Rozdział 29

26 4 0
                                    

Dylan

Rano wstałem bardzo nie wyspany. Wczorajszy dzień był bardzo intensywny, ale cieszę się, że Amy była ze mną na tej próbie. Obawiałem się, że chłopacy mogą powiedzieć coś niestosownego i urazić tą nieśmiałą, delikatną dziewczynę, ale nic takiego się nie stało. Wszystko przebiegło bardzo przyjemnie. Ona chyba też była zadowolona bo gdy żegnała mnie wieczorem śmiała się od ucha do ucha mimo, że miała już prawie zamknięte oczy od przemęczenia.

Martwię się o nią, bo fakt ja też byłem zmęczony, ale tylko trochę a ona wyglądała jakby miała za sobą kilku kilometrowy maraton po nieprzespanym tygodniu, a to był tylko jeden dzień. Chce jej pomóc, ale nie wiem jak. Z dnia na dzień jest coraz słabsza a w szpitalu będą robić dopiero drugą serię badać. Końca nie widać a gdzie tu jescze leczenie? Jestem na nich zły, nie zdają sobie chyba sprawy z tego, że ona ma bardzo mało czasu.

Schodze na śniadanie gdzie czeka już Amy. Ma spokojny, zamyślony wyraz twarzy. Wygląda tak pięknie. Moja mama kładzie przed nią talerz z jedzeniem, ale nawet na to nie reaguję.

- Stało się coś? - pytam siadając do stołu. Nie odpowiada. - Amy.

- Co? - mówi przenosząc na mnie wzrok.

- Pytałem czy coś się stało. - powtarzam.

- Nie, zamyśliła się. Przepraszam.

- O czym tak myślisz? -pytam robiąc sobie kanapkę.

- To nic ważnego. Nie martw się. - zapewnia i zaczyna jeść.

Jemy w niemal zupełnej ciszy. Od czasu do czasu mama nas zagaduje, ale to tyle. Taty jak zwykle nie ma. Wyjechał do Bostonu załatwić jakiś kontrakt dla firmy. Pracuje bardzo dużo, dniami i nocami. Nie do końca mi się to podoba, ale co mam powiedzieć? Tak ma być, on pracuje żebym mógł się uczuć i potem sam pracować za te same pieniądze, ale nie tak ciężko jak on. Jego teoria ma sens, ale czy ja tego chce? I czy mama tego chce? Zostawia ją na tak długo.  Nadal nalega żebym zmienił kierunek studiów. Moja muzyka podoba mu się, jest jednym z moich największych fanów. Twierdzi jednak, że nie da się z tego wyżyć i powinienem racjonalnie myśleć o swojej przyszłości.

Po śniadaniu jadę do miasta załatwić pewną sprawę. Nie mówię nic Amy i mamie. To, że mam coś do załatwienia musi im wystarczyć.

Jadę do szpitala. Mama ma dzisiaj urlop więc nie spotkam jej na korytarzy. Przez to jak Amy wyglądała dzisiaj przy śniadaniu postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce. Udaje się do gabinetu pani doktor, prowadzącej przypadek Amy. Przeprowadzam z nią długą rozmowę. Staram się ją przekonać, że ta dziewczyna bardzo cierpi choć nie pokazuje tak tego. Stara się ukryć ból, dusi go w sobie co sprawia, że staje się jeszcze silniejsza.

Pod koniec rozmowy udaje mi się namówić ją, po znajomości, aby przyspieszyła cały ten proces. Jutro Amy czeka kolejna seria badań. Po tym będzie już wiadomo dokładnie co jej dolega i zacznie się leczenie.

Gdy wychodzę z gabinetu jest już południe. Mijam kilka koleżanek mamy, ale one uśmiechają się do mnie przyjaźnie i o nic nie pytają. I dobrze, nie mam zamiaru im nic wyjaśniać. Rodzice pewnie są zadowoleni że w końcu się kimś zainteresowałem, ale pewnie nie chcą żeby moją dziewczyną była umierająca Amy. Mnie to nie przeszkadza. Jestem gotów zrobić dla niej wszystko. 

Wracam do domu i idę do pokoju Amy, ale jej tam nie ma. Gdzie się podziała?

- Mamo, gdzie jest Amy? - pytam wchodząc do jej sypialni.

- Nie wiem słonko. A patrzyłeś w ogrodzie? Może tam ja znajdziesz.

- Dobry pomysł, dzięki.

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz