Rozdział 41

27 3 2
                                    

Budzę się i pierwsze co widzę to twarz mojego ukochanego, który uśmiecha się do mnie szczęśliwy i gładzi mnie po włosach.

- Dzień dobry kochanie. - mówi jeszcze bardziej się uśmiechając.

Ostatni wieczór był bardzo miły, zasnęłam wtulona w jego ramiona z głową na odkrytym torsie. Pierwszy raz od dawna spałam tak spokojnie. Jego obecność i ciepło ciała dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Wspaniałe uczucie.

Jestem w samej bieliźnie przykryta kołdrą po same uszy. Zawsze gdy się budzę następnego dnia po miłym wieczorze czuję się zawstydzona. Nie wiem czemu, ale teraz nie potrafię spojrzeć na moje ciało. Wychudzone kościste nogi i ręce. Płaski brzuch o którym marzy nie jedna dziewczyna, ale ja wolę wyglądać normalnie nie jak anorektyczka.

Wczoraj też miałam obawy, bałam się pokazać Dylanowi jak naprawdę wyglądam ale on przez cały czas powtarzał mi, że jestem piękna i idealna. Przez cały mnie całował i pytał czy wszystko okey. Było okey, nawet lepiej. Było wspaniale. Teraz też jest, czuje się kochana. Pokazuje mi to przez cały czas, udowadnia swoją miłości.

Mam ochotę leżeć u jego boku przez cały dzień, ale za kilka godzin zaczyna zajęcia na uczelni a ja nie mogę go zatrzymywać. Powoli, ociążale wychodzę z łóżka i idę w stronę łazienki. Dylan ucina sobie jeszcze krótką drzemkę a ja biorę szybki prysznic.

Gdy wychodzę orientuje się, że nie zabrałam ze sobą żadnych rzeczy. Owijam się zbyt krótkim ręcznikiem i liczę w duchu na to, że Dylan ciągle śpi.

Dylan

Słyszę w łazience szum wody. Gdy się budzę nie ma już przy mnie Amy. Pewnie bierze prysznic. Nie spodziewałem się tego co stało się wczoraj w nocy. Sądziłem, że to może się kiedyś wydarzyć, ale w żadnym wypadku nie chciałem naciskać. Moja księżniczką jest tak krucha, że nie chce zrobić jej krzywdy, ale o dziwo to ona wyszła z inicjatywą.

Muszę się zbierać, ale wczorajszy koncert wyciągnął ze mnie resztki energii. Leżę więc na plecach i przeglądam coś w internecie. Za kilka dni operacja Amy. Chce przyspieszyć czas, boję się, że coś się jej stanie. Nie wybaczę sobie tego wtedy, ale wolę być z nią do końca niż zostawić ją teraz i znienawidzić tak jak mi wczoraj sugerowała.

Gdy wychodzi z łazienki jest owinięta czarnym dość krótkim ręcznikiem. Uśmiecham się na jej widok a ona robi się momentalnie czerwona. Podchodzi do mojej szafy i przegląda jej zawartość. Uważnie jej się przyglądam i uśmiecham się od ucha do ucha. Mierze ją wzrokiem od dołu do góry. Stoi teraz do mnie bokiem i eksponuje swoje szczuplutkie nóżki.

Mój wzrok zatrzymuje się na bliźnie, która ciągnie się od połowy uda w górę. Ma jakieś 1,5 cm szerokości i wydaje się nie mieć końca. Moja twarz od razu przybiera kamienny wyraz, zaciskam szczękę i zastanawiam się jak mogłem tego wczoraj nie zauważyć.

Amy wyciąga jedna z moich koszulek i pokazuje mi ją.

- Mogę? - pyta zabawnie. Przestaje się jednak śmiać kiedy widzi co odwraca moją uwagę.

Wstaje powoli z łóżka i podchodzę do niej. Patrzę na przemian to na jej ranę to w jej oczy. Widać, że jest zmieszana, boi się. Gdy znajduje się już blisko niej chwytam ją delikatnie za ramiona i patrzę głęboko w oczy. Pragnę wyczytać z nich całą prawdę, przejąć jej ból.

- Co ci się stało? - pytam spokojnie przyciszonym głosem.

- To nic takiego. - mówi powoli.

- Jak mogłem tego wczoraj nie zauważyć. Kto ci to zrobił?

- Byłeś zbyt zajęty wczorajszego wieczoru. To był wypadek ... - odchyla lekko głowę do tyłu starając się powstrzymać łzy. - Teraz pewnie wyglądam jeszcze szkaradniej niż na początku. - mówi smutno. Jej słowa tną jak nóż. Dochodzi do mnie sens tego co powiedziała.

W ostatniej chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz