I

17.4K 667 84
                                    


       Szalona, uparta, szczera i odważna. Upiór a zarazem cud. Słowa opisujące dziewczynę o płomiennych, długich, wiecznie rozczochranych włosach i zabójczym piwnym spojrzeniu. Opisujące mnie. Przekręcam kluczyk w stacyjce, wyłączając silnik motocykla. Odkładam kask na kierownice i przeczesuje włosy. W oddali słyszę dudnienie muzyki. Spoglądam na lusterko. Stwierdzam że mój ryj nie może być piękniejszy. Wciskam kluczyki do tylnej kieszeni spodni i wychodzę z rzędu starych, ceglanych, opuszczonych hangarów. Ubrana w luźną, czarną bluzkę z nadrukiem ''Jack Daniels'', krótkie dżinsowe spodenki. Pod nimi czarne prześwitujace rajstopy. Na biodrach owiniętą czerwoną koszulę w czarną kratkę, a na ramiona narzuconą czarną skórzaną kurtkę. Odgłos glanów uderzających o nierówną ulicę, jak i ciche pocieranie nieśmiertelników na mojej szyi, roznosił się po ulicy pełnej starych, obitych dechami, opuszczonych budynków. Dudnienie muzyki stawało się głośniejsze z każdym kolejnym krokiem. Kiedy wyszłam z uliczki, dostrzegłam małą kolejkę przy wejściu. Nie mam najmniejszej ochoty przeciskiwać się i prosić o darmową przepustkę. Spoglądam na tylne wejście. Jak zawsze, drzwi stały puste, żadnego strażnika. Ale właściwie po co mieli by zatrudniać ochrone do takiej rudery. Podeszłam szybko do tylnego wejścia i błyskawicznie znalazłam się w środku. Duszność i zapach tytoniu od razu mnie zaatakowały. Nie żebym nie była przyzwyczajona, ale wyjątkowo nie lubię tytoniu. Podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Rozejrzałam sie dookoła. Ciemne barwy czerwieni próbowały rozjaśnić trochę wnętrze starego Hangaru który wypełniony był tłumem ludzi, autami i małym podestem na którym grał DJ. Zorientowałam się, że gościu koło mnie przyglądał się mojej osobie odkąd tu usiadłam. Powoli skierowałam wzrok w jego kierunku. Zesztywniał gdy nasze spojrzenia sie zetknęły. Chwyciłam gotowego drinka i zignorowałam przestraszonego faceta.

- Dawno cię tu nie było Klara. - Usłyszałam męski głos za mną. Uśmiechnęłam się lekko słysząc tą jego chrypę spowodowaną ciaglymi krzykami. Odwróciłam się leniwie i oparłam łokcie o blat baru spoglądając znudzonym ale miłym wzrokiem na Stiffa. Wysoki szatyn o kilkudniowym zaroście. Jego oczy wydawały się wiecznie śpiacę i znudzone, nawet kiedy był pełen energii. - Zniknęłas nie wiadomo gdzie, przepadłaś bez żadnej wiadomości. - Mówił to spokojnie. Przygryzłam wargę i usmiechnęłam się szerzej.

-Wiesz, miałam małe problemy z tym gościem u którego wygrałam 4 tysiące dolarów. Musiałam zniknąć na pewien moment, ale wróciłam, powinniśmy to świetować. - Podniosłam drinka do góry. Stiff zamknął oczy i pokiwał lekko głowa. Nalał sobie Whiskey i przybił ze mną toast. -Za mój powrót.

-Za twój powrót. - Obaj wypiliśmy napój i odstawiliśmy szklanki. - A więc, co masz zamiar teraz zrobić? - Spytał po chwili ciszy. Zerkłam na niego zaskoczona

-Hę?

-Chodzi mi o to czy ciągle będziesz ciągnęła swoje gierki hazardowe czy może zmienisz coś w swoim życiu? - Mimo że musiał przekrzykiwać muzyke, jego głos ciągle brzmiał leniwie. Bawiło mnie to. Jest człowiekiem u którego facjata nigdy się nie zmienia, nieważne czy jest zaskoczony, radosny albo wściekły. Twarz ciągle ma tą samą. Westchnęłam i odwrócilam się do niego tyłem, podpierając łokcie o blat.

- Wiesz, myślałam nad skończeniem z tym wszystkim. Na poważnie mówię. Zaczynają mnie męczyć wszystkie te gry w które gram.....ale wiesz. - Puknęłam szklankę dając mu znak o kolejnego drinka. Uśmiechnęłam się słysząc jak dodaje do niego kostki lodu. Chwyciłam szklankę i obróciłam się do niego przodem. - Ale to jeszcze nie ten czas, a teraz wybacz, ale mam ochotę na partyjkę bilarda i małe zakładziki. - Puściłam mu oczko i oddaliłam się od baru idąc powoli w stronę zejścia do piwnicy. Niekiedy kiwając głową w stronę znajomych twarzy. Od czasu do czasu przybijając piątkę z kumplami. W końcu dotarłam do schodów. Zeszłam po nich w dół. W piwnicy było trochę zimniej, jednakże ciągle zalatywało fajkami. Ciemnobordowe ściany ozdobione jedynie różnego typu grami. W oddali dostrzegłam stoły billardowe i kilka znanych osób. Upiłam łyk Whisky i skierowałam się do nich. W połowie drogi spostrzegli mnie i zaczęli krzyczeć i radośnie mnie witać. Podeszłam do stołu, odstawiłam szklankę, podparłam się pośladkami o stół i każdemu machnęłam ręka.

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz