XXXI

3.5K 292 14
                                    


  Co proszę!? W niebie!? Spróbowałam wstać z łóżka jednak zamiast tego wydałam z siebie pisk spowodowany bólem w kręgosłupie i mięśniach, które zaś w ogóle nie chciały funkcjonować! Chłopak koło mnie w zastraszająco szybkim tempie odstawił miskę i delikatnie położył na mnie swoje blade jak śnieg dłonie.

- Nie powinnaś wstawać, twoje ciało się jeszcze nie zregenerowało! - Spojrzałam na niego trochę przestraszona. Ciało rzeczywiście mnie rwało i nie słuchało, czuję się jakbym straciła nad nim całkowitą kontrolę i myśl, że mogę jej nie odzyskać napawa mnie ogromnym strachem, który najwidoczniej dostrzegł mój towarzysz ponieważ delikatnie musnął swoją dłonią o moją. Zerknęłam na niego.

- Co się stało? - Jestem przestraszona, to widać i słychać. Mężczyzna usiadł na łóżku tuż obok mnie. Uśmiecha się lekko.

- Opowiem ci wszystko ale najpierw chciałbym cię zbadać i upewnić się, że dobrze się czujesz. - Prychnęłam pod nosem. Znalazł się dobroduszny aniołek. Przewróciłam oczami.

- Nie czuję nic oprócz okropnego bólu w kręgosłupie. - Wyjęczałam próbując złagodzić ból siłą woli. Anioł sięgnął po lewitującą miskę i postawił ją bliżej mnie.

- Czyli zgadasz się bym cię zbadał? - Jego głos jakoś za bardzo przypomina mi głos małego, niepewnego chłopczyka. Wzięłam głęboki wdech. Anioły na ogół nie powinny być złe więc i on nie powinien mnie skrzywdzić, co nie?

- Będziesz mnie obmacywał? - Ciekawe co to za uczucie. Mężczyzna spojrzał na mnie urażony.

- Nie mam takiego zamiaru, chcę cię zbadać, a to co innego. - Uniosłam oczy ku górze.

- Rób co masz robić. - Westchnęłam i zamknęłam oczy. Poczułam jak Anioł ściąga ze mnie pościel i dotyka swoimi zimnymi koniuszkami palców moich rąk, pnąc się w górę, powodując gęsią skórkę i nieprzyjemne dreszcze. Nawet dotyk Anioła mnie obrzydza.

- Kim tak w ogóle jesteś? Aniołem? - Przerwałam nieprzyjemną ciszę oczywistym pytaniem. Zerknęłam na mężczyznę. Jest wysoki, szczupły ale nie chudy. Wyraźnie zarysowane mięśnie jednak nie wygląda jak rasowy siłacz. Wydaje się jakoś zbyt kruchy. Może to przez te niesamowicie długie blond włosy i jasnoniebieskie oczy? A do tego śnieżno blada karnacja. Gdyby nie fakt, że nie widać żadnych krągłości i jego zarys szczęki jest mocny i męski, dałoby się go pomylić z kobietą.

- Zwę się Zafikiel. Jestem Archaniołem, strażnikiem królestwa Binah i przewodzę chórem Trony, trzecim szczeblem hierarchii Aniołów. - Jego głos jest tak niesamowicie delikatny, wyraźny i piękny, że nie mam żadnych zastrzeżeń do jego odpowiedzi. Widać, że to anioł, najbardziej zdradzają go białe, puszyste skrzydła i aureola nad głową. Jego ręce przeniosły się na brzuch, jednak nie dźwigał delikatnego materiału białej sukienki. Nigdy nie sądziłam że będę ubrana w coś....takiego jak biała sukienka. Co tu się dzieje....

- Nieźle, ja to Klara Corson, niesamowicie niegrzeczna dwudziestoletnia dziewczyna nie mająca bladego pojęcia dlaczego po śmierci pojawiła się w niebie....a nie w piekle. - Dostrzegłam jak jego uśmiech powoli się powiększa. Spojrzał na mnie spod gęstych, długich i białych rzęs.

- Wiem kim jesteś i zapewniam cię, że nie umarłaś.

- Miło słyszeć...- Odpowiedziałam niepewnie. Znikąd poczułam jak jakieś niesamowicie delikatne, powolne i ostrożne niteczki pokrywają moje unieruchomione ciało. Nie widzę ich ale czuję i wcale mi się to nie podoba.

- Zaraz spróbujesz wstać i rozprostować kości....- Urwał, wstał i odwrócił się ale w połowie obrotu zamarł i szybko dodał. - Ale wszystko bardzo powoli, dobrze..i ostrożnie, proszę. - Uniosłam brwi i zaśmiałam się cicho. Jakoś bawi mnie widok przejętego aniołka. Heh.

- A czemu nie teraz? - Zafikiel spojrzał na mnie przez ramię i zmarszczył brwi.

- A chcesz? - Spytał jak dziecko. Kolejny raz prychnęłam. Siły wracały i jestem tego świadoma. Nitki, które kilka sekund temu oplotły moje ciało wniknęły i napoiły mięśnie przez co powoli odzyskiwałam siły w ciele.

- Tak, chcę. - Odparłam i powoli podniosłam się z materaca. Blondyn pojawił się koło mnie w zastraszającym tempie, wyciągając ręce ale nie dotykając mnie. Tak jakby dla pewności, że nie padnę i nie potłucze sobie głowy, która swoją drogą pulsowała i rozsadzała z bólu najbardziej. Usiadłam na dupie i zsunęłam nogi z łóżka by mogły bezwładnie powisieć sobie w pustej przestrzeni nieba...kosmosu...ich mieszanki, czy gdzie ja się tam w ogóle znajduję! Zerknęłam na aniołka.

- Wszystko w porządku? - Kurde, jego troskliwy ton głosu sprawił, że przed oczami przez chwilę widziałam małego chłopczyka, a nie dorosłego mężczyznę. Pokiwałam głową i zaczęłam unosić ręce, barki, strzelać kościami i wyginać mięśnie w różne kierunki.

- Ile ja tak w ogóle przespałam, dzień, półtora? - Wyjęknęłam dźwigając ręce ku górze.

- Całe trzy tygodnie. - Zabrakło mi powietrza w płucach. Zerknęłam na niego oszołomiona.

- Trzy.....tygodnie!?


-------------------------

Oh Klara, trochę ci się przysneło XD 

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz