XIII

6.8K 401 32
                                    


    Przestraszona tym, co zrobiłam zacisnęłam mocniej powieki i ugryzłam się mocno w dolną wargę. Nie chciałam tego zrobić, a jednak nacisnęłam spust! Nie chcę patrzeć na cierpiącego Lukasa. Nie potrafiłabym znieść uczucia winy i fałszywości, jakie by we mnie wybuchnęły, gdybym jednak spojrzała na jego piękne, czarne oczy, przepełnione bólem. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Chcę się poruszyć i strzepnąć ją, ale nie potrafię. Moje ciało w ogóle mnie nie słucha. Jedyne co robi, to trzęsie się jakby temperatura powietrza wynosiła -20°C.

- Stop. - znany, groźny pomruk przy moim uchu podziałał, jak natychmiastowe antidotum. Gdyby nie silna ręka przytrzymująca moje ramię runęłabym w dół, na ziemię. Otworzyłam powoli oczy i wzięłam głęboki wdech. Boska woń karmelu i wanilii wypełniła moje nozdrza, uspakajając drżące mięśnie. Lukas stał tuż przy mnie, trzymając mnie mocno i miziając moje dłonie, które trzęsły się jak opętane. - Rozluźnij się. Już​ po wszystkim. - zmiana barwy w jego głosie wręcz mnie przestraszyła. Jak można tak szybko przeobrazić groźny i stanowczy ton w łagodny i opiekuńczy?! Przeszły mnie silne i dość nieprzyjemne ciarki. Dostałam gęsiej skórki i mimo, że jesteśmy w słońcu i jest w miarę ciepło, zrobiło mi się niesamowicie zimno i nieswojo. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Wyczerpana oparłam się całym ciałem o czarnego, który w dalszym ciągu mocno mnie przytrzymywał.

- Lukas... Ja nie chciałam... - wymamrotałam, gdy zaczął delikatnie miziać mnie po głowie.

- Wiem, aniele, wiem. - wyszeptał do mojego ucha. Poczułam ulgę i zarazem ogromny ból na całym ciele. Spięłam się będąc świadoma, że znowu tracę nad sobą kontrolę. Silne uczucie wyższości mnie przytłacza i spycha moją podświadomość na ostatni plan, wchodząc w moją własność. Lukas musiał wyczuć co się ze mną dzieje, ponieważ przytulił mnie mocniej i wręcz warknął. Czułam, że spoglądał przed siebie przyciskając mnie do siebie jeszcze mocniej. Wydobyło się ze mnie ciche pisknięcie, gdy poczułam niemiłe ukłucie milionów igieł w całym ciele. Znowu padłam całkowicie pozbawiona jakichkolwiek sił.

- Zjebana kurwa. - wysyczał Czarny zza zębów.

Aż mnie ciary przeszły. To było do mnie? Bo do kogo innego? Żadnej kobiety oprócz mnie tutaj nie ma. Zerknęłam na niego niepewnie. Zwrócił na mnie uwagę dopiero po krótkiej chwili. Prychnął pod nosem zamykając oczy, by następnie powoli je otworzyć.

- Do kogo mówiłeś? - spytałam go w końcu.

Lukas wziął mnie na ręce i zaniósł do Camaro. Powoli i ostrożnie posadził mnie na miejscu pasażera, zapinając pasy bezpieczeństwa. Zaczął się wycofywać, ale zawisł nad moimi cyckami. Uśmiechnął się chytrze i pocałował rowek w których się ze sobą schodziły. Wstał, obszedł auto i usiadł za kierownicą. Jeżeli mam być szczera, to mokry pocałunek Czarnego sprawił, że zapomniałam o akcji, która miała miejsce kilka minut temu i obserwowałam jego perfekcyjne umiejętności kierowania samochodem. Cóż.. On nawet chodził perfekcyjnie.

- Odpowiesz mi kiedyś? - zapytałam nagle.

Westchnął i zerknął na mnie na chwile, ponieważ musiał wyjechać z małego miasteczka na autostradę.

- Te chuje, co zniszczyły mi idealny poranek z tobą - wypalił i podkreślił ostatnie słowo. - Miały na ramionach logo gangu, w którym zaś jest pewna wpływowa kobieta, która ma na moim punkcie bzika.- Nie powiedział nic więcej. Czyli sama muszę się domyślać, co? Co za prostota.

- To ją wyzwałeś od zjebanych kurw, tak? - to nie było pytanie, tylko odpowiedź, która nie pojawiła się w jego ustach. Uśmiechnął się i skręcił na inną autostradę. Westchnęłam i oparłam głowę o siedzenie. Zniżyłam się, rozchylając nogi tak, aby było mi jak najbardziej wygodnie.

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz