XXI

4.9K 339 48
                                    


   Zaskoczona jego odpowiedzią uśmiechnęłam się lekko. No nie powiem, intryguję mnie ten mężczyzna.

- No dobra, niech będzie. - Wyszłam z windy, wyciągając kluczyki z tylnej kieszeni spodni. - Ale robimy po mojemu. - Dodałam. Zaskoczyłam go ponieważ jego twarz lekko rozpromieniała. Powieki lekko się otworzyły, brwi uniosły, a usta leciutko otworzyły. Pewnie skarcił się za tą chwilę zaskoczenia, ponieważ poruszył lekko głową w bok zamykając oczy.

- I myślisz, że zgodzę się na twoją inicjatywę? - Spytał cichym pewnym siebie głosem, podnosząc lekko głowę do góry. Znowu te kpiące spojrzenie, ale tym razem ozdobione delikatnym szczerym uśmieszkiem. Prychnęłam pod nosem. Oj stary, nie wiesz z kim zadzierasz. Podeszłam do niego i ujęłam jego chropowatą brodę w dwa palce. Obniżyłam go na tyle by spojrzał mi prosto w oczy.

- Ja tak nie myślę....- Wyszeptałam tuż przy jego ustach. - Ja tak chcę i tak ma być. - Odepchnęłam go i odwróciłam na pięcie, zmierzając do tylnego wyjścia. Dopiero po chwili usłyszałam za sobą kroki. Och się pewnie facet zdziwił. Przepraszam, ale ja do uległych dziewczynek nie należę. Jeżeli czegoś chcę to to dostanę. A ten kto ze mną pogrywa wykupuję bilet w jedną stronę, mianowicie do piekła. Tak Lukas, szykuj się na nasze następne spotkanie, bo tym razem mnie nie ugniesz, nie będziesz mi dyrygować. Tym razem to ja się tobą zabawię a zrobię to perfidnie doskonale.

Proponując mi kolację przypuszczałam, że wejdziemy do jakiegoś baru albo czegoś podobnego....a tu proszę. Znajduję się w jego mieszkaniu, siedząc na stołku barowym czekając na danie szefa kuchni. Lekki zapach siarki pomieszanej z tytoniem miesza się ze słodką wonią owoców, ciasta i bitej śmietany. Naprawdę intrygująca mieszanka. Ostrość i słodkość. Jego mieszkanie składa się z połączonych w jedność kuchni, salonu i przedpokoju. Jedyne co oddziela dwa pokoje to barek i blat kuchenny służący jako stół. W tle cicho leci piosenka Edda Sheerana ''What Do I Know''. A ja rozkoszuję oczy boskim mężczyzną robiącym naleśniki. Odkąd weszłam do jego mieszkania i zaczęłam z nim naprawdę luźną gadkę, cała złość i agresja po prostu zniknęła, wyparowała. Ten koleś będzie moją osobistą odskocznią od mojego dotychczasowego życia.

- Lubisz Nutellę? - Moje rozmyślania przerwał jego rozluźniony głos. Uśmiechnęłam się podpierając głowę o dłonie.

- Powiedz mi kto nie lubi Nutelli? - Spytałam rozbawiona. Spojrzał na mnie przez ramię a jego mały uśmieszek sprawił, że zachciało mi się śmiać.

- Ja nie lubię. - Odpowiedział udając zamyślonego. Parsknęłam śmiechem zasłaniając twarz włosami.

- Kłamiesz!!

- Złotko, ja nie kłamię. - Aż przeszło mnie przyjemne uczucie słysząc jego lekko rozbawiony męski głos. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na niego błogo. Ciągle się uśmiechał.

- Ja za to lubię, więc nie żałuj. - Odpowiedziałam na jego pierwsze pytanie. Pomachał chochlą tuż przy twarzy i wrócił do smażenia naleśników. Właściwie gdyby tak nie spojrzeć to bardzo podobny jest do Lukasa. Identyczny wzrost, postura, ciało, nawet proporcję. Styl...no styl to styl, każdy ma inny, aczkolwiek ci dwaj mają podobny.

- FINI! - Krzyknął kucharz biorąc do rąk dwa dość spore talerze. Położył je przede mną i wrócił by wziąć z lodówki sok grejpfrutowy i dwie szklanki. Usiadł koło mnie ale nie za blisko co bardzo mi się spodobało. Wie, że nie powinien teraz zakłócać mojej strefy osobistej. Puścił do mnie oczko biorąc sztućce z talerza i zabierając się za jedzenie. Spojrzałam na swoją porcję. Trzy dość spore naleśniki. Pierwszy wypełniony przeróżnymi owocami, bitą śmietaną i syropem klonowym, drugi ze słodkim serkiem i polewą czekoladową a trzeci z bananami i Nutellą. Jezu, kocham jego kuchnie! Wzięłam się za posiłek i kiedy pierwszy kęs znalazł się w moich ustach, wręcz jęknęłam czując idealną mieszankę smaków. Naprawdę DAWNO nie jadłam tak genialnych naleśników. Boże, dziękuję.

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz