XVI

4.6K 315 9
                                    


     

     Czarnowłosa sztuczna kobieta krytykowała mnie zielonymi oczami. Uśmieszek nie znikał mi z gęby. Właściwie takie pełne napięcia sytuacje bardzo mnie bawią. Nie potrafię się nie uśmiać kiedy ktoś próbuję pokazać jaki to on nie jest, za pomocą spojrzenia.

- Pozory mogą mylić. - Jej głos był aksamitny i zarazem jadowity. Zaśmiałam się. Nie zrywając kontaktu wzrokowego opadłam na kanapę i uniosłam rękę w geście obronnym kiwając palcem w wszystkie strony.

- Wiem to lepiej od ciebie, naprawdę, dajmy takiego Stiffa. - Pokazałam na niego czarnym popękanym paznokciem. - Wygląda na rasowego wyrywacza i szalonego barmana, w rzeczywistości posiada kamienną twarz i bardzo wytrzymałe nerwy, a i jest gejem, nie zgadłabyś, co ? Ja też nie. - Upiłam łyk piwa powracając do kiwania palcem. - Ja rzuciłam to co mi przyszło pierwsze na myśl, bo wiesz, rzadko widzi się nie kurwe w takim stroju z silikonem w cyckach. - Zadrżała jej warga. Heh, jak szybko można ją wytrącić z równowagi. Wbiła we mnie wściekłe spojrzenie, utrzymujące się na nitce opanowania. Poczułam jak ból głowy znowu się pojawia. Cholera muszę w końcu coś wziąć na ten jebany ból bo nie daje mi spokoju. Zignorowałam go i wstałam szybko kiedy zielonooka cofnęła się krok w tył urywając nasz kontakt wzrokowy z małym zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Podeszłam do blatu kuchennego i sięgnęłam do górnej szafki po tabletki.

- Ciekawe czy gdybym wzięła szpilkę i dźgnęłabym cię w cycki to by wybuchły jak balony!?- odwróciłam się mówiąc rozbawionym głosem. Radox i Matt zaśmiali się cicho. Czarna skarciła ich spojrzeniem przez co natychmiastowo ucichli. Przymknęłam oczy. Oni się nikogo nie boją, a co dopiero takiej dziwki jak ona. Co tu się odpierdala? Kobieta zaczęła do mnie podchodzić. Oparła się o metalową kolumnę kilka metrów przede mną.

- Szkoda że mnie tak nie lubisz, a ja chciałam być łaskawa i pomóc ci w odnalezieniu Marka Soltana. - Zakrztusiłam się wodą, którą właśnie popijałam ibuprom. Spojrzałam na nią zdziwona i trochę zdezorientowana. - No ale jeżeli jednak nie zależy ci na jego śmierci to cóż, ktoś inny pewnie skorzysta z moich informacji. - Uśmiechnęła się lekko i odwróciła na wysokich, czerwonych szpilkach.

- Jesteś debilką czy tylko udajesz? - Spytałam sarkastycznie. Zatrzymała się w pół kroku i zerknęła na mnie przez ramię. - Rozmawiałam tylko o pozorach i rozmyślałam nad autentycznością twoich cycków. - Schyliłam się do dolnej szafki i wyciągłam batonika, rzuciłam jej jednego. Była zaskoczona moim postępowaniem, podeszłam do niej i poklepałam ją po plecach bo do ramion nie sięgałam, nie dość że żyrafa to jeszcze wysokie szpilki, pojebało ją?

- Dziwka i zarazem informatorka, niezłe połączenie. - Dodałam wchodząc na drabinkę by po chwili usadowić swój tyłek na czarnej masce Forda Rangera. - A więc popisz się przede mną. - Zerknęłam na pozostałych. Byli w tak ogromnym szoku, że nawet Stiff wytrzeszczał oczy wgapiając się w moją osobę. Parsknęłam. - Przed nami. - Poprawiłam się i ugryzłam karmelowy batonik. Najwidoczniej Infomatorka miała trochę poczucia humoru i dystansu do własnej siebie. Stanęła pomiędzy chłopakami a ogromnym samochodem, na którym siedzę.

- Mark Soltan chcę ukatrupić cię za poniżanie jego doskonałej osoby i za zrujnowanie zawodowej kariery bizmesmena. - Zaczęła.

- Tak, to wiem. - Odpowiedziałam szybko przerywając jej. Chyba pokocham droczenie się z nią.

- Wiesz też to że jego ludzie pomylili zlecenie i zabili twoją przyjaciółeczkę. - Migiem chwyciłam coś metalowego do ręki i rzuciłam w jej stronę. Szybko się cofnęła by pręt nie uderzył w jej twarz. Skatowałam ją spojrzeniem mówiącym by uważała na słowa. Oblizała nerwowo wargi i uśmiechnęła się lekko. - Chcesz go zabić, ale to nie jest takie proste, ciagle chodzi ze swoją ścisłą ochroną. Jego apartamenty są chronione najlepszymi zabezpieczeniami a sam on uważa na siebie bardziej niż na cokolwiek innego. - Przygryzłam wargę. Kurwa miała rację, gruba ryba z niego i wcale nie łatwa do złowienia. Podeszła do mnie wolnym krokiem, uwodząc chłopaków przede mną. - Ale u każdego zdarzają się chwilę słabości. - Zaczęła miziać leciutko moje kolano, końcem spiczastego paznokcia. Nic nie poczułam. Zmrużyłam oczy. - Nawet ci naj, najlepsi mają swoje słabe punkty. - Wymruczała opierając się cyckami o moje kolana. Nagle przed oczami zapanowała ciemność. Migoczące światełko oślepiało moje oczy, a ból rozrywał czaszkę. Ja pierdziele, nie mówcie że będę chora! Stuknęłam się lekko w głowę i otworzyłam powoli oczy by spojrzeć jak przejęty Radox wstaję z krzesła a Stiff do mnie podlatuję.

- Wszystko w porządku? - Spytał. Uśmiechnęłam się słysząc tą troskę w jego leniwym głosie. Poklepałam go po ramieniu i wykrzywiłam usta w uśmiechu.

- Tak, już od dłuższego czasu łeb mnie napierdala, muszę się po prostu chwilę przespać. - Zerknęłam na oddalającą się zielonooką. Jest mocno zszokowana, a ja nie wiem dokładnie czym. Opanowała się i uśmiechnęła niepewnie. Skierowałam oczy z powrotem na Stiffa. - Dokładnie każdy ma chwilę słabości, więc i Mark ją posiada, wyduście z niej jak najwięcej się da, a ja chwilę odpocznę. - Zsunęłam się z maski i ruszyłam do schodów. Trochę niezdarnie po nich weszłam, wręcz wpadając do pokoju z kilkoma łóżkami i kanapami. Ległam na jedno z nich i momentalnie się uśmiechnęłam. Natrafiłam na łóżko Edda, on tak śliczniie pachnie~.


--------------------------------------


No a więc tak. Wiem, że rozdział może trochę suchy i krótki ale zdecydowałam że będę pisać takie rozdziały by było je można szybko przeczytać na przerwie, w poczekalni, w aucie albo nawet na lekcji. Oczywiście dłuższe też się pojawią ^^ PS. Mam dla Was małą niespodziankę, ale muszę ją dokładnie zaplanować 😉 (pytanie - czy to dobry pomysł?)

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz