XXVIII

4.5K 331 8
                                    


   Siedziałam za kółkiem Mercedesa wpatrzona w przednią szybę i widok za nią. Ciągnąca się autostrada zakorkowana autami, ciężarówkami i motorami. Westchnęłam i upiłam kolejny łyk mrożonej latte macchiato o smaku wanilii. Osobiście jestem wielką miłośniczką tego napoju. Przyglądałam sie monecie w palcach.

Lukas potrzebował tej monety, nie wiem do jakiego celu ale słysząc rozmowę tej suki, która śmiała go obmacywać i czarnego, wnioskuję że chodzi o jakieś wojska, ludzi albo poddanych. Nie mam do tego głowy. Poddanych to ja mam, ale kilkaset kilometrów ode mnie. Zadzwoniłam wcześniej do Edda by informował mnie co chwila gdzie znajduje się Lukas bo znając jego zauroczenie nowym samochodem właśnie nim mnie poszukuje. Właściwie gdyby nie Edd, nie miałabym bladego pojęcia czy Lukas w ogóle skusił się za mną gonić. Ale co teraz zrobię? Będę przed nim uciekać i kryć się jak wystraszona ofiara w horrorach? Jedynie połowa mnie się go obawia, a raczej tego co ze mną poczyni kiedy już mnie dorwie. Przeszły mnie ciarki, nie do końca wiem czy te przyjemne czy nie, ważne że rozpoznałam że były to ciarki.

Wysiadłam z auta. Przeszłam kawałek chodnika na parkingu i idealnie wycelowując, wrzuciłam pusty kubek po zimnej kawie do kosza na śmieci. Rozejrzałam się. Było zimno ponieważ słońce świeciło teraz na drugim końcu świata, a ulice oświetlały jedynie lampy stojących pojazdów. Niebo grzmiało co chwila niekiedy rozświetlając się błyskawicami, jednak deszcz nie padał. Dostrzegając kątem oka, że korek powoli rusza z miejsca i nabiera prędkości, szybko wskoczyłam do Mercedesa, odpaliłam silnik rozkoszując się przy tym jego głośnym mrukiem i wyjechałam z parkingu na autostradę. Jadę w stronę Nowego Yorku gdzie szansa znalezienie ukrywającego się człowieka równa się zeru.

Jestem kobietą więc pierwsze co zrobiłam po przyjechaniu do ogromnego miasta to kupienie sobie normalnych, babskich i wygodnych ciuchów. Krótkie czarne spodenki, długa biała, obcisła bluzka na ramiączkach, skórzana czarna kurtka, byłby to strój codzienny gdyby nie siatkowe rajtuzy i wysokie, czarne kozaki na grubszym niż w typowy dla szpilek obcasie. Też potrafię chodzić na wysokich butach! A i nawet biegać jak się wysilę. Kolejny przystanek to bank. Moi chłopcy nieźle się napracowali przez te kilka godzin by dostarczyć mi kasę na długie tygodnie. Podziwiałam ich za to, że zawsze mogłam na nich liczyć. Nie byłam w stosunku do nich obojętna, wredna i bezuczuciowa, wręcz przeciwnie, ale też nie należę do osób, które bezwarunkowo wskoczyłyby za nimi do ognia....oprócz Stiffa, on jest wyjątkiem. Następna przystań to drogi, nowoczesny apartament na bogatych i strasznie wyludnionych zadupiach Nowego Yorku. Mało ludzi buduje tutaj swoje wille ponieważ koszty samej działki są makabrycznie kosmiczne a ja? To cudeńko przede mną to jedna z wielu moich hazardowych wygranych. Jednak dobrze było od małego grać ze starszymi hehe. Wnętrze willi było ogromne, przestrzenne, świeże, nowoczesne i panowały tutaj jasne kolory, a jedynym kontrastem były różne odcienie czerwonego i czarnego. Ciekawie nie powiem. Mimo ogromnego luksusu jakie oferowało wyposażenie wszystkich pomieszczeń, nie czułam się tutaj komfortowo. Nigdy nie byłam przyzwyczajona do takich warunków i szybko się nie przyzwyczaję. Robiąc sobie coś do jedzenia, myślami nieplanowanie wróciłam do Lukasa. Oddziaływał na mnie jak na większość kobiet. Niczym się nie różnię od pozostałych, a jednak tak jak to Lucyfer ujął. ''Zaintrygowałam go''. Poczułam dziwne uczucie wlewające się do mojego ciała. Coś pomiędzy pożądaniem a wściekłością i ciekawością. Nienawidzę być przez kogoś dominowana a jednak gdy Lukas zrobił ze mnie swoją ofiarę, czułam się niesamowicie dobrze i z niecierpliwością czekałam na jego kolejny ruch. Tym bardziej zaskakuje mnie to, że nie obrzydza mnie jego dotyk na moim nagim ciele ani nie odtrąca jego bliskość. Już odkąd pamiętam miałam dziwne uczucie obrzydzenia kiedy dotykał mnie facet, nie umiem tego dokładnie wyjaśnić ale wolałam wykręcić mu rękę niżeli być przez niego dotykana. Ich bliskość też mnie wnerwiała a co dopiero kiedy przekraczali moją strefę osobistą, która była w miarę szeroka. Nie posiadam żadnych przykrych wspomnień z dzieciństwa z mężczyznami, właściwie nie pamiętam nic odkąd skończyłam trzynaście lat. Wyjątkiem zawsze był Stiff i teraz także Lukas. Działali na mnie uspokajająco i jeden z nich wręcz pożądliwie rozpalająco. Nagle doszedł mnie dźwięk naruszonej doniczki. W oka mgnieniu wyciągnęłam spluwę z kozaka i ostrożnie zaczęłam rozglądać się po jasnym pomieszczeniu. Promienie zachodzącego słońca sprawiały, że wydawało się tu jak w kremowym raju, jednak teraz dość niebezpiecznym. Wyostrzyłam słuch podchodząc do krótkiej ściany oddzielającej resztę mieszkania od kuchni. Słyszałam ciche kroki, obijające się niskie obcasy o białe panele. Kobieta- Pomyślałam od razu. Jak najciszej potrafiłam przeładowałam broń i kiedy kolejny krok odbił się blisko mojej kryjówki szybko wychyliłam się zza ściany mierząc do napastnika. Za nim się spostrzegłam, broń została wyszarpana z moich dłoni a ja sama odrzucona w tył. Uderzyłam w ścianę z taką siłą, że na chwilę zabrakło mi tlenu w płucach. Co się do cholery dzieje!? Otwarłam oczy i cudem uniknęłam ostrza, które wbiło się w cegły tuż przy moim uchu.

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz