Lukas podniósł się na rękach i zgrabnie ześlizgując się z ogromnego łóżka, stanął na drewnianej podłodze po przeciwnej stronie. Ręce skrzyżował tak samo jak ja, jednak wydaje się bardziej pewny tego co robi i ma zamiar zrobić, a co dopiero powiedzieć.
-Czyżby zazdrosna? - Aksamitny, a jednak niebezpiecznie kuszący jak zakazany owoc, głos dotarł do mnie dopiero po chwili kiedy otrząsnęłam się z uroku jego oczu.
- O Marka!? W snach, gadaj co cię z nim wiąże i czemu go uratowałeś.
- Uratowałem ? - Teatralne przejęcie. Nienawidzę gdy ktoś ze mną tak gra.
- Gdybyś nie zastawił mi drogi to bym go dorwała! Nie pomijając pożegnania w oknie kiedy to skoczyłeś za nim salutując mi przed zniknięciem! - Krzyknęłam. Nie należę do ludzi o mocnych nerwach, a co dopiero w takiej sytuacji i po tylu przejściach. Lukas westchnął. Rozluźnił ręce trzymając je teraz po bokach ciała. Obrócił się bokiem i powoli wystawił stopę w przód. Powolnym, zmysłowym i pełnym wdzięku krokiem zbliżał się do mnie jak do ofiary. Chce mnie uwieść i znowu uciec przed odpowiedzią i konsekwencjami. Nie dziś czarnuchu, jestem zbyt wkurzona by dać się złapać w twoje sidła. Stanął przede mną unosząc powoli ręce by po chwili delikatnie pocierać kciukami moje łokcie i skórę pod nimi. Przeszły mnie ciarki, takie przyjemne i gorące, sprawiając, że pożądanie skrada się powoli do mojego podbrzusza. Ugryzłam się w język by nie zostać wchłoniętą przez jego subtelne sidła.
- Od kiedy zależy ci na jego śmierci? - Mogę wręcz przysiąc, że jego cichy, męski i lekko zachrypnięty, seksowny głos przeniknął mnie na wylot pozostawiając płomyki, które będzie zaraz po kolei rozpalał. Czuję, że moje ciało staje się bardziej delikatniejsze, czuję pod rękoma swoje sterczące już sutki, a bielizna na dole coraz bardziej przykleja się do skóry. Nie poddawaj się mu Klara, nie jesteś aż tak łatwa, dasz mu radę, pohamuj żądze i wstrzymaj się aż ten cholerny idiota się nie wytłumaczy.
- Odkąd chce mojej śmierci i zabił najcenniejszą osobę w życiu. - Syknęłam przez zaciśnięte zęby. Lukas zmarszczył brwi, a jego oczy zmieniły lekko kolor. Uśmieszek zmienił się z chytrze seksownego na rozbawiony i lekko niepewny.
- Markowi nie zależy na twojej śmierci i nie miał nic związanego z śmiercią twojej koleżanki. - Skatowałam go wzrokiem kiedy powiedział ostatnie słowo. - Przyjaciółki....- Poprawił się niechętnie. Prychnęłam i odepchnęłam go ręką.
- Znowu go bronisz? Zdecyduj się po jakiej stronie stoisz co. - Mój głos stawał się coraz to bardziej jadowity i wredny a atmosfera pomiędzy nami napięta i już nie taka czarująca.
- Jeżeli myślisz, że jestem przeciwko tobie to musiałaś ostro rąbnąć o coś głową. Specjalnie zmasakrowałem niebo by cię z niego wydostać i nie mam powodu by bronić Marka, mówię jedynie to czego jestem pewny. - Przejęłam się trochę jego wkurzonym i lekko wrednym głosem. Widzę, że i on jest teraz odrobinę wkurzony, ale nie całą tą sytuacją tylko moim brak wiary. Przełknęłam ślinę i mocniej zacisnęłam palce na obu stronach rąk. Trochę się w tym pogubiłam.
- No to jeżeli nie on, to kto? - Spytałam lekko się opanowując. Lukas wzruszył ramionami i zerknął w bok, jego spojrzenie mówi mi, że próbuję opanować złość jaką w nim pobudziłam.
- Jesteś głodna? - Przerwał krępującą ciszę głosem zdenerwowanego mężczyzny. Schrzaniłam sytuacje, z doświadczenia wiem, że jeżeli facet jest na ciebie zły to szybko mu nie przejdzie, dopóki nie pokażesz mu jak bardzo ci na nim zależy, wtedy staje się łatwiejszy. Dlatego zmienię swoją powoli znikającą złość w czyste pożądanie i sprawie, że tym razem to on będzie mnie błagał o zakończenie słodkiej tortury.
CZYTASZ
Syn Lucyfera *Stara wersja*
RomancePoprawiona i kontynuowana wersja na profilu. Polecam ją przeczytać. To nie będzie kolejna historyjka o dobrej dziewczynie i złym chłopcu. To będzie zupełnie coś innego ... Nadnaturalnego. Klara Corson, 20 letnia dziewczyna, nie posiadająca czystego...