XVIII

4.9K 326 11
                                    


     Półtorej godziny zajęło nam przyjechanie do miejsca docelowego. Wjechaliśmy w miasto bogaczy i w strefę milionerów. Stiff kierując się wskazówkami naszego zaufanego informatora Traka, zaparkował na tyle ogromnego ,szklanego drapacza chmur. Oczywiście nie był to jedyny tak wysoki budynek. Wszystkie były ogromne przez co człowiek czuł się maleńki. Zaparkowaliśmy wozy, włączając słuchawkę w uchu.

- Sprawdzamy obecność, proszę o nie przekrzykiwanie się. - Powiedział Matt do słuchawki. Roześmiałam się cicho i kiedy wszyscy wymienili swoje imiona a ja wszystkie dokładnie słyszałam, wymieniłam swoje.

- Klara, a więc kto dzisiaj załatwia tylców? - Spytałam rozglądając się dookoła szukając tylnego wejścia. Parking był oddzielony od wejścia przez dość grube betonowe bariery, które trzeba przeskoczyć ale to pikuś bo nie były za wysokie.

- No, akurat wypada dzisiaj na ciebie. - Odpowiedział Schwan dość rozczarowanym głosem.

- Trochę więcej wiary w naszą Klarcie co. - Dodał Radox. Zwróciłam głowę do Stiffa. Obserwował dwóch napakowanych mężczyzn przy wejściu. Był skupiony i zapewne obmyślał miliony planów awaryjnych. Zerknął na mnie, a następnie na sprzęt leżący na tylnym siedzeniu.

- Pójdę na dach i w razie czegoś będę cię osłaniał. - Powiedział szybko. No tak, jak mogłam zapomnieć, że nadopiekuńcza natura Stiffa zawładnie nim dzisiejszej nocy? Parsknęłam i otworzyłam drzwi wyłaniając się z czarnego Audi.

- Niech ci będzie ale weź tłumik. - Włączyłam słuchawkę przytrzymując guziczek na cienkiej, czarnej obroży na szyi. - Na najwyższe piętro wejdziemy po cichu.....potem rozpierdalacie co popadnie. - Usłyszałam śmiechy w autach za nami ale nikt mi się nie sprzeciwił. Powiększyłam uśmieszek. Poczekałam aż Stiff szybko zbierze sprzęt i po cichu wejdzie na mały budynek koło nas, po schodach awaryjnych.

- Dobra, możesz zaczynać. - Usłyszałam jego spokojny szept w słuchawce. Pokiwałam chłopakom by zaczęli się zbierać i ruszyłam przed siebie. Przeskoczyłam betonowe przeszkody. Szłam pewnym i kuszącym krokiem i mimo, że miałam glany, moje biodra kołysały się jak na szpilkach. Dwoje par oczu dostrzegło mnie i zatarasowało drzwi za sobą.

- Dobry wieczór. - Przywitałam się miło podchodząc nieco bliżej niż powinnam. Nagle ogoloną głowę gościa z prawej przeszyła kula. Że co!? Odwróciłam się i w tej samej chwili kolejna kula znalazła się w głowie drugiego. Ciała padły na ziemię, a ja stoję sama, zbesztana i niesamowicie wkurwiona! Co to miało być? Przecież to moja kolej! Oni mieli być moi!

- Sorry nie potrafiłem patrzeć na ich paskudne mordy. - Powiedział lekko rozbawiony Stiff.

- Oni byli moi kutasie! - Syknęłam głośno do słuchawki. Po chwili przyszła do mnie reszta chłopaków. Opakowani spluwami i chuj wie czego jeszcze.

- Nie denerwuj się Klarcia, szybciej poprostu i Stiff ma rację, ich mordy są.....wyjątkowo okropne. - Dodał Matt pochylając się nad martwymi ciałami. Kopnęłam betonowy murek by chociaż trochę sobie ulżyć. Faktycznie szybciej ale to nie zmienia faktu, że dzisiaj jest moja kolej!

- Wyżyjesz się na górze. - Dopowiedział blondyn klepiąc mnie po ramieniu. Splunęłam na martwych ochroniarzy i jako przed ostatnia weszłam do budynku. Edd stwierdził, że lepiej będzie dostać się na górę awaryjną windą towarową, która prowadziła do kuchni i całego personelu. Ciągle byłam zła, jednak wiedząc, że będę mogła wyżyć się na wszystkim dookoła poprawia mi humor. Skupiłam się na Shawnie, który gadał w jakie przyjęcie się wpakujemy.

- Nie ma nic związanego z firmą, charytatywnymi akcjami ani przyjęciem z okazji urodzin czy czegoś podobnego. - Wsłuchałam się dokładniej. - Właściwie można ująć, że te spotkanie jest jedynie bardzo dobrze ukryte....

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz