XVII

4.8K 332 14
                                    


     Ciemność, ciemność i jeszcze raz ciemność. Otaczała mnie ze wszystkich stron, muskając moje ciało i pieszcząc wrażliwe miejsca. Przygryzłam wargę gdy poczułam jak gorące dłonie przesuwają się wzdłuż moich żeber aż do pleców i ramion, obejmując mnie. Westchnęłam i próbowałam odnaleźć rękoma jakiś kształt ale czym bardziej się starałam tym marniejsze były moje szanse. Czułam się tak dobrze. Otworzyłam oczy ale nie dostrzegłam nic nowego. Sama czerń. Jednak w tej pustce coś było. Barwa ta była przepełniona czymś intrygującym. Przypominała mi zmienny humor Lukasa.....

    Czarująca chwila zniknęła wraz z budzącym mnie, coraz głośniejszym głosem Stiffa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czarująca chwila zniknęła wraz z budzącym mnie, coraz głośniejszym głosem Stiffa. Nie ranił uszu przez co wstałam z małym uśmieszkiem na twarzy.

- Miły sen? - Spytał po chwili ciszy. Przetarłam oczy i zerknęłam na niego kątem oka.

- Tak, bardzo....realistyczny. - Wymamrotałam z leniwą chrypką. Wstałam wychodząc z sypialni. Usłyszałam żartobliwe krzyki, śmiechy, dźwięk ładowanej broni i kręcących się kluczy mechanicznych. - Stiff....znowu się w coś wpierdalacie? - Brzmiałam jakbym była poirytowana. I właśnie też taka jestem. Jeżeli wszyscy się zbierali to wręcz oczywiste, że i ja będę musiała jechać. A w odróżnieniu od nich to ja najchętniej przesiedziałabym całe dnie przed telewizorem z piwem i chrupkami. Dużo się zdarzyło i jeszcze więcej mam do przemyślenia, a wolnego czasu ciągle brak.

- Zawsze możesz tutaj zostać i siedzieć na dupie gdy my zajmujemy się Markiem Soltanem. - Czekaj, co? Co on tam wymamrotał!? Odwróciłam się szybko na pięcie, podpierając łokcie na barierce.

- Mówisz Mark Soltan? Za 5 minut będę w twoim aucie. - Powiedziałam radośnie idąc z powrotem do sypialni by wziąć nowe ciuchy. Imię jednego gościa sprawia, że pojawia się we mnie ogromna chęć popełnienia przestępstwa, takiego niebezpiecznie ostrego tak to ujmę. Po kilku sekundach znalazłam się w łazience. Białe kafelki straciły swój blask już dość dawno temu. Lampa raz się świeciła a raz nie, dobrze że chociaż kibel i prysznic dobrze wyglądają i funkcjonują. Właściwie jestem dziewczyną, której brud tak ogromnie nie przeszkadza ale jestem tego zdania, że łazienka powinna być najczystrzym miejscem w domu. Mam tylko 5 minut więc nie myję włosów. Odświeżę ciało by dobrze pachnieć i zacznę zabawę z włosami i twarzą. Po około kilku minutach jestem prawie gotowa. Wyszłam z łazienki kierując się wprost na ogromne lustro, które wisiało na ścianie. Uśmiech zawitał na mojej twarzy gdy dostrzegłam swoje odbicie. Nie należe do wysokich kobiet ale niska też nie jestem. Ubrana w czarne, długie, idealnie przylegające, lateksowe spodnie ze złotymi dodatkami na kieszeniach i pasku. Chudy, czarno szary golf i obcisła skórzana kurtka z milionem złocistych ozdób. Na ustach matowa szminka w odcieniu czerwonego, ciemnego wina. Kocham te kolory, a ten ląduję na pierwszym miejscu moich ulubieńców. Przeczesuję płomiennorude włosy, są w idealnie seksownym nieładzie, tak jak uwielbiam. Oczy podkreślone tuszem i ciemnoczerwonymi cieniami doskonale uwydatniają jasno piwne oczy. Zdecydowanie jestem kobietą swoich marzeń. Kiedy wyszłam z sypialni i udałam się do chłopaków, Matt wpakował mi do glanów podręczny pistolet, puszczając zaczepnie oczko. Klepnęłam go w dupe bo wprost kochałam jego tyłek. Idealnie nadaje się na klapsy.

- Trzymaj się na baczności Corson, zapamiętam to sobie!! - Odpowiedział pakując gnaty do bagażnika. Wiem, ze Matt nigdy nie rzuca słów na wiatr. Będę musiała uważać na swoje dupsko w przeciągu kilku następnych godzin.

- Jak tam główka? - Głos dziwki obudził mnie z tyłkowego transu. Odwróciłam się pewnie, mimowolnie zarzucając lekko włosami.

- A o wiele lepiej. - Odpowiedziałam podchodząc. Nie jestem pewna co do jej informacji, ale Stiff ma dziwny dar rozpoznawania kłamstw, jeżeli on się zbierał to znaczy że kurwa nie kłamała. Oglądała mnie zaciętymi zielonymi oczami, w których dostrzegałam pokusę wypowiedzenia groźby. Ciekawe czym takim mnie chcę zastraszyć? - No dalej. - Zaczęłam.

- Co?

- Chcesz mi coś powiedzieć, prawda? - Dodałam udając lekko poirytowaną. Uśmiechnęła się kpiąco i przybliżyła na tyle że nasze biusty się stykały.

- Nie myśl, że coś dla niego znaczysz. - Syknęła prosto w moją twarz. Uniosłam brwi i kąciki ust.

- Mowa o Czarnuchu?

- Lukas to facet z całkowicie innych sfer rozumiesz. - Zlustrowała mnie oczami po czym dodała. - Taka istota jak ty nie zadowoli go w żadnym stopniu. - Wycedziła kpiąco. Zachichotałam i lekko poklepałam ją po policzku odwracając się tyłem.

- Szkoda, bo wiesz....niezłe jęki wydawał jak mu obciągałam. - Szok w jej oczach sprawił, że poczułam się wyższa i wygrana. - I przy okazji...- Odwróciłam się do połowy. Była zaskoczona i wkurzona, pewnie trzyma się na cienkiej linii samokontroli. - Masz rację, Lukas nie jest facetem dla mnie, jest zbyt ....jakby to ująć...delikatny. - Zaakcentowałam ostatnie słowo i szybkim ruchem wsiadłam co czarnego Audi A5. Rozmowa z zielonooką sprawiła, że czuję się jeszcze lepiej i pewniej. Spojrzałam na lekko uśmiechającego się Stiffa. Jemu też humor dopisywał.

- To co, jedziemy? - Spytałam po chwili ciszy. Odpalił silnik i wyjechał autem z ogromnej fabryki.

- Po powrocie świętujemy. - Odpowiedział po chwili. Zaśmiałam się cicho i zerknęłam w tył. Wszyscy za nami jechali. Wszyscy jedziemy ukatrupić gościa, który zabił moją najlepszą przyjaciółkę.

- O tak, będziemy świętować, rozkoszną zemstę na jebanym gnoju.

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz