XXXII

3.6K 322 13
                                    


      Świat przede mną lekko zawirował kiedy usłyszałam odpowiedź Zafikiela. Powoli przyswajam sobie słowa, które mną wstrząsnęły. Zerknęłam na niego oszołomiona. Jego oczy bacznie mi się przyglądały, a grymas na twarzy upewniał mnie, że nie ma bladego pojęcia jak się zachować.

- Masz dla mnie jeszcze jakieś SPORE niespodzianki? - Zapytałam. Anioł zmarszczył brwi i zmrużył oczy. Po krótkiej chwili zaprzeczył mruknięciem i znowu wlepił we mnie niepewne, jasnoniebieskie oczy. Wzięłam głęboki oddech. Nie było mnie trzy tygodnie, nie mam bladego pojęcia co się ze mną działo i czy przez ten cały czas leżałam w...Niebie, czy może moje ciało było wykorzystywane i ....och Jezu nawet o tym nie myśl, nic cię nie boli, a ciało masz nieskazitelnie czyste.

- Chodź. - Delikatny głos anioła urwał moje przemyślenia. Spojrzałam na niego trochę nieufanie, co przyjął jak lekką obrazę. - Nie patrz tak na mnie proszę, jestem tu by ci pomóc, nie mam żadnych złych zamiarów. - To na pewno nie było warknięcie ale brzmiało dość groźnie. Rysy na jego twarzy złagodniały, wystawił do mnie dużą dłoń i uśmiechnął przyjaźnie.

- Dobra, przekonałeś mnie. - Pewnie nie skrzywdziłby nawet muchy. Podałam mu dłoń i pociągnął delikatnie w górę. Stanęłam na wyprostowanych nogach i wręcz pisnęłam gdy poczułam pod nogami zimną wodę. Zerknęłam w dół ale ku mojemu zaskoczeniu żadnej wody tu nie ma. Stoję... albo raczej lewituję w przestrzeni, kosmosie, niebie.

- Boli cię coś? - Wróciłam oczami do niebieskookiego.

-N..nie. - Wymamrotałam. Po chwili prowadzona przez Zafikiela, szłam przed siebie trzymając mocno zimną rękę anioła. Ciągle nie mogę wyzbyć się uczucia stąpania po wodzie. Moja podświadomość mówi mi bym za żadne skarby nie puszczała mojego towarzysza bo zlecę, ale ciało wręcz prosi się o szalony taniec w magicznym świecie.

- Każdy widzi niebo inaczej. Poranne niebo, jasno pastelowe morze, puchowe białe chmury albo łąka majestatycznych lśniących kwiatów. Nie ma dwóch takich samych światów. - Słuchałam go trochę oczarowana spokojnym głosem i zawartą w nim treścią. Zafikiel zrównał ze mną krok ale rękę wciąż trzymał na wysokości mojego ramienia. Czuję się jak jakaś księżniczka w zaczarowanym świecie. To nie dla mnie. Puszczam jego dłoń tym samym trochę go strasząc.

- Miło było, ale ja nie trzymam się za rączkę. - Wyjaśniłam. Kiwnął głową i splótł dłonie za sobą. Ja swoje pozostawiłam przy ciele ponieważ ten lekki wiaterek przyjemnie muskał skórę i sprawia, że czuję się jak wysoko w górach i zarazem daleko nad morzem.

- Wyjaśnisz mi co działo się przez te trzy tygodnie? - Anioł westchnął i spojrzał na mnie współczująco.

- Zostałaś porwana przez grupkę demonów, jednak nie zdążyli cię daleko zabrać ponieważ on....- Przerwał, zakaszlał i z obrzydzeniem dodał. - Hakael cię uratował. - Widać, że go nie lubi. Cóż się dziwić w końcu misiaczek to siódmy Szatan.

- To w takim razie, co ja tutaj robię?

- Hakael widząc w jakich okolicznościach się znajdowałaś i co próbowali zrobić twoi oprawcy popadł w furię i rozpętał na ziemi małe piekło, które nie uszło naszym oczom. - Ton jego głosu zaczął brzmieć coraz bardziej groźnie. Zwiększyłam między nami dystans. Zafikiel zerknął na mnie zaskoczony, zakaszlał poprawiając przy tym głos. - Zająłem się tą sprawą z kilkoma innymi Archaniołami i zesłaliśmy Hakaela z powrotem do Piekła. - Poczułam małe ukłucie w sercu.

- Ale nic mu się nie stało, prawda? - Spytałam. Blond włosy zatrzymał się i spojrzał na mnie jak na jednorożca.

- Przejmujesz się nim? - Zacisnęłam usta w cienką linie. Co za głupie pytanie.

- Oczywiście, że tak, co ja co ale nie raz mi pomógł....i uratował przed śmiercią, więc to chyba oczywiste, że będę się o niego martwić. - Zaskoczenie i lekka odraza na twarzy Zafikiela trochę mnie zdenerwowały. Podeszłam do niego i tknęłam jego tors wskazującym palcem. - Słuchaj, to że jest tym czym jest, nie ma teraz najmniejszego znaczenia. Hakael wbrew swojej posadzie jest naprawdę fajnym kolesiem i dobrym kumplem. Uratował mnie przed potrąceniem przez samochód, pomógł odnaleźć mi Lukasa, spalił dla mnie Demonice i strzegł jak oka w głowie przez ponad tydzień, a z tego co się od ciebie dowiedziałam, przyszedł mnie uratować więc proszę cię byś nie wybrzydzał nim przede mną! - Słowa leciały ze mnie jak formuła jeden i dotkliwie uderzały w anioła. Jego mina jest bezcenna. Zszokowanie, zakłopotanie i skrępowanie mieszały się i wirowały w jego mocno niebieskich oczach. Pokiwał powoli głową.

- Dobrze, przepraszam, nie chciałem cię urazić. - Atmosfera pomiędzy nami natychmiastowo złagodniała. Wściekłość jaka we mnie wzrastała ustępowała rozsądkowi. Nieźle, właśnie zbeształam Archanioła. - Mam do ciebie kilka pytań....- Wymamrotał niepewnie. Odetchnęłam. Odsunęłam się i rozciągając mięśnie rąk, spojrzałam na niego wyczekująco.

- No?

- Skąd znasz....L...Lukasa? - Spytał przerażony.


Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz