V

8.1K 416 11
                                    


Nie wiem kiedy zasnęłam, przemęczona tym całym zamieszaniem po prostu odleciałam do najgłębszych zakamarków mojego umysłu. Obudziło mnie mocne szarpniecie w tył a następnie w lewo. Wstałam jak poparzona i natychmiastowo zarzuciło mną w prawo. Uderzyłam głową o drzwi. Głowę przeszył tępy ból ale spróbowałam go zignorować gdy dostrzegłam czarnookiego za kierownicą. Lewą rękę trzymał na drążku zmiany biegów, szarpiąc go i przestawiając co chwila. Prawą manewrował kierownicą. Obejrzałam się do tyłu, jednak nie zobaczyłam żadnego samochodu.

- Chyba im uciekłeś....- Powiedziałam niepewnie. Niespodziewanie zarzuciło autem w prawo, nieznajomy zadriftował, by po chwili wyjść na prostą i rozpędzić się do 260 km/h. Wbiłam paznokcie w skórę siedzenia gdy zaczęło mnie wbijać w fotel. Wtem samochód mocno zahamował, a ja mimo że zapięta pasem, wyleciałam do przodu rozkładając się na desce rozdzielczej.

- WOUUU !! - Rozbawiony krzyk mężczyzny siedzącego za kierownicą rozległ się boleśnie w moich uszach, sprawiając że ból głowy wzrósł o kilka stopni. Podniosłam się powoli na rękach. Zerknęłam na niego wściekła i obolała. Spojrzał na mnie lekko rozbawiony i pewny siebie z sarkastycznym uśmieszkiem. - Miałaś tak mocny sen, że nie potrafiłem cię obudzić więc posłużyłem się tym 6 litrowym cudeńkiem z 600 końmi mechanicznymi - Przewróciłam oczami. Gdybym też nie miała bzika na punkcie Aut zignorowałabym to wkurzona, że tak bezczelnie mnie potraktował. Jednakże tym typem dziewczyny nie jestem. Poprawiłam sie na miejscu pasażera.

- No to pokaż mi co to maleństwo tak naprawdę potrafi. - Powiedziałam kuszącym i pewnym głosem. Usłyszałam głośne mruczenie spod maski, przeszły mnie przyjemne ciarki a na twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Ulica Chambers, numer bloku 66....- Przymruzyłam oczy by wyglądać bardziej zadziornie. - Jak najszybciej się da. - Kierowca zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową, kierując wzrok na szybę. Bez ostrzeżenia, czarne Camoro ruszyło do przodu, wbijając nas w siedzenia i wydając z siebie potężny ryk. Pozostawiając za sobą jedynie pył i kurz. Oprócz auta słyszałam pełne zadowolnenia krzyki czarnego. Nie mogąc dłużej wytrzymać, chwyciłam się klamki i wrzasnęłam gdy auto gwałtownie skręciło.

Dojechaliśmy na miejsce. Ja z obolałą głową i z obolałym gardłem oraz wielkim uśmiechem na twarzy. Czarnooki zaparkował przy krawężniku i wyłączył silnik.

- Dobry z ciebie kierowca. - Przyznałam rozglądając się za ubraniem. W połowie drogi zorientowałam się że mam na sobie jedynie stanik, ale nie przejęłam się tym za bardzo ponieważ miałam przed oczami pędzący świat. - Gdzie są moje ubrania? - Spytałam po chwili ciszy. Chłopak bawił się przyciskami na desce rozdzielczej, totalnie mnie ignorując. Szarpnęłam nim i powtórzyłam. - Gdzie są moje ubrania!? - Wzruszył ramionami podnosząc oczy ku górze. Oblała mnie fala podwkurwienia. Chciałam jebnąc go w głowę ale chwycił mój nadgarstek jeszcze zanim podniosłam rękę.

- Spójrz do schowka. - Odpowiedział poirytowany. Wyszarpałam rękę i otworzyłam schowek przede mną. Zmoczone ciuchy wyleciały z niego, plamiąc tapicerkę i moje glany. Zerknęłam na niego poirytowana. On ciągle bawił się czymś na kierownicy. Gdyby nie fakt że zbliża się 12:00 i ludzi na ulicach przybywa, wyszłabym nago. Wciągnęłam na siebie zmoczoną, czarną bluzkę i wzięłam do ręki pozostałe ciuchy. Wyszłam z Auta trzaskając drzwiami. Tak samo zrobił mój towarzysz. Wyszedł i zamknął auto. Tyle że on miał na sobie jedynie czarne dżinsy opuszczone do bioder.

- Gdzie się wybierasz? - Spytałam sarkastycznie. Uśmiechnął się do mnie falszywym uśmieszkiem, który imitował miły uśmiech. Podszedł i wyciągnął swoją czarną bluzę z moich rąk.

- Uratowałem ci dupsko i zawiozłem do domu. Powinnaś mi sie odwdzięczyć. - Brew poruszyła mi się samoistnie. Tik który pokazywał moją granicę.

Syn Lucyfera *Stara wersja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz