28 - Wojna

1.5K 80 7
                                    

- Wybaczam ci...- odpowiedziałaś w końcu.

- Naprawdę? - zapytała zdziwiona.

- Tak. Nie chcę, żeby pomiędzy nami dalej trwała wojna. - posłałaś jej słaby, ale szczery uśmiech. Nie było ci łatwo jej wybaczyć, ale wystarczyło ci, że w twojej głowie roiły się myśli o wojnie.

- Dziękuję.

- Tauriel? - zapytałaś po chwili.

- Tak?

- Dlaczego nie pojechałaś z wojownikami? Przecież jesteś dowódcą królewskiej armii.

- Mam zadanie odprowadzić was do Lorien i przynosić wieści. Wyruszam od razu po przybyciu na miejsce.

- Rozumiem.

Tauriel odjechała, a ty podjechałaś do przyjaciółki.

- Wszystko w porządku?

- Tak...

Po parunastu godzinach dojechaliście do Lorien. Służki zabrały wasze rzeczy i zaprowadziły do komnaty, w której mieszkałyście wspólnie. Miałaś w głowie, przeróżne myśli. Tauriel... Skoro ma wam przynosić informacje, to z pewnością spotka Legolasa. Spojrzałaś na Arwenę. Przyjaciółka przyglądała ci się i widocznie martwiła się o ciebie.

- Na pewno wszystko w porządku? - usiadła obok ciebie na łożu i zaczęła układać rzeczy, które położyła sobie na kolanach.

- Nie do końca... Aż tak to po mnie widać?

- No wiesz, cały czas masz spuszczoną głowę, z nikim nie rozmawiasz... Nie trzeba być geniuszem, żeby stwierdzić, że coś cię trapi. Chodzi o Legolasa, prawda?

- Tak...Wiem, że to głupie, ale ciągle mam wrażenie, że czuje coś do Tauriel.

- Dlaczego tak myślisz? Przecież tyle razy ci mówił, że kocha tylko ciebie i tylko na tobie mu zależy.

- Wiem, ale skoro Tauriel jeszcze nie przeszło...

- Pomyśl. Gdyby coś do niej czuł, to by o nią walczył. Uwierz mi, to normalne, że masz jakieś wątpliwości, ale musisz mu zaufać.

- Masz rację. Gadam głupoty...

Po rozmowie poszłyście na kolację, a potem od razu poszłyście spać po męczącej podróży. Jednak całą noc nie mogłaś zebrać myśli. Z jednej strony boisz się jakie informacje przyniesie Tauriel, a z drugiej wcale nie chcesz, żeby była blisko Legolasa. Chciałaś, żeby wszyscy wrócili cali i zdrowi. Okropna wizja wojny, rozlanej krwi, odgłosów mieczy obijających się o siebie i przecinających ciała orków, świsty strzał i okrzyki wojenne nie pozwalały ci spać spokojnie. Zasnęłaś na dobre po północy. Gdy się obudziłaś Arwena już nie spała. Krzątała się nerwowo po komnacie.

- Co się stało? Szukasz czegoś?

- Zgubiłam go! - powiedziała przez łzy. Starałaś się ją uspokoić spokojnym, lekko zaspanym głosem.

- Uspokój się i powiedz mi co się stało.

- Naszyjnik od Aragorna! Nie mam pojęcia gdzie jest! - złapała się za głowę i zaczęła się rozglądać nerwowo.

- Poszukamy go. Nie martw się, ale teraz chodźmy na śniadanie.

Arwena przytaknęła i razem poszłyście do jadalni. Przed wejściem przywitała was Galadriela. Usiadłyście obok siebie i zaczęłyście jeść.

Nagle do jadalni wbiegła przerażona i zraniona Tauriel. Na twarzy miała liczne, drobne przecięcia, a na jednej ręce

- Tauriel?! Co się stało? - krzyknął Celeborn.
Podeszłaś do niej i pomogłaś jej usiąść. Arwena zaczęła obmywać jej rany, a Celeborn z Galadrielą starali się ją uspokoić.
- Orkowie... Jest ich znacznie więcej...
- Przysłał armię z Mordoru. - powiedział Celeborn pod nosem i wstał.
- Zabrali połowę elfów do niewoli... Torturują ich... Cudem udało mi się uciec. Nie mam pewności, że nikt za mną nie szedł...
Zaczęłaś się poważnie martwić o losy swojej rodziny.
- A co z resztą elfów?- spytała spokojnie Galadriela.
- Ciągle walczą... Powoli opadają z sił. Trzeba im pomóc.
- Nie mamy już wojska, które mogłoby pomóc. Popatrzyłaś porozumiewawczo na Arwenę. Obie wiedziałyście co musicie zrobić. Celeborn zabrał Tauriel do zielarki i udał się do ogrodu, aby porozmawiać z Galadrielą. Ubrałyście się i przygotowałyście broń. Po chwili byłyście gotowe w stajni. Władcy z pewnością poinformują armię Rohanu i poproszą o pomoc. Zostawiłyście w komnacie list, w których poinformowałyście ich o waszych zamiarach. Nie chciałyście z nimi rozmawiać teraz, bo wiedziałyście, że nigdy by się na to nie zgodzili. Osiodłałyście wasze konie i wyszłyście na drogę. Jednak nie zajechałyście daleko. Usłyszałyście jak ktoś was woła.

- Gdzie jedziecie!? Chyba nie na wojnę! - krzyczała Tauriel.
- Nie ma innego wyjścia Tauriel. Ktoś musi to zrobić, sama tak mówiłaś.

- Miałam na myśli bardzo doświadczone elfki! Nie dacie sobie tam rady!

- Lepiej, żeby pojechały dwie mniej sprawne elfki niż nikt. - rzekła Arwena.

- Nie da się z wami rozmawiać... Jadę z wami.

- Nie powinnaś odpoczywać?

- Czuję się dobrze, a poza tym ktoś musi wam pokazać trasę, prawda?

Pobiegła do stajni i zanim się obejrzałyście, była już przed wami. Pogalopowałyście za nią. Z każdą przejechaną milą czułaś coraz większy strach i niepokój. Czy ktoś jeszcze żyje? Czy moja rodzina jest bezpieczna? I czy mój ukochany żyje? Błagam niech wszystkie odpowiedzi brzmią "Tak".

Będąc już niedaleko pola walki zauważyłaś jak orkowie porywają Legolasa. Czułaś jak na twoim sercu rośnie wielki ciężar. Nie wiedziałaś co robić. Oni nie mogą go zabrać! Nie pozwolę na to, żeby coś mu się stało! Muszę mu pomóc! Ruszyłaś za nimi szybkim galopem w oddali słysząc krzyki Arweny i Tauriel. Kierowały tobą emocje. Kiedy byłaś już blisko wyciągnęłaś łuk i przestrzeliłaś głowę orka, który szedł za nimi. Zeskoczyłaś z konia i podbiegłaś do nich ze sztyletami w dłoniach. Nagle jeden z nich się odwrócił i zaczął biec do ciebie z mieczem. Szybko odskoczyłaś i dźgnęłaś go w nogę, jednak zdążył cię zranić w rękę. Serce zaczęło ci szybciej bić. Teraz najważniejszy jest Legolas. Wyszłaś naprzeciw orkom, którzy go prowadzili.

- Co tu robisz elfickie ścierwo!?

- Nie widać?

Rzuciłaś się na nich i po chwili już leżeli martwi na ziemi. Legolas był w niemałym szoku.

- Co ty tu robisz!? Chcesz zginąć!?

- Zwykłe "dziękuję" wystarczy... - wytarłaś dłonią pot z czoła. Westchnął i cię przytulił.

- Wiesz, że się o ciebie martwię.

- Ja też. Dlatego tu jestem...

- Jesteś ranna! - obrócił delikatnie twoją rękę, żeby obejrzeć ranę.

- To nic takiego.

- Nie mów tak. Trzeba ci to opatrzyć.

Zaprowadził cię do namiotu, przed którym czekały na ciebie Arwena i Tauriel.

- Nic wam nie jest? - zapytała twoja przyjaciółka.

- Jest ranna. Potrzebujemy pomocy twojego ojca. Jest w następnym namiocie. - wskazał ręką w jego stronę.

- Już po niego idę.- odpowiedziała i szybko wybiegła. Wiedziałaś, że bardzo bała się jego reakcji. Weszliście do środka. Legolas kazał ci usiąść. Zaczął szukać w workach, czegoś czym mógłby zatamować krwotok. Ręka zaczęła cię strasznie boleć. Niepewnie na nią spojrzałaś. Rękaw by roztargany i cały zalany krwią. Poły namiotu się rozchyliły i do środka wszedł Elrond z Arweną. Zauważyłaś po jego minie, że nie jest zadowolony, że was tutaj widzi. Podszedł do ciebie i oglądnął twoją rękę.

- Nie miałaś zbyt dużo szczęścia. Rana jest bardzo głęboka. Nie gwarantuję, że szybko przestaniesz cierpieć, ale zrobię co w mojej mocy. Powinnyście wracać do Lorien. Ty i Arwena. To nie jest odpowiednie miejsce dla was. Dobrze o tym wiecie.- rzekł.

- Ojcze, nie gniewaj się. Chcemy pomóc. Nie jesteśmy bezradne. Damy sobie rade. Z resztą Elena już to potwierdziła. Uratowała Legolasa z sideł orków.

Elrond popatrzył na ciebie z podziwem, a potem zwrócił się do twojego ukochanego.

- Jak to się stało?

- Ponad 20 orków wtargnęło do obozu. Niestety nie udało mi się zabić wszystkich. Zostało 4, z którymi sobie nie poradziłem. Gdyby nie Elena było by po mnie. - usiadł obok ciebie i pocałował w policzek.

Legolas - Co znaczy kochać? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz