Początek drogi bez końca - VI

1.2K 62 17
                                    

- Nie...

Na twarzy Eomera pojawił się grymas złości. Mężczyzna odsunął się od ciebie i zacisnął pięści. Zlękłaś się jego zachowania i podniosłaś lekko ręce, cofając się o krok. Oczy wszystkich obecnych na sali skierowały się na was. Widziałaś jak to jedno słowo wyprowadziło go z równowagi. Za mężczyzną dostrzegłaś Legolasa. Również był zdenerwowany i ze strachem czekał na dalszy rozwój sytuacji. Zrobił kilka kroków w twoją stronę, a Eomer uczynił to samo. Jego oczy były szkliste, a usta zaciśnięte. Twoje serce zaczęło bić jak oszalałe, a ręce się trząść. Znów widziałaś to samo szaleństwo, co wtedy w namiocie. Po twoich plecach spłynęła kropla zimnego potu. Chciałaś już coś powiedzieć, aby go uspokoić, ale on był szybszy. Eomer zamachnął się, a ty poczułaś przeszywający ból w okolicy policzka. Przez siłę uderzenia zrobiłaś jeszcze krok w tył i straciłaś grunt pod nogami. Ostatnim co poczułaś przed pojawieniem się ciemności, to świadomość spadania.

OCZAMI LEGOLASA

Nie mogę opisać słowami co czułem w tym momencie. Wielką złość, ogromny strach i niewyobrażalny ból, spowodowany widokiem cierpienia Eleny. Jak ta ludzka padlina śmiała zrobić coś takiego mojej księżniczce!?

- Zabiję cię, ty nic nie znacząca kanalio! - krzyknąłem i rzuciłem się na niego - Jak śmiałeś!? - zadałem cios, przez który upadł, a ja usiadłem na jego torsie i biłem dalej. - Czy nie możesz dać jej spokoju!? - biłem go bez opamiętania. Uderzył ją! Uderzył Elenę! Nagle poczułem jak Aragorn i mój ojciec mnie od niego odciągają.

- Legolas! Już wystarczy! - krzyknął mój przyjaciel, gdy już byłem z dala od Eomera.

- Powinienem zabić cię już wtedy w obozie! Nie zasługujesz na to, żeby żyć! - nie dawałem za wygraną i wyrywałem się. Jak on mógł to zrobić?! Nie daruję mu tego!

Strażnicy podnieśli ledwo żywego Eomera i wyprowadzili go z sali. Zauważyłem, że przy Elenie klęczy jej matka, Erlana i Arwena. Szybko do niej podbiegłem i ująłem jej twarz w dłonie. Moje oczy zrobiły się szkliste. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do komnaty, wcześniej mówiąc:

- Zawołaj medyków!

Położyłem delikatnie Elenę na łożu. Cały czas miała zamknięte oczy, a jej oddech był płytki. Jeśli coś poważnego jej się stało to przysięgam, że oskalpuje tego drania!

Pogładziłem jej policzek na który zaczął wpływać fioletowy siniec. Do komnaty co jakiś czas wpadał medyk, albo ktoś z naszych najbliższych, aby sprawdzić jak moja ukochana się czuję. Jednak od dwóch godzin nie ma żadnej poprawy. Medycy mówią, że to tylko omdlenie na skutek uderzenia i upadku. Ale to wcale nie pomaga. Wiem, że to moja wina. Gdybym... Gdybym się tylko nie zgodził... Nie pozwolił im tańczyć... Widziałbym teraz jej uśmiech.

Siedziałem obok łoża na fotelu, cały czas na nią patrząc. Czekałam niecierpliwie, aż otworzy swoje cudowne oczy. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem, aby je otworzyć i zobaczyłam mojego ojca. Po wyrazie jego twarzy mogłem stwierdzić, że jest przygnębiony. Zaprosiłem go do środka, a on usiadł w fotelu naprzeciwko mojego.

- Ten bal nie miał tak wyglądać... - zaczął cicho. Schowałem twarz w dłoniach i zająłem swoje miejsce. Nie mogę sobie darować, że do tego dopuściłem.

- Zabiję go - szepnąłem. Mój ojciec położył dłoń na moim ramieniu.

- Ochłoń. To przede wszystkim - uspokajał mnie, ale niewiele to dało. Nie będę spać spokojnie, póki ten drań żyje.

- Nie mogę stać bezczynnie, gdy wiem co on zrobił - powiedziałem i złapałem dłoń Eleny, gładząc ją delikatnie kciukiem. - Jeśli go nie zabiję, to dopilnuję, aby resztę życia spędził w lochu.

- Wiem co czujesz... - rzekł po chwili. - Nie jest to łatwe, ale mam nadzieję, że przemyślisz cała sprawę jeszcze raz. Nie pozbawiaj życia pod wpływem emocji. Ja popełniłem taki błąd...

Popatrzyłem na niego, lecz on tylko wstał i wyszedł. Kiedy zamknął drzwi, rozłożyłem się na fotelu i zacząłem rozmyślać nad jego slowami. Po chwili do komnaty weszła Erlana.

- Co z nią? - zapytała przejęta.

- Na razie śpi. Miejmy nadzieję, że szybko się obudzi - rzekłem i wstałem z fotela.

- Nie mieści mi się to w głowie... - podeszła do Eleny i delilatnie pogladziła ją po zsiniałym policzku.

- Mi także...

- Legolasie, król Elrond kazał przekazać, że nie przerwał balu. Nie musisz być na nim obecny, ale on i moi rodzice nie chcieli go przerywać .

- Rozumiem. A co z tym ludzkim ścierwem? - zapytałem, nie mogąc wypowiedzieć jego imienia. I pewnie jeszcze długo nie będę w stanie tego zrobić.

- Strażnicy zaprowadzili go do lochu. Oczekują, że porozmawiasz z nim w najbliższym czasie.

Spuściłem głowę, a następnie spojrzałem na ukochaną. Nie ruszę się stąd dopóki Elena się nie obudzi.

- Niech nie oczekuje łagodnego wyroku... - szepnąłem.

- Muszę już iść. Jak Elena się obudzi, to proszę powiedz nam o tym - powiedziała, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Przytaknąłem tylko. - Przekazać coś twojemu ojcu? - dodała.

- Poproś go, aby pomógł mi z obowiązkami, póki Elena nie wyzdrowieje. Nie dam teraz rady sam wszystkiego udźwignąć.

Elfka pokiwała twierdząco głową i wyszła. Po raz kolejny zostałem sam na sam z Eleną. Usiadłem obok niej na łożu i pogladziłem kciukiem jej policzek, po czym lekko pocałowałem w czoło.

- Eleno... Obudź się... Proszę...

Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Jej widok w talim stanie doprowadzał mnie do depresji. Nie daruję mu! Zapłaci za to co zrobił i to słono.

Legolas - Co znaczy kochać? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz