18

1.3K 98 2
                                    

Pov Victoria

Nie miałam pojęcia o czym chce porozmawiać Louis, ale szczerze mówiąc nie podobał mi się ten jego poważny ton. A, że byłam już tak zmęczona to chciałam mieć to jak najszybciej za sobą więc od razu się do niego odwróciłam.

- O co chodzi? - spytałam.

- Nie podoba mi się to, że dziś tyle z nim siedziałaś. Od teraz zabraniam ci przebywania z nim sam na sam w jednym pomieszczeniu - Louis zawsze był o mnie zazdrosny, ale to, to już jest lekka przesada.

- Z nim nadal nie jest za dobrze dlatego muszę się nim zająć nim wróci do zdrowia.

- Nie! - krzyknął. - Jeśli już koniecznie chcesz się  kimś zająć to możesz mną bo ostatnio strasznie mnie zaniedbujesz.

Przewróciłam oczami na to co powiedział.

- Nie przesadzaj między nami jest tak jak zwykle.

- Oczywiście, że nie już tak często mnie nie całujesz. Ani nie mówisz, że mnie kochasz. Oddalasz się ode mnie a mi się to bardzo nie podoba - może i ostatnio unikałam Louis, a tylko dlatego, że chodził wiecznie wkurzony. A ja nie chciałam wchodzić mu w drogę.

- To naprawdę nie tak. Między nami jest tak samo tylko ostatnio dużo się dzieje i oboje nie mamy dla siebie czasu, ale to się zmieni - wstałam, podeszłam do niego i go objęłam.

- Dobrze kochanie, ale masz mi też obiecać, że będziesz trzymała się jak najdalej Niallera.

- Nie - odpowiedziałam krótko. Nie mogłam postąpić inaczej bo wtedy nabrałby zbędnych złudzeń, że może mi rozkazywać. A poza tym to chciałam się nim zająć. Nie żebym coś do niego poczuła tylko ze zwykłych ludzkich odruchów.

- Czemu do cholery! - krzyknął.

- Bo nadal jestem wolnym człowiekiem i sama chce za siebie decydować.

- I z własnej woli chcesz spędzać czas z człowiekiem który zabił ci rodziców i zniszczył ci życie? - łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach.

Louis doskonale zdawał sobie sprawę z tego jaką może mi tym sprawić przykrość. Mimo, że minęło już tyle czasu to nadal nie mogłam się z tym pogodzić. 

- Masz rację gdyby nie wy to miałabym normalne życie nie tak jak teraz - ujął moją twarz w swoje dłonie a potem otarł moje łzy.

- Nie to miałem na myśli kochanie. Przecież jesteśmy razem szczęśliwi i to jest wielki plus tego co się stało - chciał mnie pocałować, lecz odwróciłam głowę - nie obrażaj się na mnie.

- Jestem zmęczona chce spać - odsunęłam się od Louisa i położyłam się na łóżku.

To co powiedziałam było prawdą ale bardziej zrobiłam to by już z nim nie rozmawiać.

- Vicky - poczułam jak kładzie się obok mnie. - Ja naprawdę nie chciałem cię zranić - obrócił mnie tak, że leżałam na plecach i złapał mnie za szczękę - jesteś moja - jego uścisk się wzmocnił - i radzę ci o tym nie zapominać.


Zaufaj mi (pierwsza wersja) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz