38

1K 67 4
                                    

Pov Victoria

Ten dzień, choć zapowiadał się cudownie to rozpoczął się od poważniej przeszkody w mojej i Nialla ucieczce, a mianowicie Louis postanowił pozostać w domu. Twierdząc, że musi mi wynagrodzić to co wczoraj się stało, szkoda, że nie rozumiał tego, że ja wolałabym go narazie nie oglądać, a poza tym to oznaczało, że razem z Niall'em prawdopodobnie nie uciekniemy.

- Vicky kochanie, a może byśmy tak gdzieś razem wyjechali, no chociaż na kilka dni? - powiedział jak głaskałam Sisi bo, jej dzieci są na tyle małe, że prawie cały dzień przesypiają. 

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł, pewnie znowu by ci coś wypadło i byśmy musieli odrazu wracać - rok temu wyjechaliśmy na wyspy kanaryjskie, lecz po dwóch dniach musieliśmy wracać.

Położył dłoń na moim kolanie, a drugą ręką wykręcił moją twarz tak bym patrzyła mu w oczy.

- Wyłączę komórkę i nikomu nie uda nam się przeszkodzić. Słoneczko moje, ostatnio popełniłem masę błędów, ale to nie zmienia faktu, że bardzo cię kocham, bardzo chciałbym by między nami było tak jak dawniej, a najważniejsze to, to byś nigdy więcej się już mnie nie bała tak jak to wczoraj było - zabrał Sisi z moich kolan i położył ją na kanapie, następnie jego ręce powędrowały na moją talię i mnie lekko przytulił.

Ostatnio tak delikatnie postępował ze mną wtedy gdy mnie do siebie zabrał. A jeszcze po tym zajściem z Zayn'em to już w ogóle nie spuszczał mnie z oka.

- To jak kotuś pojedziemy gdzieś? - spytał się mnie bawiąc się moimi długimi włosami.

Nie miałam pojęcia co mu powiedzieć, na szczęście przed udzieleniem odpowiedzi uratował mnie ktoś wchodzący do nas bo, to odwróciło uwagę Louisa, po chwili wychyliła się postać Nialla. Szczerze powiedziawszy to nie spodziewałam się, że przyjdzie jak Lou został w domu.

- Co tak wcześnie? - owinął ramię wokół mojej tali tak jakby chciał zaznaczyć, że należę do niego.

- Przyszedłem nareszcie odebrać to co jest moje.

- Co ty pierdolisz? - warknął Louis gwałtownie podnosząc się do pozycji stojącej. Od nich obu buchała złość na kilometr.

- To co słyszałeś zabieram Victorię - przybliżyli się, może i powinnam wejść miedzy nich, jednak zdrowy rozsądek mi tego kategorycznie zabraniał, jednak ja nigdy go specjalnie nie słuchałam, więc pomimo wszystkiego stanęłam przed Niall'em zasłaniając Louisa.

- Vicky on już do końca oszalał, idź do naszego pokoju.

- Tak kochanie idź, i zabierz trochę najpotrzebniejszych ciuchów, zaraz stąd wyjeżdżamy - Lou zaborczo mnie do siebie przyciągnął.

- Nigdy ci jej nie oddam! - delikatnie mnie pchnął na bok tak bym już między nimi nie stała. Nie podobało mi się to, że to kroczy w tak niebezpiecznym kierunku bo, przecież oni obaj byli gotowi zrobić wszystko by postawić na swoim.

- Torii nie jest i nie będzie twoją własnością, a poza tym to mnie kocha, a nie ciebie - no i Niall zrobił coś czego bym się w życiu nie spodziewała, wyciągnął pistolet i strzelił do Louisa, a ten przez to upadł na podłogę.

Jak do niego podbiegłam to zobaczyłam, że jest przytomny i oberwał w brzuch.

- Vicky proszę cię pomóż mi - mówił słabym głosem, a ja uciskałam jego ranę by się nie wykrwawił. Nie chciałam by on umarł, w końcu gdyby nie Lou to mnie także nie było na tym świecie.

Nagle Niall pociągnął mnie w stronę drzwi.

- Zostaw go niech zdycha w samotności za to co ci zrobił.

Zaufaj mi (pierwsza wersja) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz