12

1.7K 95 2
                                    

Pov Niall

- Co tu do cholery się dzieje? - nie miałem pojęcia jak mam się wytłumaczyć, z tego wszystkiego jednocześnie nie zdradzając co tu się na prawdę zdarzyło. A narazie nikt nie mógł się dowiedzieć o tym co czuję do Torii, bo przecież wtedy Louis zrobił by co w jego mocy by mnie od niej odseparować. A ja bym chyba oszalał gdybym nie mógł chociaż jej widywać.

- Pomóż mi lepiej zamiast się wydzierać. Uderzyła się mocno w głowę - podszedł do nas bliżej i dzięki temu zobaczył rozcięcie na jej czole.

Chciał ją zabrać, ale mu na to nie pozwoliłem.

- Zostaw. Na pewno ma wstrząśnienie mózgu i lepiej jej nie ruszać, bo możesz jej zrobić krzywdę - wiedziałem, że to podziała. On jej nie narazi.

- Jak to się stało? - chodził w kółko po pokoju. - To ty jej to zrobiłeś! Wyżyłeś się na niej, bo tak było najprościej. Ona była bezbronna - wziął ją na ręce i położył na łóżku. A potem czule pogłaskał ją po policzku. Poczułem zazdrość, bo to ja powinienem się nią teraz zaopiekować - Idź stąd! - krzyknął.

- To nie jest moja wina. Ja chciałem z nią tylko porozmawiać. Ale przez te kłamstwa które jej naopowiadałeś ona mnie nienawidzi - odwrócił się w moją stronę.

- A co miałem zrobić jak się mnie zapytała kto to wymyślił. Jakby poznała prawdę to by mnie znienawidziła, a ja ją od zawsze kochałem. Jak tylko ją zobaczyłem to postanowiłem sobie, że będzie moja. Ciebie i tak już nie znosiła więc zdecydowałem, że najlepiej będzie obarczyć cię całą winą - czyli to przez niego Torii obwinia mnie o wszystkie zło które ją spotkało.

- Masz jej powiedzieć i to od razu jak się obudzi - roześmiał się na moje słowa. Nie wiem co on widzi tu śmiesznego.

Nagle przestał i do mnie podszedł.

- A po co ci to? Po jaką cholerę chcesz by Vicky dowiedziała się prawdy? - na tą chwilę żadne racjonalne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy.

- Bo tak. Mam już dość tego, że ona traktuję jak najgorszego - tylko coś takiego udało mi się wymyśleć. Mimo, że nie byłem osobą jakoś szczególnie religijną to w duchu modliłem się by mi uwierzył.

- Już tak nie dramatyzuj. Święty to ty nie jesteś no w końcu to nie ja oddałem strzał - nie wytrzymałem i przywaliłem mu w mordę.

- Co to kurwa ma znaczyć - warknął. I potem poczułem jego pięść na swojej twarzy. Zanim się otrząsnąłem to kolejny raz dostałem. No i wtedy miarka się przebrała zacząłem mu oddawać.

Nawet nie mam pojęcia ile razy oberwałem albo ja jego uderzyłem.

- Przestańcie - zastygliśmy w bezruchu jak usłyszeliśmy jej słaby głos. Ledwo siedziała na łóżku. Louis szybko do niej podbiegł - nie złość się na niego. To jest wyłącznie moja wina - zadziwiło mnie to co powiedziała. Powinna mnie oskarżać a nie bronić.

- Co ty mówisz kochanie?

- Nakrzyczałam na niego. A potem chciałam wyjść i jakoś tak wyszło, że wpadłam na tą ścianę. Przepraszam - spuściła głowę a on ją pocałował. O wiele bardziej bym wolał dostać jeszcze raz niż to widzieć.

***

Jak wszedłem do swojego pokoju to w przypływie złości pozrzucałem wszystko z szafek. Krew się we mnie gotowała na myśl tego co naopowiadał jej Louis. To on ponosi za to wszystko winę. To przez niego Torii mnie tak bardzo nienawidzi.

Najbardziej jednak zastanawiało mnie zachowanie Victorii. I jestem także ciekaw czy słyszała choćby słowo z naszej rozmowy. Jeśli tak to moja szansa na zdobycie jej wzrasta.

Nagle do mojego pokoju wszedł Styles.

No jeszcze jego mi tu brakowało.

- Możesz mi powiedzieć co tu się stało. Odkąd tylko wróciłem to Louis się na wszystkich wydziera i rzuca czym tylko popadnie - rozejrzał się. - Dokładnie tak jak ty. A Vicky ma rozwaloną głowę.

- Wpadła na ścianę, a przez to, że byłem przy niej to Louis postanowił mnie o wszystko obwinić - wycedziłem przez zęby. Nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowy.

- Co się z tobą ostatnio dzieję? - spytał.

- Nic i przestań się już bawić w psychologa bo jakoś nie najlepiej ci to wychodzi - chwilę się na mnie popatrzył i wyszedł.

No i bardzo dobrze.

Chcecie dziś jeszcze kilka?

Zaufaj mi (pierwsza wersja) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz