Obietnica

274 48 6
                                    


Nie od końca wyszło mi tak jak chciałam.

______________________________

Nabyty przez lata nawyk wczesnego wstawania nie pozwala spać Yuuriemu nawet po za domem, więc po porannej toalecie zabiera się za coś pożytecznego, a mianowicie posprzątanie po wczorajszym dniu kubków oraz sztućców. Nie ma sensu uruchamiać zmywarki na parę naczyń, włączą jaką później, jak Chris z Phichitem zabiorą się za przygotowanie potrwa na imprezę urodzinową Victora. Obawia się, że może dojść od spalenia niejednego garnka oraz jego zawartości. Zdecydowanie łatwiej byłoby zaopatrzyć się w dania mrożone albo zamówić coś zawczasu i wstawić to do lodówki. Szkoda tylko, że Giacometti i Chulanont uznali, że własnoręcznie przygotują strawę na jutrzejsze urodzinowe przyjęcie.

- Zmywasz? - Dziwi się Victor obejmując partnera w pasie, opierając podbródek na jego ramieniu. - Przecież mam zmywarkę.

- Sam mówiłeś, że mam się czuć jak u siebie - ripostuję Yuuri uśmiechając się pod nosem. Czemu tak długo zawlekaliśmy z rozpoczęciem wspólnego życia? - Po wyschniętych resztkach z kakao ciężko domyć kubek w zmywarce, Phichit zawsze musi przed snem je wypić. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby po sobie posprzątał, a mieszkałem z nim dość długo.

- Ja będę po sobie sprzątał - zapewnia składając pocałunek na szyi bruneta, zapominając o śpiących na piętrze gościach. Stabilizator nie pozwala mu na nic więcej po za przytulaniem i pocałunkami. Chociaż zaskoczyło go, że Yuuri tak szybko oswoił się z ich związkiem będąc zdecydowanie pewniejszy tej relacji niż on. - Więc zamieszkaj ze mną - dodaje nie przestając muskać szyi Yuuriego.

- V... - Katsuki chce mu przypomnieć, że Chris i Phichit w każdej chwili mogą wstać. Jednak zdołał wypowiedzieć pierwszą literę imienia, gdy Victor zamyka mu usta pocałunkiem. Tym razem nie tak gwałtownie jak wczoraj, tylko bardziej delikatniej jednocześnie pewniej. Musi pozbyć się nie pewności, bowiem to tak jakby wątpił w miłości Yuuriego.

Podczas, gdy zakochani są zaabsorbowani sobą, żołądki gości zaczęły domagać się jedzenia. Pierwszy schodzi Phichit, w koszulce z wizerunkiem chomika, przecierając zaspane oczy. Poszli spać dosyć późno, więc chociaż dochodzi dziesiąta czuje się niewyspany. Zatrzymuje się na przed ostatnim schodzie przekonany, że nadal śni, a zaraz za nim schodzi Chris potężnie ziewając. Poranki należą zdecydowanie do ciężkich pór dnia, zwłaszcza, kiedy wczoraj piło się całkiem sporo alkoholu, od którego nie stroni, z powodu urodzin przyjaciela. Już pomija fakt, że ten dzień będzie jutro – to taka rozgrzewka. Szwajcar zagapia się na stojących przy zlewie Yuuriego i Victora, przez co nie zauważa Phichita. Tajlandczyk popchnięty przez Giacomettiego spada z ostatniego schodka z głośnym hukiem, a ten zaraz za nim na próżno próbując złapać równowagę. W rezultacie obaj lądują na parkiecie, prawdopodobnie nie obejdzie się od drobnych siniaków.

Słysząc huk spadających ciał, Victor oderwał się do Yuuriego wybuchając śmiechem. Prędzej czy później musiało się wydać, ale widok zbierających z zaskoczenia oraz niedowierzenia przyjaciół jest bezcenny. Zwłaszcza, że Phichit dosłownie zbiera zęby z podłogi, bowiem upadając przywalił szczęką w parkiet. Szwajcar nieporadnie gramoli się częściowo z podłogi, częściowo z Phichita nie nadążając za zdarzeniami. Czy mu się wydawało, czy też naprawdę Victor dobierał się do Japończyka przy zlewie?

- Ty – Phichit oskarżycielsko spogląda na przyjaciela. – Ty.... Au – łapie się za obolałą szczękę.

- Lód. Mrożona. Cokolwiek – Yuuri wyswobadza się z objęć Nikiforova kierując się do zamrażarki w poszukiwaniu zimnego okładu dla przyjaciela. Ma wyrzuty sumienia, podczas gdy Victor całkiem dobrze się bawi. – Nie ruszaj się – zwraca się do Tajlandczyka przykładając mrożony groszek do jego twarzy.

Serce łyżwiarza (Korekta)Where stories live. Discover now