Mamy siebie

381 47 17
                                    


                Miło byłoby zostać obudzonym przez promienie słońca wpadające przez szparę w zasłonach. Zamiast tego słyszy szum deszczu bębniący o parapet, niezbyt cichą rozmowę telefoniczną prowadzoną tuż obok. Przekręciwszy się na bok, próbuje kontynuować sen, ale nic z tego. Został już rozbudzony na tyle, że pozostaje mu tylko wstać, by zacząć się szykować do powrót, do domu.

W połowie marca odbędą się ostatnie mistrzostwa, a potem nadejdzie, chociaż chwila wolna od lodowiska. Mimowolnie przypomina mu się jak planowali wówczas z Victorem miesięczne wakacje w Sankt Petersburgu z Makkachinem. Tymczasem oboje zamieszkali na bliżej nieokreślony czas w Hasetsu. Yuuri z głośnym westchnięciem odrzuca kołdrę i wstaje.

- Dzień dobry, Minako-sensei – rzuca w kierunku wiszącej na telefonie nauczycielki baletu.

- A, Yuuri, dobry – odpowiada pośpiesznie i wraca do rozmowy.

Całkiem możliwe, że Phichit miał rację, co do ślubu. W życiu bym się nie spodziewał, że moja nauczycielka oraz były trener byliby w stanie się bliżej zaznajomić. Chociaż komuś szczęście dopisuje. Mi niestety chwilowo jakoś nie po drodze.

Pozostawiony sam sobie obierze się za poranną toaletę, pakowanie swoich rzeczy, zastanawiając się jednocześnie jak tu uciec przed dziennikarzami. Nie da się podpowiada mu rozum. Nie przywykł do bycia w centrum uwagi, woli trzymać się z boku, w cieniu. Szkoda, że nie pomyślał o tym zawierając związek z Victorem. Nie do końca tak było, wydawało się, że jest na to przygotowany, ale łatwiej powiedzieć niż zrobić. Przecież nie chcę się z nim rozstać. Mam złoto, więc powinien być zadowolony.

Jego wzrok powędrował w kierunku zalanego deszcze okna. Pogoda dopasowała się do jego nastroju, chociaż wczoraj jeszcze padał śnieg. Dzisiaj cały biały puch został brutalnie zmyty strugami wody, potęgując panującą szarość. Opada ciężko na łóżko, nie mając już, co ze sobą zrobić, do dolotu zostało jeszcze trochę czasu, a nie ma mowy o opuszczeniu pokoju. Nagrabił sobie zdobywając złoto, pokonując J.J-a oraz pozostałych, chociaż nie był faworytem do najwyższego trofeum. A jednak mu się udało i naprawdę chciałby świętować to ważne wydarzenie z Victorem, tymczasem siedzi sam w hotelowym pokoju nie mając, co ze sobą zrobić. Zawsze może napisać do Phichita, a ten zjawi się tak szybko, dosłownie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Chce już być w domu, w znajomych czterech kątach. Jak mi się udało wytrwać pięć lat w Detroit skoro teraz ledwie po paru dniach już tęsknie za domem? Wszystko przez Victora, który bez ceregieli przewrócił jego poukładany świat do góry nogami, zupełnie nie biorąc pod uwagę zdania całego otoczenia. Tak po prostu się zjawił i już został na dobre. Prawdą jest, że Yuur już nie wyobraża sobie swojego codziennego życia bez Nikiforova mimo jego kaprysów, nieczystych zagrań, upartości i pozostałej masy wad. Też jestem nie lepszy. Chciał zdobyć złoty medal polegając jedynie na sobie, chociaż uświadomił się sam, że samotną walką daleko nie zajedzie. Wiedział to, a mimo tego w którymś momencie powrócił do takiego stanu rzeczy odrzucając pomoc bliskich.

- Możemy iść – oznajmia Minako jakiś czas później otwierając z hukiem drzwi od pokoju. – Uśmiech na twarz, świeżych oddech i lecimy. Tylko żadnego obciachu nie narób, bo spalę się ze wstydu. Tak, tak, wiem – dodaje widząc wzrok Yuuriego. – Ty nie z takich.

Podnosząc się z łóżka, bierze walizkę i kieruje się do wyjścia. Mianko nie robi sobie już z niego żartów, nie chce dodatkowo stresować chłopaka, zwłaszcza, że dziennikarze czatują już przy wejściu. Będąc w windzie nakazuje Yuuriemu się uśmiechać, odpowiadać krótko i zwięźle, by pognać na lotnisko i planowo polecieć do Japonii. Brunet stosuje się do zaleceń, lecz gdy tylko wychodzi drzwi windy rozsuwają się dopada do Phichit.

Serce łyżwiarza (Korekta)Where stories live. Discover now