» 8

2.4K 231 36
                                    

Godziny lotu strasznie mi się dłużyły. Tak bardzo chciałam być już w Seulu, że cały czas wierciłam się na fotelu.
Masuku miał w uszach słuchawki i cały czas wpatrywał się w widok za oknem, a Jimin, siedzący obok niego, próbował mnie uspokoić. Ja za to, jak to miałam w zwyczaju, zaczęłam bawić się palcami.

**

Po całych długich i męczących godzinach lotu, nareszcie wylądowaliśmy na koreańskim lotnisku.

Kiedy byliśmy w budynku, ruszyłam biegiem w kierunku wyjścia tak szybko, że chłopaki zostali daleko w tyłu. Dopiero, gdy złapałam taksówkę, dogonili mnie.

- Jednak coś Ci z kiedyś zostało - stwierdził Jimin, próbując wyrównując oddech.

W odpowiedzi tylko uśmiechnęłam się lekko i całą trójką weszliśmy do pojazdu. Od razu powiedziałam, że jedziemy do szpitala.

Na miejscu byliśmy po dość krótkim czasie, bo akurat nie było zbyt dużego ruchu, a kierowca się spieszył.

- Szpital? - zapytał zdziwiony nowy pracownik, jednak nie uzyskał żadnej odpowiedzi.

Gdy wysiedliśmy, zapłaciliśmy mu i, razem z naszymi bagażami, weszliśmy do szpitalnego budynku.

Powiedziałam Masuku, żeby został tutaj, przy recepcji, z rzeczami. Zgodził się, a ja podbiegłam do lady i zapytałam o mojego wujka.

Kobieta w recepcji powiedziała mi, co i jak, więc natychmiast ruszyłam do danej sali. Oczywiście, Park mi towarzyszył.

Zatrzymałam się dopiero przy drzwiach pomieszczenia. Odetchnęłam głęboko i poprosiłam mojego chłopaka, aby poczekał na mnie na korytarzu, na co przytaknął.

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, jak mężczyzna leży nieruchomo na łóżku, cały poobijany i podłączony do różnych urządzeń.

- Ajeossi - szepnęłam, wchodząc do środka.

Usiadłam na krzesełku obok łóżka i położyłam dłoń na jego dłoni.

=JIMIN=

Kiedy Mała weszła do sali, oparłem się o futrynę drzwi i obserwowałem sytuację. Mam nadzieję, że nic nie jest jej wujkowi i to tylko kilka siniaków. No i to samo z Woo Bin'em. On jest dla niej całym światem i nie wyobrażam sobie, żeby teraz go straciła.

Westchnąłem cicho na tą myśl i widok, który miałem przed oczami. Ile ta dziewczyna jeszcze wycierpi?

Żeby jednak jej nie przeszkadzać, usiadłem na jednym z krzeseł, stojących na korytarzu i oparłem głowę o ścianę.

Jeśli będzie chciała zostać tu przez całą noc, zostanę razem z nią. Nie obchodzi mnie też, jak zareaguje prezes na wiadomość, iż jestem z powrotem w Seulu, a nie w drodze do kolejnego kraju.

Moje rozmyślenia przerwał głos, który mimo wszystko znałem. Należał do ciotki Diany.

Odwróciłem głowę w tamtą stronę i zobaczyłem, że kobieta biegnie tu. Wstałem i podszedłem do niej.

- Jimin - stanęła zdziwiona. - Co Ty tu robisz?

- Przyszedłem z Dianą - odparłem zgodnie z prawdą.

- Jest tutaj?

- Ne - przytaknąłem.

Ta na moją odpowiedź oblizała nerwowo usta.

- Myślę, że nie powinna pani teraz tam wchodzić - dodałem spokojnie.

- Słucham? - prychnęła.

- Wie pani, jak skończy się Wasze spotkanie, a sądzę, że to nieodpowiedni czas i miejsce na kłótnie.

- Chcę się spotkać z mężem, jeśli pozwolisz - ominęła mnie, jednak złapałem ją za rękę.

- Proszę chociaż, żeby nie robiła pani wyrzutów Dianie - spojrzała na mnie, rozważając to, co powiedziałem.

- Dobrze - westchnęła, cofając rękę. - Poczekam, aż wyjdzie.

Ja za to nic już nie odpowiedziałem, tylko lekko skinąłem głową, że dziękuję.

Ponownie usiadłem na swoim miejscu, a kobieta kilka krzeseł obok.

Mała wyszła z sali dopiero jakąś godzinę po przyjściu kobiety. Widać było, że płakała. Wychodząc z pomieszczenia, miała spuszczoną głowę.

Przez cały ten czas nie widziałem, aby wchodził tam lekarz, więc myślę, że po prostu jest smutna z powodu tego, co się stało.

Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno. Wtedy dopiero usłyszałem, że wciąż cicho szlocha.

- Uljima - szepnąłem.

- On musi się obudzić, Jimin - spojrzała na mnie zapłakana, a ja otarłem kciukiem jej policzki.

- Oczywiście, że się obudzi - ciotka odezwała się, podchodząc do drzwi.

- Ciocia? - Diana również była zdziwiona, że ją widzi.

- Myślisz, że nie przyszłabym zobaczyć, co z moim mężem? - prychnęła, jak zwykle wrednym tonem.

"Jeśli dobrze pamiętam, BYŁYM mężem" - pomyślałem.

- Nie powiedziałam nic takiego - moja dziewczyna pociągnęła nosem.

- Nieważne - machnęła ręką starsza. - Idź już - po tych słowach chciała wejść do sali, ale tym razem Mała złapała ją za ramię.

- Czy Ty naprawdę nie masz uczuć? - Diana podniosła głos. - Każesz mi wracać do domu, kiedy nie wiem, co będzie z wujkiem i Woo?

- Powiedziałam Ci już, że to oczywiste, iż się obudzą - wyrwała rękę tamta. - Poza tym, nie musisz tu teraz być. Jeśli koniecznie chcesz, przyjdź jutro. Aczkolwiek mogłabyś dać im chociaż teraz odpocząć.

- Czy pani nie przesadza? - wtrąciłem się.

- Masz rację, ciociu - odpowiedziała dziewczyna. - Przyjdę jutro. Ale za to Ciebie widzieć nie będę, mam nadzieję.

Wtedy złapała mnie za rękę i ruszyła w kierunku schodów.

- Mała... - zacząłem.

- Wszystko w porządku - przerwała mi. - Wrócę jutro.

Zatrzymałem się i odwróciłem ją w swoją stronę. W jej oczach znowu były łzy.

- Nie słuchaj ciotki - odparłem.

Ta natomiast wtuliła się we mnie, ponownie zaczynając płakać. Objąłem ją i pocałowałem w czubek głowy.

- Nie mogę ich stracić - wyszlochała.

- Nie stracisz - zacząłem głaskać ją po włosach. - Zobaczysz, niedługo się obudzą. Tylko nie płacz, proszę.

- Mianhe - otarła dłońmi policzki, odsuwając się ode mnie i posyłając mały uśmiech. - Chodźmy już.

- Na pewno nie chcesz zostać? - upewniłem się. - Nie musisz słuchać...

- Na pewno - znowu mi przerwała. - Ogarnę się trochę i wrócę.

- Arasso - westchnąłem, po czym poszliśmy do recepcji, gdzie czekał Masuku.

Dalej nie rozumiem, po co on z nami tu przyleciał. Nie potrzebuję specjalnej opieki tylko dlatego, że nie jestem z zespołem. Wręcz przeciwnie - nie ma takiego zainteresowania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wesołej Wielkanocy~ 😄
Smacznego jajka, mokrego dyngusa i... No 🐇🐣😃

Zapraszam do komentowania = motywacji dla mnie i do następnego :*

Przestań, kocham Cię... 3 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz