» 11

2.6K 233 235
                                    

=JIMIN=

Kiedy się obudziłem, Mała wciąż spała wtulona we mnie. Wczoraj, gdy wróciła z łazienki, nadal była zapłakana.

Co takiego się stało, że cały czas ją tak dołowało?

Gdy tak patrzyłem na jej, spokojną już, twarz, obudziła się.

- Jak się czujesz? - zapytałem, usmiechając się ciepło.

- Lepiej - również uniosła lekko kąciki ust.

Bądź co bądź, ucieszyła mnie ta odpowiedź. Dlatego właśnie pocałowałem ją czule, a dziewczyna oddała gest. Tym razem pocałunek był dłuższy.

Podsunąłem jej bluzkę na tyle, by mniej-więcej odsłaniała brzuch i delikatnie przejechałem opuszkami palców po jej bliznach, a potem położyłem swoją dłoń na talii dziewczyny.

Tę chwilę przerwał nam jednak dzwonek jej telefonu.

Niechętnie przerwałem czynność, gdyż Diana postanowiła odebrać.

Mruknąłem niezadowolony z tego faktu, a ta odsunęła się ode mnie, siadając po turecku i wzięła urządzenie do ręki, następnie odbierając połączenie.

- Wujek się obudził - oznajmiła zadowolona, odkładając smartfona i zwracając na mnie swój wzrok.

- Idziesz do szpitala? - domyśliłem się, na co przytaknęła.

- Idziesz do wytwórni? - zapytała.

- Ani. Dziś mam wolne, dlatego wczoraj jeszcze raz poszedłem.

- A chcesz iść ze mną?

- Jak Ty chcesz, Mała - wzruszyłem ramionami.

- Szykuj się w takim razie - dała mi szybkiego całusa i wstała.

Wzięła z szafy swoje rzeczy i ruszyła do łazienki.

Było tak przyjemnie no...

Westchnąłem, ale mimo wszystko cieszyłem się, że ona się cieszy.

Również wstałem i poszedłem do kuchni, gdzie napiłem się wody.
Po chwili Diana dołączyła do mnie i także się napiła.

- Możemy zjeść później? - spytała niepewnie. - Albo na mieście?

- Pewnie - zaśmiałem się. - Poczekaj tylko chwilkę - też poszedłem się ubrać, zabierając moje ciuchy.

**

Do dormu wróciliśmy jakieś cztery godziny temu i jest już wieczór. Przez ten czas obejrzeliśmy dwa filmy i jesteśmy właśnie w trakcie trzeciego.

Jeśli chodzi o wujka Diany... Wszystko z nim w porządku. Oczywiście, jest poobijany, ale nic nie zagraża jego zdrowiu ani życiu. Przez ten fakt moja dziewczyna jest cały czas uśmiechnięta. Nie chcąc psuć jej tego humoru, nie pytałem o wczoraj. Zapytam, ale nie dzisiaj.

Tak więc, aktualnie siedzimy w salonie, na kanapie i oglądamy kolejny film.

- Oppa~. Przyniesiesz ciastka? - poprosiła Diana w pewnym momencie, robiąc przy tym wielkie oczka.

No i jak mógłbym jej odmówić?

Było mi wygodnie, gdyż ta miała głowę na moich kolanach, ale wstałem i ruszyłem do kuchni.

Podszedłem do szafki, gdzie miały znajdować się owe słodycze, ale nie znalazłem ich tam.

- Mała - zawołałem. - A dokładnie gdzie są te ciastka?

- Tam, gdzie zawsze! - usłyszałem w odpowiedzi. - Szafka nad zlewem!

No, więc otworzyłem ją raz jeszcze i przeszukałem uważnie. Jakim cudem ich nie zauważyłem za pierwszym razem?

Jednak ten dzień będę musiał zaliczyć do pechowych. Dlaczego? Otóż, kiedy sięgałem po słoik ze słodkościami, ten wyślizgnął mi się z rąk i upadł na podłogę, rozbijając się.

"Brawo, Park..." - pomyślałem.

Następnie zacząłem zbierać rozbite szkło i ciastka, wyrzucając je do kosza.

Żegnajcie, ciasteczka...

W tym czasie przy wysepce kuchennej pojawiła się Diana.

- Co tu się stało? - uniosła lekko brwi.

- Sięgałem po ten słoik z ciastkami, ale... Aish - po moim palcu wskazującym poleciała krew.

Powiedzcie mi, że ten dzień nie jest pechowy...

- Pokaż mi to - nakazała dziewczyna.

- Mała, nic mi nie jest. To tylko ma... - przerwałem, gdy spojrzałem na nią, która wręcz zabijała mnie wzrokiem.

Aż mi się zimno zrobiło, br.

- Idź do salonu, zaraz przyjdę - powiedziała, a ja posłusznie udałem się do pomieszczenia obok.

Ta dziewczyna bywa czasem przerażająca.

Usiadłem na kanapie i spojrzałem na mój palec. Tak naprawdę rana była wielkości ziarenka ryżu. Owszem, trochę piekło, ale nie przesadzajmy. Jestem dzielnym mężczyzną, tak?

Diana wróciła po chwili z apteczką w rękach. Usiadła przede mną po turecku i otworzyła ów piekło, wyciągając wodę utlenioną. Polała nią rankę, a ja nawet nie miałem czasu, by zareagować, bo Mała zaklejała mi już palec plasterkiem w księżniczki.

- Tyle zamieszania w sumie o nic. Innych plasterków nie było? W tym czuję się mało męsko - na moje słowa zaśmiała się pod nosem.

- Dodaje Ci uroku, Oppa - stwierdziła szatynka, uśmiechając się uroczo.

Sam nie wiem, kiedy zacząłem się jej przyglądać.

Jej ciemne oczy, blada cera i rumiane policzki; długie, brązowe włosy, które teraz są spięte w niedbałego koka.
Cieszę się, że ją mam.

Musnąłem jej różane wargi. Dziewczyna nie opierała się, wręcz przeciwnie - oddała się pocałunkowi, który przerodził się w bardziej czulszy.

Delikatnie podniosłem ją, po czym położyłem na kanapie. Zdjąłem z siebie koszulkę, po chwili robiąc to samo z odzieżą Diany. Nie protestowała.

Badałem ostrożnie jej ciało. Szpeciły je blizny, które według mnie były piękne. Zresztą tak samo, jak ona cała.

Nie miałem zamiaru jej zostawić ani z powodu kilku blizn ani przez jej przeszłość. Kocham ją nad życie i to się nie zmieni.

Odsunąłem się od niej, żeby nabrać powietrza.

- Mała, czy Ty...

- Ne, Oppa. Chcę - uśmiechnęła się delikatnie. - Saranghae, Jimin.

- Ja Ciebie też, Mała - odwzajemniłem uśmiech i ponownie ją pocałowałem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No, to doczekaliście się tego rozdziału xd

Dziękuję pewnej osobie (mojej mamie z wattpada xD) za pomoc w napisaniu tej drugiej części, bo bez niej... Nie byłoby prawdopodobnie tej sytuacji xd

Także no... Mam nadzieję, że się podoba 😃

Zapraszam do komentowania = motywacji dla mnie i do następnego :*

Przestań, kocham Cię... 3 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz