» 38

2K 210 107
                                    

Mimo, iż zasnęłam dopiero po godzinie trzeciej, obudziłam się o siódmej.

Odkąd Jimin wczoraj opuścił to mieszkanie, cały czas czułam się okropnie.

Przyleciał tu specjalnie, a ja skłamałam, że go nie kocham. Teraz w tej całej sytuacji idiotką jestem ja. I to gorszą niż Isoruko.

Wstałam dopiero po godzinie, którą przeleżałam w łóżku, próbując wrócić do snu, jednak daremnie.

Skierowałam się do łazienki, gdzie ubrałam czarne rurki z dziurami na kolanach i również czarną koszulkę z krótkim rękawem; jak wczoraj było ciepło – tak dzisiaj jest chłodno.

Następnie umyłam zęby i przemyłam twarz zimną wodą, gdyż wciąż miałam lekko spuchnięte i czerwone od płaczu oczy.

Zeszłam do kuchni właściwie tylko po to, żeby dać jedzenie i picie Meggie, bo sama nie miałam na nic ochoty.

Yah, dlaczego tak bardzo musi mi na nim zależeć?

Kiedy postawiłam pełne miski na podłodze, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.

Po chwili przeglądania kanałów stwierdziłam, że nie ma nic ciekawego, więc wyłączyłam go i uznałam, że wyjdę z psem szybciej niż zazwyczaj to robię.

Narzuciłam na siebie czarną, rozpinaną bluzę z kapturem, wzięłam do ręki klucze, po czym, razem z psem na smyczy, opuściłam mieszkanie, zamykając je oczywiście.

Powiem szczerze, że nawet na to nie miałam chęci. Dlatego właśnie wróciłam zaledwie piętnaście minut po tym, jak wyszłam.

Siedząc z powrotem w moim pokoju i usiłując skupić się na książce, cały czas miałam ochotę znaleźć Jimin'a i cofnąć wszystko, co powiedziałam.

Nie sądziłam jednak, że moje myśli tak szybko przejdą do realizacji.

- Aish, chincha - mruknęłam, zamykając książkę.

Zerwałam się z łóżka i zbiegłam po schodach. Szybko jeszcze zgarnęłam klucze, ubrałam buty i zamknęłam mieszkanie ponownie, po czym pędem wybiegłam z klatki.

Tak naprawdę chłopak może być w każdym warszawskim hotelu albo, co gorsza, w samolocie do Seulu, ale postanowiłam, ze zaryzykuję i sprawdzę tam, gdzie ostatnio zatrzymaliśmy się z zespołem.

Tak więc, ruszyłam niczym struś pędziwiatr do mojego celu, z nadzieją, ze zastanę tam Park'a.

Po około piętnastu minutach sprintu dobiegłam pod hotel.

Szybko weszłam do budynku i skierowałam się do recepcji, po drodze próbując uspokoić oddech.

Za ladą stała kobieta, która mogła mieć koło dwudziestu pięciu lat.

- Przepraszam - zagadnęłam, podchodząc do niej.

- Dzień dobry - uśmiechnęła się. - W czym mogę pomóc?

- Ja... Chciałam zapytać, czy jest tu zameldowany Park Jimin?

- A pani jest...?

- Jego dziewczyną.

- Rozumiem, już sprawdzam - zgodziła się chyba dlatego, że widać, iż nie jestem dla niego obcą osobą. Chociażby po obecnym wyglądzie.

Musiałam czekać niecałą minutę, a to w tym momencie dłużyło się tak, jakby miało trwać dłużej niż wieczność.

- Wymeldował się... - odezwała się po krótkiej chwili i zanim skończyła, weszłam jej w słowo.

- Dziękuję - zdołałam wydusić, następnie odchodząc od lady i idąc w kierunku, z którego właśnie przyszłam.

Przestań, kocham Cię... 3 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz