40

269 46 3
                                    

Siedziałem na moście wśród ciał wielkoludów, razem z Liamem, który ściskał mocno moją dłoń. Słońce powoli wstawało a słuch o Harry'm Potterze zaginął.

-Myślisz że to koniec?- spytałem cicho, kładąc mu głowę na ramieniu.

-Nie wiem... Jeśli masz rację i Sam- Wiesz-Kto złapał Pottera... To w tedy czekają nas jeszcze mroczniejsze czasy. On faktycznie jest naszym jedynym ratunkiem- mruknął.- Jak się czujesz?

-Odrobinę lepiej. Trochę bolą mnie mięśnie ale przeżyję- odpowiedziałem- Naprawdę się zgodziłeś służyć Sam-Wiesz-Komu żeby mnie ratować? Nie powinieneś...

-Nie chciałem cię stracić po za tym... Musiałem go jakoś odciągnąć od ciebie. Samuel miał czas żeby go zabić- pogłaskał mnie po policzku.

-Więc... To była tylko gra?- upewniłem się.

-Brzydzę się śmierciożerców- mruknął.

-To dobrze kochanie- odsunąłem się i cmoknąłem go w usta- Obiecaj że nawet jeśli mieli by mnie zabić, nie przejdziesz na ciemną stronę, dobrze?

-Ja...

-Obiecaj Liam!- spojrzałem na niego groźnie.

-Dla ciebie wszystko najdroższy- złożył pocałunek na moim czole- obiecuję.

Nagle usłyszeliśmy jakiś ruch po swojej lewej i zobaczyliśmy grupę śmierciożerców i Voldemorta z Hagridem na czele, który coś niósł w ramionach. Li szybko wstał i pociągnął mnie do środka, a ja nie protestowałem. Po drodze minęliśmy Nevilla, przyglądającego się pochodzie. 

-HARRY POTTER NIE ŻYJE! Poddaj cie się!- krzyknął Voldemort, a ja stanąłem jak wryty, słysząc te słowa.

Na dziedzińcu pojawiło się więcej czarodziejów nie mogąc uwierzyć w to co słyszą. Jak przez mgłę słyszałem jak Voldemort nawołuje do wstąpienia do jego armii. A później wszystko działo się szybko. Neville z płonącą tiarą przydziału na głowie, to jak odcina głowę wężowi mieczem Gryffindora i ucieczka żywego HARRY'EGO POTTERA.

Na nowo rozpoczęła się wojna.

___________

sorry za lekki poślizg :") 

zamiast popołudniowego maratonu wyszedł wieczorny hahah

Different | Ziam✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz