Rozdział 1."Szepty Muzyki. "

7.3K 525 79
                                    

Tyle pozytywnych komentarzy, że aż pisać się chce! Dziękuje wszystkim za te miłe słowa :)
----------------

Na środku oświetlonej sceny siedziała niska, chuda dziewczyna o długich, blond włosach, opadających na jej piersi przy każdym ruchu. W bladych rękach trzymała wiolonczelę, która wydawała się ogromna przy jej drobnym ciele. Szare oczy miała zaczerwienione, a jej dłonie płynnie poruszały się po strunach. Czerwona, długa suknia falowała delikatnie wraz z płynącą, spokojną muzyką. 

Przed sceną ustawione były rzędy krzeseł, zajęte przez elegancko ubranych ludzi w różnym wieku. Jedni słuchali, drudzy rozglądali się w zastanowieniu po sali. Ich twarze ginęły w tłumie widzów. Tylko jeden mężczyzna, siedzący po prawej stronie przedostatniego rzędu miał zamknięte oczy. Wyglądał jakby spał.

Abigail nie mogła przestać mu się przyglądać. Tylko dzięki wyćwiczeniu nie myliła chwytów. Był piękny. Nie przystojny. Przerażająco, niemal nierealnie piękny. Twarz miał idealną, nieskalaną żadnym grymasem. Mimo fascynacji poczuła się lekko urażona. To nie był koncert, na który wychowawczyni zabrała klasę, a oni poszli, żeby nie mieć lekcji. Nikt nie kazał mu tu przychodzić.

Mężczyzna jednak gwałtownie otworzył oczy, a ona zapadła się w szmaragdową głębię. Kolor ten był krystalicznie czysty, wydawał się wręcz namalowany, ale też stary i wypłowiały ze smutku. Zahaczyła palcem o strunę, lecz na szczęście nie zgubiła rytmu. Nie wyglądał na zaspanego- stwierdziła.- Cały czas słuchał?

Jej też często zdarzało się słuchać z zamkniętymi oczami. Szybko się jednak nauczyła, że tak nie wypada. Nikt nie rozumiał, że skupia się na muzyce. Uważali to za brak szacunku i dobrego wychowania. W takich miejscach jak opera bądź filharmonia to po prostu nie było akceptowane.

Cała uraza z niej wyparowała. Miała ochotę niemal się uśmiechnąć, lecz przygryzła wnętrze swojego policzka, powracając wzrokiem do wiolonczeli. Przeciągnęła smyczkiem po strunach, wydobywając,  jak najdłuższy dźwięk tylko mogła, i zakończyła utwór.

Po chwili ludzie wstali, a w całej sali rozległy się oklaski. Abigail podniosła się, opierając wiolonczele o drewniane krzesło, i, nie mając pojęcia, co zrobić, ukłoniła się lekko. Gdy oklaski ucichły, ruszyła ku zejściu ze  sceny, po drodze szukając wzrokiem tego pięknego mężczyzny, lecz nie mogła go dojrzeć w tłumie.

Kiedy tylko postawiła nogę na panelach, matka chwyciła ją w objęcia, ukrywając łzy, które napłynęły jej do oczu.

- Jestem taka dumna- wyszeptała.- Tak bardzo dumna!

Abigail uśmiechnęła się szeroko i delikatnie odsunęła. Matka spojrzała na nią szarymi, niemal takimi samymi, co jej, oczami, po czym założyła za ucho córki długi, falowany kosmyk.

- Po kim ty jesteś taka utalentowana?- zaśmiała się wzruszona.- Bo na pewno nie po mnie!

Abigail tylko ponownie się uśmiechnęła i pozwoliła kolejny raz objąć, lecz  gdy jej matka chciała się odsunąć, poczuła silne szarpnięcie za ucho.

- Ał!- jęknęła.

Zauważyła, że kilka długich, brązowych włosów wplątało jej się w kolczyk. Krzywiąc się, spróbowała je wyplątać w asyście głośnego narzekania.

- Nie ciągnij tak! Jezu, zaraz mi wszystkie włosy wyrwiesz. Po prostu zdejmij ten kolczyk!

Westchnęła, lecz posłusznie go wyjęła, podając matce. Ta sama zaczęła rozplątywać swoje włosy i w końcu, po kilku cholerach, oddała go Abigail.

- Chciałabym zostać dłużej, ale muszę być jutro w pracy- westchnęła żałośnie.

- Wiem mamo. Dziękuje, że w ogóle przyjechałaś.

Nostalgia LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz