Rozdział 9."Kłamiesz, Abigail."

2.8K 229 44
                                    

Niepewność. Właśnie to czuła. Nie była już zdezorientowana, smutna czy pogrążona w melancholii, ale niepewna każdego słowa, które padło z jej słów, każdego kroku, który stawiała. Miała wrażenie, że w każdej chwili ziemia może się pod nią otworzyć i pochłonąć, tak po prostu kończąc to wszystko.

A najmniej pewny wydawał się w tym wszystkim Lucjan.

Lecz czy tak naprawdę cokolwiek jest pewne? Można zamknąć się w szczelnym pokoju, owinąć folią bąbelkową, a wciąż istnieje prawdopodobieństwo, że chociażby uderzy w ciebie meteoryt. Nic nie jest pewne.

Może oprócz śmierci.

O tym właśnie myślała Abigail, siedząc w końcu na pierwszych po chorobie wykładach. Wciąż drapało ją w gardle, brała tabletki do ssania jedna za drugą, lecz nie mogła już wytrzymać w pokoju. Miała wrażenie, że te cztery ściany naciskają na nią coraz bardziej, aż w końcu zmiażdżą.

Tylko te zajęcia miała wspólnie z Claire, która siedziała obok niej wpatrując się z westchnieniem w zegar. Abigail mogłaby przysiąc, że liczy upływające sekundy. Sięgnęła do torby i dyskretnie wzięła ostatnią tabletkę do ssania, jaka jej została. 

Gwałtownie zadzwonił dzwonek. Wszyscy odetchnęli z ulgą, włącznie z Abigail, i zaczęli pakować swoje rzeczy. Claire czym prędzej wrzuciła wszystko do torby, po czym wypadła z sali jako pierwsza. Abigail wywróciła oczami i ruszyła powoli w jej ślady. Pożegnała się krótko z wykładowcą, a ten, jakimś cudem słysząc ją przez okropny gwar głosów, mruknął "Do widzenia". 

Wyszła przed budynek. Lekko przeciągnęła się i poczuła jak jej zesztywniałe mięśnie pieką żywym ogniem. Obrzuciła otoczenie roztargnionym spojrzeniem. Mimowolnie pragnęła ujrzeć Lucjana, ale go nigdzie nie było. Dostrzegła za to Claire, stojącą z Tonym. Wyglądało na to, że się kłócili. Chłopak wymachiwał rękami, a ona spoglądała na niego spod łba, tupiąc nogą niczym małe dziecko. Abigail nie chciała się wtrącać w ich sprawy, jednak nie potrafiła odwrócić spojrzenia.

Nie mogła usłyszeć głosów, lecz wyglądało to tak, jakby Tony próbował coś wyjaśnić Claire, lecz ta, jak to Claire, twardo trzymała przy swoim. Wtedy chłopak uniósł spojrzenie prosto na nią. Zamknął gwałtownie usta i odwrócił się, rzucając Claire ostatnie twarde spojrzenie.

Współlokatorka również na nią spojrzała, wzdychając. Wydawała się zmartwiona, jednak nie podeszła, aby porozmawiać, tylko skierowała się w przeciwnym kierunku, niż udał się Tony. Abigail poczuła, jak dziwna niepewność wbija w nią głębiej swoje szpony, trzyma zbyt mocno, by ją odrzucić.  Wiedziała jednak jedno. Rozmawiali o niej. Zdecydowanie rozmawiali o niej.

Przetarła wilgotnymi dłońmi twarz. Może jednak powinna znowu się położyć? Bo wyglądało na to, że zaczynała dostawać paranoi. Nie musieli rozmawiać o niej, mogli rozmawiać o stu tysiącach innych spraw, które ich poróżniły. Nie wszystko kręci się wokół niej.

Nie wszystko, a jednak miała wrażenie, że zbyt dużo. 

Spacerowała do późnego wieczora. Przeszła całe miasto wzdłuż i wrzesz, dopóki jej żołądek nie zawarczał z głodu niczym niedźwiedź. Podeszła do małej budki na kółkach, całej pomalowanej jasną, niebieską farbą. Wielki, żółty napis nad oknem głosił "HOT- DOGI!". Zamówiła jednego z jak największą ilością surówki i tłustych sosów. Nagle zadzwonił jej telefon. Wyjęła go, spoglądając na ekran. Czarne litery, uderzyły w nią swoim znaczeniem. "TATA". Patrzyła z niedowierzaniem w ekran, aż odgłos uporczywego piszczenia nie zaczął irytować innych ludzi, czekających na swoje zamówienie. Wyciszyła telefon i schowała go do kieszeni. Odebrała hot- doga, wpatrując się w niego jak w zjawę z zaświatów. Ojciec dzwonił. Pierwszy raz odkąd wyjechała na studia. Czego chciał? Pewnie dowiedział się wszystkiego od matki i był wściekły. Nie miała zamiaru znowu być dla niego workiem treningowym, na którym może się wyładować. Nie znowu. Już nigdy.

Nostalgia LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz