Rozdział XIII."Przecież nie ożywisz śmierci, prawda?".

925 115 16
                                    


Anielica siedziała nieopodal opustoszałego, niegdyś zamieszkiwanego przez ludzi ogrodu. Dłonie miała wplątane w swoje długie, rude włosy, a głowę pochyloną, czoło wsparte na przyciągniętych do klatki piersiowej kolanach. Brała głębokie, powolne wdechy, Lucyfer mógł usłyszeć ich świst w tej bezkresnej ciszy. Nagle padł na nią cień. Michael wylądował dwa kroki przed nią, składając swoje ogromne, białe skrzydła za plecami.

– Mam dla ciebie zadanie, Aurumo– oznajmił.

Auruma gwałtownie podniosła głowę. Jej złote oczy były wypełnione łzami, twarz zaczerwieniona, emanowała strachem, ale też wściekłością. Dopiero teraz Lucyfer zorientował się, że płakała.

  – Niczego nie zrobię, dopóki nie spotkam się z Rihedą– warknęła.

Michael zamarł w bezruchu. Mięśnie na jego szyi napięły się, przypominając linie wykute w marmurze. Pięści zacisnęły się, jakby ledwie powstrzymywał je od uderzenia, od stłuczenia tej szklanej, niezwykle cienkiej powłoki ułudy.

– Nie zapominaj, kim jestem– syknął– A kim jesteś ty! Nie będziesz stawiać warunków.

Jego ton sprawił, że Auruma skuliła się przerażona. Wciąż wypełniona furią, lecz świadoma, że jeśli powie za wiele, będzie cierpieć. Chciała otworzyć usta, chciała stawiać warunki.

  – Rozumiesz?!– wrzasnął Michael, sprawiając, że podskoczyła.

– Tak– szepnęła, a z jej pięknych oczu wypłynęło więcej łez.– Tylko błagam, powiedz mi, co się z nią dzieje. Nie mogę znieść niewiedzy.

Lucyfer przetarł ręką twarz. Wszystko szło źle, w nie tym kierunku, co powinno. Nie mógł pozwolić, aby jego plan upadł już przy pierwszej przeszkodzie, szczególnie, że nie miał już wielu opcji, które przez ten cały czas wyczerpały się niemal do sucha.

 Michael odetchnął i rozprostował palce. Jego skrzydła lekko opadły, dotykając końcami chłodnej trawy.

– Lucyfer zaraził ją, nie wiemy czym i nie możemy pozwolić, aby ktokolwiek się do niej zbliżył. Nie możemy pozwolić wybuchnąć panice.

– Zaraził?– szepnęła Auruma, podnosząc się powoli z ziemi.

– Tak– Michael położył dłoń na jej ramieniu, przyglądając się jej ze współczuciem.– Nie wiem, czy Richida przeżyje. Bardzo mi przykro.

Auruma zaczęła kręcić głową, więcej łez napłynęło do jej oczu. Michael cofnął się o krok i oznajmił.

– Zlecę to komuś innemu. Ty odpocznij.

Po tych słowach wzbił się w górę, owiewając podmuchem stojącą w bezruchu Aurumę. Lucyfer zacisnął pięści na gałęziach wbitych w jego palce. Zwątpienie przygasało, coraz bardziej z każdą chwilą, stawało się jedynie słabym płomykiem w tak bezkresnym mroku, że żadne oczy nie mogły go dostrzec. Jednak wciąż istniało, a on musiał je podsycić, poddać w zwątpienie słowa Michaela.

Gałęzie przybrały delikatny, zielony blask od dłoni Lucyfera, impuls, który przepłynął przez wszystkie komórki drzewa, który sprawił, że twarz Aurumy została porażona jaskrawym złoto- srebrnym światłem. Anielica odwróciła głowę, zaskoczenie rozjaśniło jej oczy niczym monety. Nie miała żadnego logicznego powodu, aby poddawać w zwątpienie słowa Michaela. Zawdzięczała mu wszystko, a Lucyfer był ojcem kłamstw, bawił się w słowne gierki, cieszył zasadzaniem zwątpienia.Mimo to niepokój nie chciał odejść, uczepił się jej niczym księżyc dziennego nieba.

Gdy błysk zaniknął, Auruma spojrzała na Drzewo Życia, biorąc głęboki oddech. Jej usta wykrzywiły się, jakby kolejna fala rozpaczy próbowała się przez nie przebić, a one były jej jedyną barierą.

Nostalgia LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz