Rozdział 17. "Drzewo Życia."

2.2K 189 83
                                    

Drzewo Życia.

Drzewo mogące dać nieśmiertelność jednym, swoim owocem.

I stało przed jej akademikiem.

- Co...- urwała i przełknęła z trudem, obserwując z niedowierzaniem szumiące na wietrze, bursztynowe liście.- Co o-ono tu r-robi?

- Zasadziłem je- powtórzył Lucyfer, przenosząc wzrok na Abigail.- Zaraz po tym jak Michael zabił Nir i odciął mi skrzydła.

- Ale...- Odetchnęła powoli.- Drzewo Życia rośnie w niebie, tak? Więc czemu jest tutaj?- wydukała i zrobiła niepewny krok do przodu.

- Jeśli jest tutaj, nie może być dłużej w niebie- stwierdził tylko.

Postąpiła o jeszcze jeden krok, a gdy Lucyfer jej nie powstrzymywał, delikatnie dotknęła dłonią chłodnej, twardej kory. Przyglądała się uważnie jej fakturze, która niczym nie różniła się od innych drzew w okolicy.

- Czemu to zrobiłeś?- zdziwiła się.

- Mówiłem już, że dla swojego obowiązku zrobię wszystko. Przez miliardy lat byłem strażnikiem tego drzewa. Nie mogłem pozwolić, aby dostało się w ręce Michaela.

- Więc przesadziłeś je na ziemię. Tak po prostu.- Pokręciła głową i zamilkła.

Ten stary dęb mógł dać nieśmiertelność. Mógł dać nieśmiertelność jej. Prawdziwą nieśmiertelność. Pozbawiającą ją duszy i wszystkiego, co przyjmowała za pewnik. Wszystkiego, co czyniło ją człowiekiem.

Lucyfer stanął obok niej. Wyciągnął rękę ku najbliższej, cienkiej gałązce, a ta wydłużyła się i okręciła szczelnie wokół jego dłoni. Obserwowała z niedowierzaniem, jak małe listki przyległy do jego skóry, niemal się w nią wtapiając. Stawały się częścią Lucyfera.

- Od jakiegoś czasu przychodzę tu dzień w dzień w nadziei, że otrzymam odpowiedź- wyjaśnił, po czym drugą rękę ułożył na pniu, obok jej dłoni.

Kora ożyła pod jego dotykiem. Stała się niezwykle ciepła i miękka, delikatna niczym satyna, choć jej wygląd się nie zmienił. Abigail przesunęła po niej palcami z zachwytem, ledwie rejestrując słowa Lucyfera.

- Odpowiedź?- Zmarszczyła brwi, zmuszając się do skupienia na jego głosie.

- Na moją prośbę.- Czuła na sobie jego wzrok, lecz mimo tego, wciąż obserwowała drzewo. Nie mogła teraz na niego spojrzeć. Po prostu nie potrafiła.- Aby uczynić cię nieśmiertelną.

Zamknęła oczy i oparła czoło o swoje wystawione ramie. Pragnęła, by ich bajka miała swoje szczęśliwe zakończenie, lecz gdy otrzymała taką możliwość, czuła, że to dla niej za dużo. 

Żyć wiecznie. Patrzeć jak cywilizacje upadają i powstają jedna za drugą, jak technologia zmienia każdy aspekt życia człowieka...

I nie być dłużej jednym z nich. Żyć na pograniczu światów, kryjąc to, kim się naprawdę jest. Nie móc już nigdy się wycofać. Lecz być z Lucyferem.

- Abigail- usłyszała jego głos obok swojego ucha.- Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi, więc proszę cię, nie katuj się tym.

Jak mogła tego nie robić? Z całego serca pragnęła być z Lucyferem, ale... nieśmiertelność? Była przerażona samą tą wizją. Tyle rzeczy mogło potem pójść nie tak. Ich związek, to kim byli. Ciągle trwając przy sobie, mogliby się nawet znienawidzić.

Kolejny raz zerknęła na tańczące w powietrzu liście i w końcu odwróciła się ku Lucyferowi. Spojrzała na tą piękną twarz, czując, jak coś ściska boleśnie jej serce. Uniosła dłoń i przejechała palcami po ostrej, wyrazistej krawędzi jego szczęki.

Nostalgia LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz