Rozdział I. "Nie musiał umrzeć, by trafić do piekła."

1.7K 153 50
                                    

Boy Epic- Scars.

Lucyfer obserwował dzieci, śmiejące się i biegające dookoła zjeżdżalni. Gdy jedno z nich upadło na piach, drugie dotknęło jego pleców, krzycząc " Berek! Teraz ty gonisz!". Leżący chłopczyk zaniósł się płaczem, a jego matka zerwała się z żółtej ławki.

Kiedy tylko znalazła się obok dziecka, Lucyfer podszedł do miejsca, gdzie wcześniej siedziała. Na jego twarzy widniał radosny, delikatny uśmiech, lecz oczy były szmaragdowym płomieniem gniewu. Stanął za oparciem ławki, kładąc ręce na ramionach staruszka o krótkich, siwych włosach, które sterczały dookoła jego głowy. Ciemnoniebieskie oczy zamarły, usłyszawszy te kilka słów wypowiedzianych pięknym, śpiewnym głosem.

- Będę bawił się ogniem jak dziecko zapałkami i spalę was wszystkich. - Lucyfer nie odrywał spojrzenia od chłopca, który przytulał się do matki, pociągając zaczerwienionym nosem.

- Nie możesz spalić czegoś, co pochodzi z ognia- syknął demon.

Lucyfer czuł jego napięte mięśnie pod palcami. Wzdychał gorzko- miedziany zapach strachu, zatapiał się w nienawiści i destrukcji, które szeptały mu do ucha, aby bez żadnych pytań poderżnął mu gardło. Nie mógł jednak wyładować swojego gniewu jedynie na płotce sterowanej jak szmaciana lalka na sznurkach.

Był pierworodnym, był Niebem, niósł światło, światło nadchodzącej sprawiedliwości.

- Jesteś pewien?

Matka chłopca napotkała spojrzenie Lucyfera. Uśmiechnął się do niej szerzej, na co zarumieniła się i odwróciła wzrok. Nie potrafiła dostrzec tej czystej nienawiści, która w nim buzowała. Jedyne, co widziała, to piękną, zbyt piękną twarz.

- Mogę spalić was wszystkich, chyba że powiesz mi, gdzie jest Michael.

Demon spiął się jeszcze bardziej i nagle wybuchnął gwałtownym, niepohamowanym śmiechem przypominającym skrzeczenie kruków. Kilkoro dzieci oraz rodziców spojrzało na niego zaskoczonych, a w dłoni Lucyfera zalśniło srebrne ostrze miecza. Przywarło do gardła staruszka, wywołując akompaniament krzyków, płaczu i panicznej ucieczki.

Z bladej skóry mężczyzny spłynęły rubinowe krople krwi, odbijając promienie ledwie ukazującego się na niebie słońca.

- Szukasz Michaela?! Michaela?!- Śmiech przybrał na sile.

Oczy Lucyfera zabłysły, ukrywając jego zaskoczenie.

- A kogo innego miałbym szukać?

Nie otrzymawszy odpowiedzi, mocniej przycisnął ostrze do gardła mężczyzny, sprawiając, że ten jęknął z bólu.

- Nic ci nie powiem, Cherubie- wycharczał, sięgając dłońmi bezsilnie do gardła. - To my cię spalimy! Nie masz dłużej za sobą armii! Zniszczymy cię tak, jak ty zniszczyłeś jego!

- Kogo takiego zniszczyłem?

Demon jedynie zaśmiał się ponownie.

W oddali rozległy się syreny policyjne, na których dźwięk nawet nie drgnął. Srebro miecza powoli zaczęło żarzyć się zieloną poświatą równie intensywnie jak oczy Lucyfera. Wyryte na nim liście spłynęły złotą krwią, która wylała się ku rzeczywistości.

- Nie zdołasz nas spalić! On cię dosięgnie!- wrzasnął staruszek.

Syreny stały się ogłuszające. Radiowozy zaparkowały na trawniku tuż obok nich. Drzwi trzasnęły, pistolety się odbezpieczyły.

- Puść go!- krzyknął jeden z policjantów.

Lucyfer bardzo powoli obszedł ławkę, wciąż trzymając ostrze przy gardle staruszka. Gdy świecące oczy napotkały spojrzenie Dariusa, ten odetchnął zszokowany, przełykając ślinę.

Nostalgia LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz