Rozdział VI."Tylko oni, ty i ja jesteśmy tu prawdziwi."

1.2K 120 35
                                    


Gdy tylko wszedł do pałacu z instrumentem pod pachą, wyczuł zmytą niedawno krew, krzyki cierpienia, które zostały już na wieczność zawarte w ścianach podziemia, wspomnienia, które nawet po śmierci nie zniknął. Spojrzał na stojącego przed nim, nastoletniego chłopca o ciemnej skórze rozjaśnianej sztuczniej pyłem z kredy, czarnych oczach, które obrysowywały dookoła czarne linie, i rozłożystej peruce przypominającej odcieniem grafit. Po jego szczupłej sylwetce spływała biała, luźna tkanina, a na prawym nadgarstku widniał ciasno opleciony skarabeusz. 

Książę, zwany po swoim ojcu Dżeser z przydomkiem, Teti, natychmiast utkwił spojrzenie w jego twarzy, tak innej od tych, które widywał na co dzień: zbyt pięknej, niezwykle bladej o zielonych jak oszlifowane szmaragdy oczach, które przyciągały jak magnes. Były żywymi, uważnymi kamieniami, droższymi niż jakiekolwiek noszone przez niego na pierścieniach.

- Kogo to miejsce pogrzebało?- zapytał Lucyfer.

Teti aż cofnął się o krok na jego słowa. Zmarszczył grube brwi, chwytając w nieświadomym odruchu za skarabeusza.

- Skąd to wiesz?- szepnął.

- Krew wciąż czuć w powietrzu- stwierdził jedynie Lucyfer, biorąc lirę w obie dłonie.

- Czy ty...- Książę wrócił o krok do przodu, nie spuszczając wzroku z jego oczu i zamilkł. Zabrakło mu słów, to co chciał zapytać po prostu rozwiało się w jego głowie. Przez myśl mu przeszło, że stoi przez bogiem, który ukrywa się za sztuczną, ludzką powłoką. Takich oczu nie mógł mieć żaden człowiek.

- Powiesz mi, kogo odebraliście dzisiaj temu światu?- zapytał ponownie Lucyfer.

Teti mocniej zmarszczył brwi i mocniej zacisnął palce na skarabeuszu. Dopiero kiedy poczuł pod palcami jego ostre krawędzie, puścił gwałtownie.

- Dziś zmarł mój wuj...- powiedział powoli, jakby ważąc słowa i sprawdzając, które jest najlżejsze, które najłatwiej uleci z ust.

- Nie zmarł. Zaszlachtowano go jak zwierzę.- Lucyfer przeciągnął z zamyśleniem palcami po jednym z boków liry.

- Nie powinieneś tego wiedzieć.- Teti pokręcił głową, a peruka lekko zjechała z jego głowy. Natychmiast ją poprawił, przypadkowo muskając swoją twarz i ścierając z niej długi pasek pyłu z kredy.

- Lecz wiem i wciąż chcę usłyszeć odpowiedź.

Książę przełknął ślinę i postąpił o kolejny krok do przodu, po raz pierwszy spuszczając wzrok na lirę oraz biorąc długi, głęboki oddech.

- Słyszałem opowieści o twoich dziełach, Lucyferze. Chciałem zobaczyć je na własne oczy. Ludzie powiadają, że są wykute rękami bogów, a ich brzmienie to ich głosy- zaczął niepewnie, kolejny raz dotykając skarabeusza, na czym po chwili się złapał i opuścił rękę.- Jeśli powiesz mi, jak je tworzysz, to ja opowiem ci, co się dziś wydarzyło w pałacu.

Lucyfer przyjrzał się uważniej Tetiowi, po czym odpowiedział.

- Wyrabiam je własnymi  wspomnieniami prawdziwych bogów. Myślami tworzę światło i nadaję kształt oraz brzmienie, jakie zapragnę.

- Nie rozumiem- stwierdził cicho książę.

Lucyfer chwycił lirę w jedną dłoń, po czym uniósł prawą rękę, pod której skórą zaczęło pulsować zielone światło. Teti otworzył szeroko oczy, szepcząc.

- Jesteś bogiem?

- Nie jestem bogiem, lecz to on mnie stworzył, jestem jego pierworodnym synem.

Nostalgia LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz