Abigail spojrzała na drzwi szarego, kwadratowego budynku. Nad wejściem wisiał ogromny napis "POLICE", lecz nic oprócz niego nie wskazywało na to, że jest to komisariat. Schody były wyszczerbione, parking praktycznie pusty. Nie stał tam nawet żaden radiowóz.
- Dasz radę, Abigail- powiedział Lucyfer, ściskając pocieszająco jej dłoń.
Wcale nie czuła się tak, jakby miała dać radę. Na samą myśl, że znowu będzie musiała wysłuchiwać tych wszystkich insynuacji, zrobiło jej się niedobrze, lecz kiwnęła wbrew sobie głową. Musi to zrobić.
Lucyfer chwycił lewą dłonią jej podbródek i złożył krótki pocałunek na zaciśniętych, bladych ustach. Gdy się odsunął, dostrzegła jak jego oczy dosłownie wylewają z siebie szmaragdowe morze troski. Dzięki temu zrobiło się jej cieplej na sercu, lecz potem do głowy przyszła jej jedna myśl, że i tą troskę za jakiś czas straci.
Wyrzuciła to ze swojego umysłu. To nie był odpowiedni czas na przemyślenia o własnej śmiertelności. Zmusiła się do wejścia na posterunek, który aż oślepiał brudną bielą ścian. Po prawej stronie od drzwi znajdowało się zabudowanie, przypominające kontuar. Sięgało do klatki piersiowej Abigail, jednak dla policjantki stojącej za nim sięgał zaledwie do przepony. Kobieta była niezwykle wysoka i szczupła. Spod policyjnej czapki łypały znudzone, zielone oczy, przypominające pleśń. Brązowe włosy miała związane w cienki kucyk, z którego ześlizgiwała się gumka.
Po lewej stronie od drzwi, przy ścianie znajdowało się kilka krzeseł, a na wprost ciągnął się długi, szeroki korytarz. Kobieta za kontuaru spojrzała na Abigail, pytając.
- O co chodzi?
- Nazywam się Abigail Reed- mruknęła.- Zostałam wezwana na przesłuchanie.
Policjantka zmarszczyła brwi i przeniosła spojrzenie na Lucyfera. Jej spleśniałe oczy rozświetliły się zaciekawione. Wtedy jednak z korytarza wyszedł średniego wzrostku, tylko trochę wyższy od Abigail, mężczyzna. Nie był ubrany w mundur, a w zwykłe ciemne dżinsy i szarą koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. Pod prawą pachą trzymał małą, plastikową teczkę, z której wystawały białe kartki. Jego twarz miała pogodny wyraz, mimo że nie widniał na niej uśmiech. Lekko skrzywiony nos, najprawdopodobniej od złamania, zdobiły u nasady ślady po okularach. Niebiesko- szare oczy uważnie spojrzały na Abigail, lekko zasłaniane przez przydługie, niezwykle jasne blond włosy.
- Abigail Reed, prawda?- zapytał.
- Tak- potwierdziła cicho.
- Proszę ze mną.- Przeniósł obojętnie wzrok na Lucyfera.- Pan musi poczekać.
- Oczywiście- zgodził się i szepnął pocieszająco do Abigail.- Będę na ciebie czekał.
- To może trochę potrwać- stwierdził mężczyzna.
Musiał być detektywem, skoro ubierał się po cywilnemu, lecz nigdzie nie dostrzegała jego odznaki.
- To nic. Poczekam- stwierdził stanowczo.
- Jesteś pewien? Mogę wrócić do domu taksówką- zapytała, lecz troskliwy wzrok Lucyfera odpowiedział sam za siebie.
- Poczekam.
Kiwnęła głową, po czym delikatnie ścisnęła ostatni raz jego rękę. Odsunęła się i spojrzała na detektywa, który wszystkiemu uważnie się przyglądał. Już zbierał informacje.
- Chodźmy.- Kiwnął głową w kierunku korytarza.
Ruszył pierwszy, a Abigail zaraz za nim. Zatrzymali się dopiero przy trzecich z rzędu, czarnych drzwiach. Weszli do małego, klaustrofobicznego pomieszczenia. Jego ściany miały taki sam odcień, co na korytarzu. Pośrodku stał szary stół oraz dwa krzesła naprzeciwko siebie, a na ścianie po lewej stronie znajdowało się nieodłączne lustro weneckie. Detektyw wskazał Abigail krzesło od strony ściany, a sam usiadł tyłem do szyby.
CZYTASZ
Nostalgia Lucyfera
FantasyAbigail jest studentką drugiego roku na akademii muzycznej w Arlington. Podczas swojego pierwszego koncertu poznaje niezwykle pięknego mężczyznę, który od samego początku budzi w niej niepokój. W końcu idealni ludzie nie istnieją. Lucjan jednak jest...