Rozdział 6. "Ludzie są jak melodia."

3.4K 258 34
                                    

We The Kings- Sad Song.

Abigail weszła do pokoju, natychmiast zdejmując z siebie kurtkę, buty oraz rękawiczki. Rzucając przelotne spojrzenie, siedzącej przy swoim biurku Claire, podeszła do stojącego na parapecie czajnika elektrycznego i wlała do niego wodę z butelki. O wiele bardziej opłacalne byłoby zrobić to z kranu w łazience, ale prawie nie czuła rąk. Przyłożyła dłonie do grzejącego się białego, plastiku, który wydawał się jej wręcz gorący, po czym dotknęła nimi zaczerwienionej twarzy

- Aż tak zimno to nie jest- zaśmiała się Claire.

- Jest- zaprzeczyła cicho Abigail, po czym powtórzyła głośniej.- Jest.

- Ile właściwie jest stopni?

Wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia. Odczuwała to tak, jakby była na Antarktydzie.

- Osiem stopni. Po twojej minie, myślałam, że jakieś minus dziesięć- stwierdziła Claire, patrząc na telefon.

Abigail wzięła kubek z ciemnego szkła. Wrzuciła do niego malinową torebkę herbaty, jedyną jaką miały, i zalała, gdy czajnik automatycznie się wyłączył. Najbardziej zmarzła podczas drogi powrotnej. Zdecydowanie mogła nałożyć te grube, różowe skarpetki, które ostatnio kupiła, myśląc właśnie o takiej pogodzie. Teraz prawie nie czuła palców u stóp.

Podeszła ponownie do swoich rzeczy powieszonych na, przyklejonym taśmą do ściany, haku i wyjęła z torby książkę. Położyła ją na na materacu, wracając po herbatę. Delikatnie w nią podmuchała, biorąc malutki łyk. Usiadła na łóżku, przykrywając się wolną ręką kocem. Otworzyła książkę na ostatnim przeczytanym fragmencie, jednak nie dane było jej zagłębić się w lekturę, ponieważ rozległo się pukanie do drzwi.

Claire natychmiast wstała od biurka i skierowała się do nich. Zazwyczaj była ostatnią, która się do tego kwapiła. To Abigail zwykle otwierała drzwi, nie ważne, ze wszyscy przychodzili do jej współlokatorki.

Wpuściła do środka średniego wzrostu, umięśnionego chłopaka o jasnych, niebiesko- szarych oczach oraz przydługich, blond włosach, które kręciły się we wszystkie strony świata. Ubrany był w czarną, polarową kurtkę z kapturem i zwykłe, dość obcisłe dżinsy.

Spojrzał na Abigail, która wymamrotała ciche powitanie.

- Cześć- odpowiedział, uśmiechając się.

Kiwnęła na to głową i przeniosła wzrok na książkę, biorąc kolejny łyk herbaty. Jednak, gdy usłyszała dźwięk rozpinanego suwaka, ponownie uniosła spojrzenie na chłopaka, zdejmującego kurtkę. Zazwyczaj to Claire wychodziła, niż przyprowadzała do siebie znajomych.

Trochę przeszkadzała jej ta wizyta. Miała nadzieję na spokojny wieczór, lecz oczywiście nie mogła Claire niczego zabronić. Co by powiedziała "Nie chce go tutaj"? Nie była rozkapryszonym dzieciakiem. Zamiast tupać nogą wzięła telefon i podłączyła do niego słuchawki. Puściła Sonatę Księżycową, skupiając się na książce.

"Ona spojrzała w moim kierunku, a ja wiedziałem, równie dobrze, co demony, że to przypadek. Podpłynęły do mnie, mówiąc obrzydliwymi głosami, przypominającymi jeżdżenie paznokciami po tablicy. Nie słuchałem ich. Patrzyłem na nią, chcąc, aby ona też nie słuchała.

Lecz to robiła.

Wchłaniała każde, nieznane słowo. Jej piękne, zielone oczy ściemniały. Wraz ze słowami wchłaniała w siebie mrok."

- Ej, Abigail- zagaiła nagle Claire.

Uniosła głowę, wyjmując z uszu słuchawki.

- Tak?

Nostalgia LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz