Rozdział 18

17.9K 580 1
                                    

- Przepraszam, że przeze mnie musiałeś urwać się z pracy. - wydukałam, przełykając resztki śniadania, do spożycia którego zostałam zmuszona, zaraz po tym, jak się uspokoiłam i ubrałam.

- Mer, nawet mnie nie denerwuj. Myślisz, że mógłbym siedzieć w pracy, wiedząc w jakim byłaś stanie? - zapytał, a ja uniosłam na niego wzrok. - Poza tym, jestem szefem, więc to nie był żaden problem. - uśmiechnął się, a ja nie wiedzieć czemu, poczułam się lepiej.

Prawie nie znałam tego mężczyzny, a mimo to, stawał się on dla mnie kimś ważnym i czułam się przy nim bezpieczna.

Dezorientacja ogarniała mój umysł, i naprawdę nie potrafiłam zrozumieć samej siebie.

Connor jest mężczyzną. Powinnam się go bać i trzymać od niego, jak najdalej, ale wcale tego nie robię.

Jest południe. On powinien być w pracy, ale zostawił wszystko i przyjechał do mnie, mimo tego, że o nic go nie prosiłam.

Zrobił to dla mnie? A może to po prostu jego podchody? Może chce mnie zmylić, żeby móc zranić w najmniej odpowiednim momencie?

Różnorakie myśli mąciły mój umysł, a ból głowy, który wcześniej ustąpił, teraz ponownie powrócił, nie pozwalając mi się na niczym skupić.

Przytłoczona, to idealne określenie, które mogę w tym momencie do siebie przypasować.

- Nad czym się tak zastanawiasz?- wtrącił brunet, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Słucham?

- Marszczysz czoło, więc podejrzewam, że właśnie analizujesz całą hordę spraw. Zdradzisz mi coś?

- Um, to nic takiego. - wymamrotałam i włożyłam talerz do zmywarki.

- Zabiorę cię gdzieś. - oznajmił pewnie, a ja zerknęłam na niego zaskoczona.

- Chyba nie jestem w nastroju na...

- Wiem, dlatego trzeba ci poprawić nastrój. - stwierdził i posłał mi szatański uśmieszek. - To jak? Dasz się gdzieś zabrać?

Westchnęłam i założyłam ręce na piersi, rozważając jego propozycję.

Na początku z marszu pragnęłam odmówić, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie chciałam siedzieć samotnie w domu, i martwić swoim stanem przyjaciółek, które żyły w przekonaniu, że dobrze się czuję.

Wystarczy im już zmartwień...

- Dobrze, zgadzam się. - przytaknęłam, a on ponownie się wyszczerzył, sprawiając, że moje serce zalała fala przyjemnego ciepła, którą zignorowałam, bo nie miałam odwagi tego teraz roztrząsać.

Godzinę później dojechaliśmy na miejsce, a ja na jego widok, uśmiechnęłam się szeroko i dosłownie miałam ochotę skakać z radości.

- Naprawdę? Zabrałeś mnie do wesołego miasteczka? - wtrąciłam wesoło.

- Naprawdę. Chciałem, żebyś zaczęła się uśmiechać i najwyraźniej mi się udało.

- Tak, dziękuję! To był świetny pomysł. - odparłam radośnie, a fala szczęście zalała moje ciało.

Nie wiem skąd on wiedział, co ma zrobić, aby poprawić mi humor, ale to... Naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, że pan biznesmen zabrał mnie do takiego miejsca!

Wcześniej nie zwracałam na niego zbytniej uwagi i trzymałam go na dystans, byle tylko mnie nie zranił, ale teraz... Coś się zmieniło i w końcu zaczęłam postrzegać go w kategorii dobrego faceta, a nie potwora, który pragnął mnie jedynie skrzywdzić.

Summer, uważaj! Włącz swój radar. - podpowiadał cichutki głosik w mojej głowie, ale zignorowałam go, nie chcąc go słuchać.

Ruszyliśmy do kasy, by kupić bilety i kiedy chciałam zapłacić za swój, mój towarzysz mi na to nie pozwolił i mimo, że głośno protestowałam to i tak niczego nie osiągnęłam, bo mężczyzna ostatecznie i tak postawił na swoim.

Uparty człowiek!

- To gdzie idziemy najpierw?

- Chodźmy na autodrom! - pisnęłam rozanielona i złapałam go za rękę, ciągnąc go w odpowiednim kierunku, a on zaczął się śmiać i nie powiem...

Spodobało mi się to.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz