Rozdział 32

16.4K 507 5
                                    

Szłam przed siebie, a słone krople ciurkiem płynęły po mojej twarzy, sprawiając, że wszystko dokoła mnie stało się jedną, wielką, rozmytą plamą.

Tak bardzo zatęskniłam teraz za Mikaelem... Chciałam się do niego przytulić, zobaczyć jego uśmiech. Zwyczajnie... chciałam, by do mnie wrócił.

Ale to było... niemożliwe.

Zdawałam sobie sprawę, że nie miałam prawa naskoczyć na Connora, ale... Nie potrafiłam przejść obojętnie wobec tego, jak traktował swoją siostrę.

Siostrę, którą powinien chronić.

Siostrę u boku której powinien stać bez względu na wszystko.

Siostrę, którą powinien szanować i radować się, że miał ją w swoim życiu, bo...

Nigdy nie wiadomo, co przyniesie następny dzień...

I kiedy osoba, która jest dla ciebie całym światem, nagle zniknie.

Pociągnęłam nosem i przyłożyłam dłoń do klatki, pragnąc, by tępy ból, który się po niej rozlał, zniknął.

Kochałam Connora ponad wszystko, ale nie mogłam zrozumieć jego postępowania... I nie chciałam.

Odchodziłam i miałam wrażenie, jakbym właśnie traciła coś ważnego...

Czułam się... Czułam się tak, jakby ktoś nagle wyrwał serce z mojej piersi, pozostawiając po nim jedynie pustkę... Bolesną pustkę.

Connor Harris okazał się kompletnym dup...

Urwałam myśl w połowie, bo niespodziewanie ktoś chwycił mnie za ramię, zmuszając mnie do odwrócenia się.

- Puść mnie! - warknęłam, próbując wyrwać się z uścisku bruneta.

- Summer, uspokój się i...

- Powiedziałam, żebyś mnie puścił! Nienawidzę cię! - wrzasnęłam, i przestałam się szarpać, bo  wszelkie pokłady siły zwyczajnie mnie opuściły.

- Skarbie, dopiero powiedziałaś, że mnie kochasz. - odparł i starł kciukiem łzy z mojego policzka.

- Ale teraz cię nienawidzę. - wydukałam.

Chciałam cofnąć głowę, by uciec od jego dotyku, ale on chwycił mój podbródek między swoje palce i opadł swoimi ustami na moje.

Zacisnęłam wargi, nie zamierzając odwzajemnić pieszczoty, ale Connor przyciągnął mnie bliżej siebie, nie poddając się.

Nie dawaj za wygraną... Nie dawaj za... A cholera!

Mimowolnie rozchyliłam usta, a mężczyzna natychmiast to wykorzystał i wkradł się językiem do mojego wnętrza, splatając go z moim.

To by było na tyle jeśli chodzi o moje samozaparcie...


- Przepraszam, Mer. - wyznał, opierając swoje czoło o moje, a ja westchnęłam.

- Nie tylko mnie powinieneś przepraszać. - wymamrotałam.

- Wiem... Obiecuję, że porozmawiam z Sue. Wybaczysz mi?-zapytał, a ja uniosłam na niego wzrok, topiąc się pod wpływem jego spojrzenia.

I ja miałabym od niego odejść... Aha, jasne... Brak mi do siebie słów...

- Wybaczę, ale nadal cię nienawidzę. - skwitowałam niemrawo, a mężczyzna uśmiechnął się.

- Skarbie, ty mnie nie nienawidzisz. Ty mnie kochasz. - stwierdził wesoło, a ja wywróciłam oczami.

- Przestań się tak szczerzyć, bo ci tak zostanie. - prychnęłam i uniosłam kąciki ust do góry. - Kocham cię, ale i tak jesteś dupkiem.

- Dupkiem? - wtrącił rozbawiony, a ja wzruszyłam ramionami. - Może i faktycznie czasem jestem. Ale ten dupek nie pozwoli ci odejść. Nigdy. Jesteś moim tlenem, Mer. Bez ciebie nie ma życia. Kocham cię.

Łzy na powrót stanęły w moich oczach pod wpływem jego wyznania, a oddech uwiązł mi w gardle.

Kocha mnie...

Przyciągnęłam go do siebie, zarzucając mu dłonie na kark i wpiłam się w jego usta, a on natychmiast odpowiedział na moją pieszczotę.

Potrzebowałam go i... Nie mogłabym już bez niego funkcjonować.

To on sprawił, że stałam się inną osobą i to dzięki niemu poczułam się... bezpieczna.

Wcześniej nie istniało nic prócz strachu, który sprawiał, że nie potrafiłam sobie z niczym poradzić... Uciekałam przed wszystkimi, otaczając się kokonem, byle nie zostać ponownie zraniona.

Byłam słabą, skrzywioną kobietą i...

Nie chciałam, by ona kiedykolwiek jeszcze wróciła.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz