Rozdział 55

14.6K 441 27
                                    

Otaczała mnie ciemność...

Bezdenna ciemność z której nie potrafiłam znaleźć drogi ucieczki.

Wydawała się ona mnie pochłaniać. Powstrzymywać przed jakimkolwiek ruchem.

Zwyczajnie... Pochwyciła mnie w swoje objęcia i nie chciała puścić, choćbym nie wiem jak starała się jej postawić.

Czy ja już umarłam?

Co się ze mną stało?

Co z moimi dziećmi?

Niepokój zdawał się przepływać przeze mnie jak prąd, porażając uśpione cząstki we mnie.

Pragnęłam uciec...

Wrócić do świata rzeczywistego...

Nie mogłam tkwić w tej pustce...

Nie mogłam umrzeć...

Obiecałam, że będę walczyć!

Wydawało się, jakby moje ciało otoczyło mnie skorupą. Nietykalną, nierozerwalną skorupą przez którą nie mogłam się przebić.

Starałam się poruszyć palcem, uchylić powieki, ale... na nic mi się to zdało.

Nie miałam żadnej kontroli nad swoimi odruchami.

Byłam więźniem... Więźniem własnego ciała.

- Mer?

Do moich uszu dotarł znajomy głos... Głos, który sprawił, że cała gama emocji nagle uderzyła w blokadę, uparcie trzymająca mnie w tym mroku, naruszając otaczające mnie ściany.

To niemożliwe... To nie mogło się dziać naprawdę... To nie mógł być on...

- Przepraszam za wszystko co ci się przydarzyło. To tylko i wyłącznie moja wina. Jestem totalnym kretynem. Nigdy nie powinienem był cię zostawiać. Obiecałem, że zawsze będę cię chronił i... nie dotrzymałem słowa.

Ból... Jego wypowiedź była przesiąknięta wyraźnie odczuwalnym bólem.

Boże, on naprawdę tutaj był...

Był przy mnie... Ale dlaczego?

- Proszę tylko o to, byś mnie nie zostawiała, Mer. Musisz walczyć.Nie możesz się nigdy poddać. Nie chcę was stracić...

Poczułam... Poczułam dłoń ułożoną na moim brzuchu, gładzącą go w czułym geście.

On wiedział!

Jezu...

On wiedział o tym, że nosiłam pod sercem jego dzieci!

Był tutaj...

Błagał bym do niego wróciła...

W moich oczach zebrały się łzy, ale nie popłynęły... Zatrzymały się w miejscu... Podobnie jak i ja...

Chciałam uchylić powieki, pragnęłam zobaczyć Connora, ale wciąż odczuwałam zmęczenie, które nie dawało się odgonić.

Dlaczego on przy mnie był?

Dlaczego nie trwał przy kobiecie z którą się związał po naszym rozstaniu?

Musiałam się obudzić... Wyrwać z tego stanu otępienia...

No dalej, Blase!

- A pan wciąż tutaj? Powinien pan wrócić do domu i odpocząć. Pani Blase ma tutaj zapewnioną najlepszą opiekę lekarską.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz