Rozdział 39

14.6K 451 0
                                    

Stałam w garderobie i bezmyślnie wpatrywałam się w ciuchy wiszące przede mną.

Musiałam wybrać coś, w czym mogłam wybrać się do klubu, ale szczerze?

Straciłam całą ochotę na jakikolwiek wypad.

Smutek ogarniał moje wnętrze, niczym kokon, a ja usilnie starałam się go ukryć, nakładając na twarz " przysłowiową" maskę.

Nie chciałam martwić Connora... Wystarczyło już, że pokłócił się z matką... Przeze mnie...

Mężczyzna wyrzucił ją ze swojego domu i kazał zastanowić się nad tym, jak się zachowywała i traktowała innych.
Kobieta odeszła, ale nie sama, bo... Zabrała ze sobą Sue, mimo wyraźnych protestów ze strony nastolatki.

Nie zdążyłam się z nią nawet pożegnać, więc kiedy zadzwoniła do mnie po powrocie do siebie, naprawdę się ucieszyłam, a przygnębienie na moment minęło...

Czarnowłosa przeprosiła mnie za swoją matkę, tak jak wcześniej Connor, ale nie rozumiałam za co... Przecież to nie była ich wina, że pani Harris zareagowała w taki, a nie inny sposób...

Właściwie... nie czułam nienawiści do ich rodzicielki... Nie potrafiłam...

Ona chciała tylko chronić swoje dzieci, czyż nie?

Westchnęłam cicho i objęłam się ramionami, przymykając na moment powieki.

Okłamałam bruneta, mówiąc, że wszystko było dobrze...

Okłamałam go, mówiąc, że nie będę się obwiniać...

Okłamałam go, zapewniając, że nie będę się zadręczać wyrzutami sumienia...

I przez to czułam się jeszcze paskudniej.

Tiffany nazwała mnie dziwką i lafiryndą... Paniusią lecącą na kasę jej bogatego syna.

Nie byłam taka, ale... kiedy ktoś zawzięcie próbuje ci coś wmówić, ty w końcu zaczynasz w to wierzyć...

Postrzegasz to w taki, a nie inny sposób...

Czarne staje się białe...

Białe staje się czarne...

A twoja psychika zwyczajnie zaczyna się sypać, choć wcześniej sądziłaś, że udało ci się ją na powrót złożyć w funkcjonalną, jednolitą całość.

Nie wprowadzaj się w ten stan. Nie jesteś dziwką i nigdy nie byłaś! Nie jesteś winna również temu co cię spotkało. Popatrz na swojego mężczyznę....On wcale nie myśli o tobie w ten sposób. Stanął w twojej obronie, pamiętasz? Czy całkiem wyleciało ci to z główki? - wtrącił głos z tyłu mojej głowy, ewidentnie próbując zwrócić mi zdrowy rozsądek. - Kocha cię i udowodnił to! Ogarnij się wreszcie, bo inaczej wszystko się sypnie, a ty znowu zostaniesz sama bez żadnego wsparcia. Nie będzie przy tobie nikogo, kto mógłby cię wyciągnąć z depresji w którą z pewnością wpadniesz! Żyj dalej i patrz jak to się potoczy. Może jego matka jednak cię polubi, gdy cię pozna? Ona martwi się o swojego syna...

Prychnęłam pod nosem, kręcąc głową.

Tak, pani Harris na pewno mnie polubi. Zwłaszcza wtedy, gdy dowie się, że jej syn trwa u boku... skrzywionej, zgwałconej dziewczyny.

Nigdy nie wymarzę z historii tego, co się wydarzyło... Nigdy. I taka była brutalna prawda.

Dłonie Connora niespodziewanie objęły mnie w talii, przyciskając moje ciało do jego tak, że oparłam się plecami o jego tors.

Wszelkie obawy i paskudne myśli migiem pierzchły z mojej głowy, a ja na powrót poczułam się bezpieczna i przede wszystkim... spokojna.

Tak właśnie działał na mnie pan Harris...

- Wyglądasz jakbyś właśnie rozwiązywała równanie różniczkowe, tak jesteś zamyślona. - szepnął mi do ucha, przyjemnie łaskocząc mnie swoim ciepłym oddechem.

Całe szczęście, że nie mógł dowiedzieć się, co tak naprawdę kotłowało się w moim umyśle...

Odwróciłam się w jego stronę i przycisnęłam usta do jego wilgotnej klatki, składając na niej pocałunek, po czym otaksowałam go spojrzeniem.
Na jego biodrach nisko zwisał ręcznik, ukazując przy tym to idealnie " V", a po jego umięśnionym torsie spływały krople wody.

Uniosłam głowę, momentalnie zderzając się z błękitnymi tęczówkami, które teraz patrzyły na mnie z nieskrywanym pożądaniem.

- Skarbie, jeżeli nadal będziesz patrzyła na mnie tym swoim rozmarzonym spojrzeniem, to na pewno nie dotrzemy na czas do klubu. - wymruczał, a jego usta rozciągnęły się w leniwym uśmiechu, który sprawił, że w moje ciało natychmiast uderzyła fala gorąca.

Uniosłam kącik ust i zagryzłam wargę, międzyczasie zaciskając uda, na skutek podniecenia, które zaczęło mnie pochłaniać.

- W takim razie chyba odrobinkę się spóźnimy. - wyszeptałam i dosięgłam jego ust, łącząc nas w pocałunku.

Świat przestał dla mnie istnieć...

Złe myśli wyparowały...

Byliśmy tylko my...

I tylko to się teraz liczyło.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz