Rozdział 35

15.8K 484 9
                                    

- Jesteś całkowicie pewien, że twoja sekretarka niczego nie słyszała? - wtrąciłam, i oparłam plecy o ścianę windy.

- Mer, pytasz mnie o to piąty raz. - skwitował rozbawiony, a moje policzki pokryły się rumieńcem. - Nie słyszała niczego, bo ściany są dźwiękoszczelne, ale może coś podejrzewać.

Wyszczerzył się, a ja klepnęłam go w ramię, przewracając oczyma.

- No co? Wyglądasz jakby ktoś cię przed chwilą nieźle przeleciał, więc...

- To nie jest zabawne. - przerwałam mu, a on posłał mi figlarne spojrzenie i objął mnie ramieniem, przyciskając swoje usta do moich.

Poddałam się jego pieszczocie i zarzuciłam mu dłonie na kark, mimowolnie przylegając do jego ciała, jak mucha do lepu.

Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo się zmieniłam... Nigdy wcześniej nie zainicjowałam seksu. NIGDY! A teraz...

Okej... Teraz znalazłam odpowiedniego faceta, którego zaakceptowałam i pokochałam całym sercem.

I byłam pewna jednego...

Żadnemu innemu mężczyźnie nigdy nie pozwoliłabym się dotknąć w taki sposób, w jaki dotykał mnie Connor.

Nie, bo żaden nie byłby NIM...

Wyszliśmy z metalowej puszki i skierowaliśmy się w stronę sali konferencyjnej, mijając różnych ludzi, którzy witali się z Connorem.

Rozglądałam się dyskretnie po pomieszczeniach, które znajdowały się na tym piętrze, zauważając, że wszystkie miały ściany w odcieniach jasnego brązu, bądź bieli.

Panował tutaj niezły tłok, lecz wszystko utrzymane było w jak najlepszym porządku, a Connor niezaprzeczalnie cieszył się autorytetem wśród swoich pracowników.

Podziwiałam go za to, że potrafił utrzymać to wszystko w ryzach i...

Zwyczajnie byłam z niego dumna.

Dotarliśmy na miejsce, zatrzymując się przed odpowiednim pomieszczeniem, a brunet natychmiast otworzył mi drzwi, przepuszczając mnie w progu.

Weszłam do środka, momentalnie dostrzegając Sue, i stojącego obok niej... Marka.

Szlag by to...

Jęknęłam w duchu, usilnie próbując stłamsić w sobie niepokój, który bez ostrzeżenia zalał moje wnętrze.

Nic ci nie będzie. Nie wariuj...

- Cześć, Connor. -  wtrącił Mark i uścisnął dłoń bruneta. - Witaj, Summer. Miło cię znowu zobaczyć. - dodał, uśmiechając się do mnie, a mi momentalnie zebrało się na mdłości.

- Tak, fajnie. - skwitowałam niemrawo, zagryzając policzek od wewnątrz.

- Nareszcie się pojawiliście. Ileż można czekać? - wymamrotała Sue, zwracając na siebie uwagę Marka. - Zresztą nieważne... Dobrze, że już jesteście. Załatwcie te swoje ważne sprawy, chłopcy, a my z Summer, poczekamy na dole.

Niechętnie pożegnałam się z mężczyzną i odwróciłam się na pięcie, dołączając do czekającej na korytarzu Sue.

Moją skórę niespodziewanie oblał zimny pot, a ja miałam takie wrażenie, jakby czyiś wzrok wypalał dziurę w moich plecach.

Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam przez ramię, natychmiast napotykając oczy Marka, który wgapiał się we mnie jak sroka w gnat i posłał mi niezrozumiały dla mnie uśmiech.

Pospiesznie zamknęłam za sobą drzwi, a serce podeszło mi do gardła.

Strach rozgościł się w moim umyśle, podsyłając mi niepokojące myśli, a ja nie potrafiłam go z siebie wyplenić.

Chciałam się mylić, ale...podświadomie czułam, że z Markiem coś jest nie tak...

- Summer? Wszystko z tobą w porządku? Strasznie zbladłaś. - wtrąciła Sue, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Tak. Po prostu trochę słabo się poczułam. Może zaczekamy na Connora na dole? - zapytałam, błagając w duchu, by się zgodziła.

- Jasne, nie ma sprawy! - przytaknęła uśmiechnięta i pociągnęła mnie w stronę windy.

Walczyłam ze sobą... Nie mogłam się załamać, gdyż powrót do normalności znowu zająłby mi masę czasu, a poza tym nie chciałam przestraszyć swoim zachowaniem Sue, więc trzymałam się, jak tylko mogłam.

Weszłyśmy do windy i zjechałyśmy na sam dół, a ochroniarz natychmiast obdarował nas uśmiechem.

Usiadłyśmy z Sue na krzesłach i czekałyśmy na Connora, a mój stan emocjonalny powoli zaczął się poprawiać, więc odetchnęłam z ulgą.

Panika zniknęła, bo... dzieliło mnie kilkadziesiąt pięter, od osobnika, który ją we mnie obudził...

- Jak tak dalej pójdzie, to spóźnimy się na seans i zostanie nam tylko komedia romantyczna. - wymamrotała czarnowłosa, a ja uniosłam kąciki ust.

- W takim razie, pójdziemy na komedię romantyczną. - prychnęłam. -  Connor na pewno się ucieszy. Poza tym... Jestem po twojej stronie. Mi taki film nie przeszkadza.

- Ha! Super! Dwie na jednego. Mój braciszek ma przerąbane! - wyszczerzyła się, a ja wzruszyłam ramionami.

- Cóż... O wilku mowa. - wtrąciłam, dostrzegając bruneta, który wyszedł z windy i skierował się w naszym kierunku.

- No nieee... I po naszym romansie. - jęknęła Sue, ale ja przestałam ją słuchać, bo moje myśli zaprzątała już tylko jedna osoba.

Mój chłopak w stu procentach mógł zostać ogłoszony najprzystojniejszym i najseksowniejszym facetem na świecie...

Mężczyzna, widząc, że mu się przyglądam, uśmiechnął się do mnie łobuzersko, a ja natychmiast poczułam nieodpartą chęć, by wpić się w jego usta i...

Ogarnij się dziewczyno! Dopiero co zafundował ci dwa orgazmy, a ty nadal nie masz dość.
Gdzie się podziała stara Summer?

- Wreszcie jesteś. - skwitowała Sue, kiedy brunet przystanął przed nami. - Jedźmy już, bo naprawdę pójdziemy na tą komedię romantyczną!

Machnęła dłonią i nie czekając na nas, ruszyła w stronę wyjścia, mamrocząc coś pod nosem.

- Czasem się zastanawiam, czy ona na pewno jest moją siostrą. - westchnął Harris.

- Można zauważyć pewne podobieństwo. - oznajmiłam rozbawiona. - I nie mówię tutaj tylko o wyglądzie.

Connor wyszczerzył się pod wpływem moich słów, po czym przyciągnął mnie do siebie i zwyczajnie pocałował, po raz kolejny sprawiając, że moje ciało zapłonęło, a cały chłód i strach, który wcześniej czułam, odpłynął w mgnieniu oka.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz