- Jesteś całkowicie pewien, że twoja sekretarka niczego nie słyszała? - wtrąciłam, i oparłam plecy o ścianę windy.
- Mer, pytasz mnie o to piąty raz. - skwitował rozbawiony, a moje policzki pokryły się rumieńcem. - Nie słyszała niczego, bo ściany są dźwiękoszczelne, ale może coś podejrzewać.
Wyszczerzył się, a ja klepnęłam go w ramię, przewracając oczyma.
- No co? Wyglądasz jakby ktoś cię przed chwilą nieźle przeleciał, więc...
- To nie jest zabawne. - przerwałam mu, a on posłał mi figlarne spojrzenie i objął mnie ramieniem, przyciskając swoje usta do moich.
Poddałam się jego pieszczocie i zarzuciłam mu dłonie na kark, mimowolnie przylegając do jego ciała, jak mucha do lepu.
Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo się zmieniłam... Nigdy wcześniej nie zainicjowałam seksu. NIGDY! A teraz...
Okej... Teraz znalazłam odpowiedniego faceta, którego zaakceptowałam i pokochałam całym sercem.
I byłam pewna jednego...
Żadnemu innemu mężczyźnie nigdy nie pozwoliłabym się dotknąć w taki sposób, w jaki dotykał mnie Connor.
Nie, bo żaden nie byłby NIM...
Wyszliśmy z metalowej puszki i skierowaliśmy się w stronę sali konferencyjnej, mijając różnych ludzi, którzy witali się z Connorem.
Rozglądałam się dyskretnie po pomieszczeniach, które znajdowały się na tym piętrze, zauważając, że wszystkie miały ściany w odcieniach jasnego brązu, bądź bieli.
Panował tutaj niezły tłok, lecz wszystko utrzymane było w jak najlepszym porządku, a Connor niezaprzeczalnie cieszył się autorytetem wśród swoich pracowników.
Podziwiałam go za to, że potrafił utrzymać to wszystko w ryzach i...
Zwyczajnie byłam z niego dumna.
Dotarliśmy na miejsce, zatrzymując się przed odpowiednim pomieszczeniem, a brunet natychmiast otworzył mi drzwi, przepuszczając mnie w progu.
Weszłam do środka, momentalnie dostrzegając Sue, i stojącego obok niej... Marka.
Szlag by to...
Jęknęłam w duchu, usilnie próbując stłamsić w sobie niepokój, który bez ostrzeżenia zalał moje wnętrze.
Nic ci nie będzie. Nie wariuj...
- Cześć, Connor. - wtrącił Mark i uścisnął dłoń bruneta. - Witaj, Summer. Miło cię znowu zobaczyć. - dodał, uśmiechając się do mnie, a mi momentalnie zebrało się na mdłości.
- Tak, fajnie. - skwitowałam niemrawo, zagryzając policzek od wewnątrz.
- Nareszcie się pojawiliście. Ileż można czekać? - wymamrotała Sue, zwracając na siebie uwagę Marka. - Zresztą nieważne... Dobrze, że już jesteście. Załatwcie te swoje ważne sprawy, chłopcy, a my z Summer, poczekamy na dole.
Niechętnie pożegnałam się z mężczyzną i odwróciłam się na pięcie, dołączając do czekającej na korytarzu Sue.
Moją skórę niespodziewanie oblał zimny pot, a ja miałam takie wrażenie, jakby czyiś wzrok wypalał dziurę w moich plecach.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam przez ramię, natychmiast napotykając oczy Marka, który wgapiał się we mnie jak sroka w gnat i posłał mi niezrozumiały dla mnie uśmiech.
Pospiesznie zamknęłam za sobą drzwi, a serce podeszło mi do gardła.
Strach rozgościł się w moim umyśle, podsyłając mi niepokojące myśli, a ja nie potrafiłam go z siebie wyplenić.
Chciałam się mylić, ale...podświadomie czułam, że z Markiem coś jest nie tak...
- Summer? Wszystko z tobą w porządku? Strasznie zbladłaś. - wtrąciła Sue, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak. Po prostu trochę słabo się poczułam. Może zaczekamy na Connora na dole? - zapytałam, błagając w duchu, by się zgodziła.
- Jasne, nie ma sprawy! - przytaknęła uśmiechnięta i pociągnęła mnie w stronę windy.
Walczyłam ze sobą... Nie mogłam się załamać, gdyż powrót do normalności znowu zająłby mi masę czasu, a poza tym nie chciałam przestraszyć swoim zachowaniem Sue, więc trzymałam się, jak tylko mogłam.
Weszłyśmy do windy i zjechałyśmy na sam dół, a ochroniarz natychmiast obdarował nas uśmiechem.
Usiadłyśmy z Sue na krzesłach i czekałyśmy na Connora, a mój stan emocjonalny powoli zaczął się poprawiać, więc odetchnęłam z ulgą.
Panika zniknęła, bo... dzieliło mnie kilkadziesiąt pięter, od osobnika, który ją we mnie obudził...
- Jak tak dalej pójdzie, to spóźnimy się na seans i zostanie nam tylko komedia romantyczna. - wymamrotała czarnowłosa, a ja uniosłam kąciki ust.
- W takim razie, pójdziemy na komedię romantyczną. - prychnęłam. - Connor na pewno się ucieszy. Poza tym... Jestem po twojej stronie. Mi taki film nie przeszkadza.
- Ha! Super! Dwie na jednego. Mój braciszek ma przerąbane! - wyszczerzyła się, a ja wzruszyłam ramionami.
- Cóż... O wilku mowa. - wtrąciłam, dostrzegając bruneta, który wyszedł z windy i skierował się w naszym kierunku.
- No nieee... I po naszym romansie. - jęknęła Sue, ale ja przestałam ją słuchać, bo moje myśli zaprzątała już tylko jedna osoba.
Mój chłopak w stu procentach mógł zostać ogłoszony najprzystojniejszym i najseksowniejszym facetem na świecie...
Mężczyzna, widząc, że mu się przyglądam, uśmiechnął się do mnie łobuzersko, a ja natychmiast poczułam nieodpartą chęć, by wpić się w jego usta i...
Ogarnij się dziewczyno! Dopiero co zafundował ci dwa orgazmy, a ty nadal nie masz dość.
Gdzie się podziała stara Summer?- Wreszcie jesteś. - skwitowała Sue, kiedy brunet przystanął przed nami. - Jedźmy już, bo naprawdę pójdziemy na tą komedię romantyczną!
Machnęła dłonią i nie czekając na nas, ruszyła w stronę wyjścia, mamrocząc coś pod nosem.
- Czasem się zastanawiam, czy ona na pewno jest moją siostrą. - westchnął Harris.
- Można zauważyć pewne podobieństwo. - oznajmiłam rozbawiona. - I nie mówię tutaj tylko o wyglądzie.
Connor wyszczerzył się pod wpływem moich słów, po czym przyciągnął mnie do siebie i zwyczajnie pocałował, po raz kolejny sprawiając, że moje ciało zapłonęło, a cały chłód i strach, który wcześniej czułam, odpłynął w mgnieniu oka.
CZYTASZ
Nie pozwól mi odejść ✅
RomanceCzy skrzywdzona dziewczyna może zapomnieć o demonach przeszłości? Czy może rozpocząć życie na nowo bez zbędnego bagażu, który dźwiga od lat? Summer Blase to młoda kobieta, która została brutalnie skrzywdzona przez bliską jej osobę. Kobieta uciekała...