Rozdział 50

13.9K 427 4
                                    

Wyszłyśmy z parku, a moim oczom natychmiast ukazał się jeep stojący po drugiej stronie ulicy, z którego wysiadła pani Harris.

Kobieta skupiła na nas wzrok i pospiesznie ruszyła w naszym kierunku, zostawiając w tyle czarnowłosego mężczyznę, który zdawał się być starszą wersją mojego faceta.

Byłego faceta...

- Znowu ty! - syknęła Tiffany, przystając przed nami i nim mogłam choćby mrugnąć, jej dłoń wylądowała na moim policzku.

- Mamo! - krzyknęła Sue.

- Tiffany, do cholery! Co ty wyprawiasz?! - ryknął mężczyzna i pospiesznie odsunął ode mnie rozwścieczoną kobietę.

- Zostaw mnie, Carl! To właśnie ona! To ta lafirynda, która złamała serce naszego syna, a teraz próbuje sprowadzić naszą córkę na drogę prostytucji, rozumiesz?! Puszczaj mnie! Należało jej się!

- Mamo! Zostaw ją w spokoju! Ona nie sprowadza mnie na żadną drogę! Ona pomaga mi, bo... Bo wy macie mnie gdzieś!

- Zamilcz, gówniaro! Znowu uciekłaś z domu i to do kogo?! Do niej? - warknęła pani Harris i posłała mi mordercze spojrzenie. - Jesteś zwykłą dziwką! Fajnie się bawiłaś z moim synem? No co? Znudził ci się, bo znalazłaś kolejnego sponsora?!

Zacisnęłam usta w wąską kreskę i pomrugałam szybko powiekami, by odgonić łzy, które napłynęły mi do oczu.

- Niech się pani tak do mnie nie odzywa. - wydukałam, przełykając nerwowo ślinę.

- Co?! Ty masz mi mówić co mam robić, a czego nie?! Takie jak ty, nie mają prawa głosu, więc nie odzywaj się do mnie rozumiesz?! - wrzasnęła, a ja skuliłam się w sobie.

- Tiffany, dość tego! - przerwał jej wściekły Carl. - To ty przeginasz! Nie możesz się tak odzywać do tej dziewczyny. Poza tym, jak widać nasza córka ufa jej bardziej niż nam, skoro nie przyszła do nas ze swoimi problemami, tylko zwróciła się o pomoc do niej. Nie zastanawia cię to?

- Ta! Zwróciła się do niej chyba tylko po to, by móc pracować na ulicy razem z nią! - krzyknęła jego żona, a po policzkach Sue spłynęły słone krople.

- Ty nigdy się nie zmienisz! Zawsze będziesz taka sama! Zapatrzona w siebie, samolubna małpa! - fuknęła nastolatka.

- Jak ty się do mnie odzywasz?! - oburzyła się Tiffany. - Widzisz? - zwróciła się do męża. - To wszystko wina tej paskudnej, wrednej ladacznicy!

Dość tego! Nie pozwolę się dalej obrażać...

- Nie życzę sobie, aby pani odzywała się do mnie w ten sposób! W ogóle mnie pani nie zna, więc do cholery, niech pani przestanie mnie wyzywać i zwalać winę na mnie, gdyż to nie przeze mnie pani córka przyszła ze swoimi problemami właśnie do mnie! Jaka z pani matka, skoro nie potrafi pani dostrzec, że ona ma problem?! Ciągle pani na nią krzyczy, wymaga Bóg wie czego, ale nie okazuje jej pani żadnego zainteresowania! Twierdzi pani, że zależy pani na własnych dzieciach i je kocha, ale jakoś dziwnie to pani okazuje! To pani powinna się ogarnąć, a nie pluć na innych, byle tylko nie dostrzec swoich błędów! - warknęłam, a ona uniosła dłoń, zapewne chcąc mnie ponownie uderzyć, lecz powstrzymał ją przed tym jej mąż.

- Dość tego! Ta dziewczyna ma racje. Ciągle innych obarczasz winą za swoje błędy, Tiffany. Masz się za świętą, do diabła? - syknął, a ona zmrużyła na niego oczy. - Wiesz dlaczego nadal z tobą jestem? Nie chciałem, by nasza córka wychowywała się w rozbitej rodzinie, ale z tobą nikt by nie wytrzymał!

Sue pociągnęła nosem i wtuliła się we mnie, więc odruchowo ją objęłam.

- Co ty za głupoty wygadujesz, Carl? Całkiem ci odbiło? - zjeżyła się pani Harris.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz