Rozdział 28

19.8K 554 23
                                    

 - O której kończysz? - zapytał Connor, parkując samochód pod przedszkolem.

- Najprawdopodobniej o trzeciej.

- Dobrze, w takim razie przyjadę po ciebie. Chcę abyśmy spędzili razem weekend. - wyszczerzył się, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.

-Mhm, a czy mam jakiś wybór? - wtrąciłam rozbawiona, a on wzruszył ramionami.

- Nie bardzo.

- Oczywiście. - prychnęłam, kręcąc głową. - Okej... Zgadzam się, jakbyś jednak chciał znać moje zdanie.

- Od razu poprawiłaś mi humor. - skwitował wesoło, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.

Och... Naprawdę nie wiedziałam, że mężczyźni mogą się zachowywać, jak małe dzieci...

Mężczyzna pocałował mnie na pożegnanie, i odjechał, gdy tylko opuściłam wnętrze samochodu.

Weszłam do budynku, i przywitałam się z Dylanem i Clarą, po czym ruszyłam do swojego gabinetu.

- No proszę! - pisnęła Lu, wpadając do środka.

- Cześć, Lu.

- No cześć, cześć. Opowiadaj mi wszystko ze szczegółami !Widzę, że pan Harris ma na ciebie dobry wpływ. Świetnie wyglądasz i cała promieniejesz! - uśmiechnęła się szeroko. - Chodzicie ze sobą?Jaki jest w łóżku?

Uniosłam brwi do góry i posłałam jej skonsternowane spojrzenie, oblewając się rumieńcem.

- Lucy, nie spaliśmy ze sobą.

- Ale chyba jednak coś robiliście, tak? Macaliście się chociaż? - zapytała, a ja parsknęłam śmiechem. - No powiedź coś wreszcie, a nie trzymasz mnie w niepewności!

- Więc myślę, że chyba jesteśmy parą... I gwoli ścisłości, nie spaliśmy ze sobą, a przynajmniej nie tak, jak myślisz. No... Nie uprawialiśmy seksu. - wyjaśniłam.

- Ech... Już myślałam, że usłyszę jakieś pikantne szczegóły. A całowaliście się chociaż?Proszę powiedz, że tak, bo inaczej naprawdę nie będę w stanie zrozumieć tego, że miałaś obok siebie tak świetnego faceta i tego nie wykorzystałaś. - wyjęczała, a ja przewróciłam oczami.

- Tak, całowaliśmy się. - przyznałam, a ona zaczęła skakać w miejscu, jak szurnięta.

- No! Dzięki Bogu!

***

Rozprostowałam zastane kości, i złożyłam wszystkie papiery, po czym włożyłam je do teczki, kątem oka zauważając wskazówki zegara wskazujące drugą po południu.

- Mer, skarbie? - wtrąciła Lu, stając w drzwiach.

- Tak?

- Mam do ciebie prośbę. Czy mogłabyś zamknąć przedszkole? Muszę natychmiast wyjść, bo jest jakiś problem z salą i...

- Spokojnie, nie ma problemu. - powiedziałam, a ona odetchnęła z ulgą. - Są jeszcze jakieś dzieciaki?

- Patricia, ale za dziesięć minut pojawi się jej mama. Poczekałabym, ale sama rozumiesz...

- Jasne. Zmykaj i załatw tą sprawę. O nic się nie martw. - uśmiechnęłam się, a ona pospiesznie mnie objęła.

- Jesteś najlepsza! - krzyknęła, i machając mi na pożegnanie, opuściła pomieszczenie.

Westchnęłam i przeszłam do sali w której bawiła się mała Patrcia. Nie chciałam jej przeszkadzać, ani odrywać od zajęcia, którym się zajęła, więc oparłam się plecami o ścianę i przyglądałam się jej w milczeniu.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz