Kiedy Caren powtarzała sobie słówka z hiszpańskiego bo za tydzień czekał ją test potrzebny do uzyskania certyfikatu. Ja czytałem w internecie artykuły o różnych malarzach takich jak Van Gogh, Picasso. Chciałem mieć chociaż podstawowe pojęcie na ich temat. Spisałem listę nazwisk malarzy, których prace znajdowały się w ,,Gold" i systematycznie wkuwałem trochę ich życiorysu. Ciekawiło mnie to. Ciekawił mnie ich sposób myślenia. Polubiłem tą pracę nie tylko dlatego, że dzięki niej w końcu mogłem coś odłożyć. Odkryłem swoją pasje.
Postanowiłem rozglądać się za mieszkaniem. Pragnąłem zamieszkać z Caren sam na sam i mieć w końcu coś własnego. Akurat się składało, że za pare dni miała swój czas nasza rocznica. Mieszkanie byłoby idealnym prezentem. Zaplanowałem spędzić ją w miejscu, w którym się poznaliśmy w przytulnym ,,Herbatniku".-Mieszkanie? - całkiem niezły plan. - pchnął mnie w ramie Charlie upijając łyk drinka.
-Myślisz?
-No całkiem niezły.
-Ogólnie zmieniłem robotę.-dodał Charlie.
-Wow co robisz? -pchnąłem bilę bilardową.
-Oprowadzam ludzi po centrum nauki.
-Poszedłeś w moje ślady z tym oprowadzaniem ludzi.
-Lepsze to niż parzenie kawy.
-A jak tam studia?
-Doskonale. Egzaminy poszły śpiewająco. - wyszerzył zęby
-Elegancko. Ehh..George jak zawsze się spóznia.
-Daruj mu, znalazł sobie teraz dziewczyne chłopina.
-Ahh tak.- westchnąłem.
- W ogóle osobiście Ci jeszcze nie pogratulowałem zwycięstwa. Gratulacje stary. - uscisnął mi dłoń.
-Dzięki, dzięki.
Nagle do pubu wparował George.
-Sorry chłopaki. Wiecie no..
-Tak, Charlotte. - roześmiałem się.
-Idz zamów sobie drinka, wyluzujesz się. - zaproponował Charlie.
George podszedł do baru.
- A co tam z tą June? Coś wspominałeś ostatnio, ale dziewczyny podeszły to nie chciałem kontynuuować.
-Daj spokój. Jakaś masakra, ale chyba się ogarnęła. Layla pisała, że jest OK.
-Niezle zawriowała na Twoim punkcie Dan. - zachichotał Charlie
-Przestań. - odpowiedziałem chłodno.
-Gadacie o June? - wtrącił się George.
-W sumie już nie. - trafiłem celnie bilą.
-Layla mówiła, że już jest z nią w porządku. Jutro zamierzam się do niej wybrać, dać jej notatki z wykładów. Danny może wybierzesz się ze mną?
-Moja obecność mogłaby ją rozdrażnić. Nie sądzisz? - usmiechnąłem się krzywo
-Wybacz.Wróciłem do domu nieco osowiały. Starałem się okiełznać negatywne myśli i zadzwoniłem do właściciela upatrzonego przeze mnie mieszkania by umówić się z nim na następny dzień na obejrzenie go.
Mieszkanie było w nowoczesnym stylu. Z widokiem na panorame miasta, przestrzenną kuchnią salonem, dwiema sypialniami, garderobą, łazienką i lustrzanym korytarzem. Bez zastanowienia postanowiłem je kupić. Poszły całe oszczędności, wziąłem niewielki kredyt,plus pare tysiaków od rodziców, ale było warto. Wiedziałem, że za chwilę to odpracuje i oddam.
Zaprosiłem Caren do ,,Herbatnika" na romantyczną kolacje. Jak zawsze przybyła w iście eleganckim stylu. Miała na sobie białą koronkową sukienkę, białe szpilki i złote kolczyki.
-Jak zawsze olśniewająca. - pocałowałem ją w policzek.
-Jak zawsze mnie zawstydzasz Danny Bufforcie. - uśmiechnęła się.
-Tradycyjnie zamówiliśmy jakieś ciasto, lecz tym razem nie capuccino do popicia, a wino.
-Za nas? -uniosłem lampkę wina
-Za nas. - również to zrobiła
Upiliśmy łyk.
-Niewiarygodne, że to już rok. - odezwała się po chwilii.
-Tak. Myśle, że to dobry etap by rozpocząć coś nowego.- uśmiechnąłem się tajemniczo
-Co masz na myśli? - zapytała.
-Zamknij oczy i daj ręke.
Z uśmiechem na ustach zrobiła to co kazałem.
Wręczyłem jej klucze owinięte różową, elegancką wstążeczką.
-Otwórz.
Na jej twarzy pojawił się obraz ekscytacji.
-To do.....
-Naszego wspólnego mieszkania. Oczywiście jeśli zechcesz ze mną zamieszkać.
-Pojedzmy tam. - zaproponowała. - Teraz! - była taka radosna
-Zjedzmy najpierw. - zrobiłem jej na złość.
-Specjalnie powiedziałeś o tym na samym początku łajdaku. - roześmiała się.
-Możliwe. - wyszerzyłem zęby zawadiacko.Kiedy skończyliśmy pałaszować nasze szarlotki w kremie. Powędrowaliśmy ku wyjściu.
-Zaczekaj! - powiedziała nagle i za chwilę zatrzymała idącego kelnera.
-Mogłabym poprosić trochę różowej czekolady na wynos?
-Oczywiście, proszę Pani.
Spojrzałem na nią pytająco.
-No co? To czekolada na wyjątkowe okazje.- uroczo się uśmiechnęła.Dojechaliśmy do nowo utworzonej dzielnicy miasta pod nazwą White Moon. Wszystkie bloki mieszkalne lśniły swoją bielą mimo, że robiło się coraz bardziej ciemno.
Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro. Widziałem jak oczy Caren błyszczą z podniecenia. Cieszyłem się, że mogłem sprawić jej taką radość.
Kiedy weszliśmy, sprawiała wrażenie małego dziecka na nowo poznającego świat. Badawczo rozglądała się i dotykała ściany, framugi. Wreszcie podeszła do ogromnego okna i przyjrzała się z podziwem panoramie miasta nad którym rozciągał się purpurowy zachód słońca.
- To coś cudownego Danny! - rzuciła mi się na szyje podekscytowana i zaczęła krzyczeć.
-Danny tak Ci dziękuje. Dziękuje za wszystko!
-To ja Ci dziękuje. To, że jesteś ze mną jest najlepszym prezentem. - przytuliłem ją mocno.Spędziliśmy ten wieczór siedząc i gapiąc się na widok z okna. Pałaszowaliśmy różową czekoladę, której smak przypomniał mi chwilę naszego poznania.
Wtuleni w siebie karmiliśmy się wonią swoich zapachów. Marzyliśmy jak para nastolatków. W końcu oboje zasnęliśmy na bladej podłodze nowoczesnego apartamentu.
CZYTASZ
Pink Chocolate
Teen FictionTańczyła w balecie, mówiła w trzech językach, jej dotyk tamował każdą rozkrwawioną ranę, a ja kochałem sposob w jaki jadła różową czekoladę. ------------------------ Życie 22-letniego Dannego Bufforta, studenta prawa zaczyna się komplikować. Zostaj...