Rozdział czwarty: Walki na słowa

4.5K 452 327
                                    

Notka od autorki: Rosier cytuje wiersz Tennysona, "Ulisses".

---* * *---

Harry poczuł, że w ramieniu mu chrupnęło, kiedy uderzył nim w piasek, unikając pierwszej klątwy Bellatrix. Czuł, jak serce tętni mu w uszach, słyszał jak dyszy i poczuł jak ból przeszywa go wzdłuż boków, co mogło być pozostałością po sińcach, które pozostawił po sobie rytuał sprawiedliwości Voldemorta, a przynajmniej po tych, które się jeszcze nie zaleczyły.

Czuł to wszystko, ale skupiał się na świecie mentalnym, interpretując ruchy śmierciożerców i repertuar zaklęć, którymi prawdopodobnie w niego cisną w tej sytuacji, a także na szybkim mamrotaniu Regulusa.

Rabastan – to musi być on, poznaję go po ruchach – ma słaby lewy bok. Tam celuj. Ten na końcu to Mulciber. Uważaj na jego Imperiusa.

To wiedziałem, powiedział Harry i usłyszał, jak Bellatrix rzuca przewidywalne Crucio.

Oczywiście, że tak, pomyślał Harry, wznosząc zaklęcie tarczy wokół siebie, nie tracąc nawet czasu na nabranie tchu, by powiedzieć inkantację. Lubiła krzywdzić ludzi, a on zabił zarówno jej męża, jak i jej Lorda. Wcale nie był zaskoczony, że chciała się na nim zemścić.

Mimo to naprawdę chciał się dowiedzieć, jak go znalazła.

Ale kiedy się nad tym zastanowił, gdy niewybaczalne odbiło się od jego tarczy i w jego kierunku poleciała klątwa Mulcibera, szybko zrozumiał. Istniał tylko jeden możliwy kandydat, który mógłby im posłużyć za wskazówkę. Na prośbę Andromedy uwolnił swoją magię i to pewnie rozjaśniło niebo niczym drugie słońce, dla każdego, kto by tego wypatrywał.

A niech to Merlin weźmie, pomyślał z rezygnacją. To było niebezpieczne. Chociaż nie wiem, jak mógłbym jej odmówić, nie obrażając jej przy okazji, kiedy poprosiła mnie tak bezpośrednio...

Jego zaklęcie tarczy rozpadło się na kawałki pod ciągłym naporem klątw ciskanych przez śmierciożercę najdalej wysuniętego na prawo i Harry zmusił się do skupienia z powrotem na walce. Miał spore szanse przeżycia tego, ale nie wtedy, kiedy rozprasza się marudzeniem we własnej głowie.

Kto to? zapytał Regulusa, rzucając zaklęcie paraliżujące na tego, kogo Regulus zidentyfikował jako Rabastana. Mężczyzna zesztywniał i opadł na bok, ale Mulciber już zawracał, żeby go ożywić.

Rosier, powiedział bezbarwnie Regulus.

W następnej chwili Rosier odrzucił swój kaptur do tyłu i potwierdził zdanie Regulusa. To był ten sam ciemnooki, przystojny, uśmiechnięty mężczyzna, którego Harry zobaczył przez moment, tej nocy, kiedy zabił Rodolphusa. Wbijał wzrok w Harry'ego i powiedział kilka słów, głosem niespodziewanie głośnym w nagłej przerwie w rzucaniu zaklęć. Harry usłyszał go nawet ponad biciem swojego serca.

– Jak nudno byłoby przerwać, skończyć z tym raz a dobrze – powiedział – Nie wypolerowanym dać zardzewieć, nie pozwolić im lśnić w użyciu! Zupełnie jakby musiały oddychać, żeby żyć. – Podniósł różdżkę i rzucił w Harry'ego niebieską klątwą, której Harry nie rozpoznał. Przyzwał w pełni swoją magię, uznając, że nie ma co się z nią już kryć, przechwycił klątwę w powietrzu i odbił ją z powrotem w Rosiera. Śmierciożerca bez problemu zrobił unik, a jego głos tylko nabrał pewności siebie. – Życie ułożone w stos na życiu tak niewiele znaczy, a mnie tak niewiele już zostało.

Zamknij się, Evan – wypaliła Bellatrix Lestrange, po czym odwróciła się i warknęła na Harry'ego. Jej długie, czarne włosy latały swobodnie wokół jej twarzy. – Umrzesz tutaj, dzieciątko – powiedziała niespodziewanie konwersacyjnym tonem. – Mam nadzieję, że lubisz ziemniaki. Przed śmiercią każę ci je obrać, a potem odetnę ci palce i podam ci gulasz z ziemniakami i twoimi ugotowanymi palcami, obdartymi z mięsa do kości.

Wolny człowiek nie zazna spokojuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz