Rozdział trzydziesty drugi: Ostatni dzień przed

3.8K 395 573
                                    

Notka od autorki: Uwaga: to będzie bolało. Ale lepiej, żeby nastąpiło teraz niż później.

---* * *---

– Od kogo to?

Draco był zaciekawiony, więc szybko się pochylił nad ramieniem Harry'ego, jakby miał nadzieję zobaczyć napisane na kopercie imię. Harry był jednak szybszy i zakrył napis dłonią.

Nie, żeby zobaczenie go powiedziało cokolwiek Draconowi. Harry spuścił wzrok, ignorując tępy ból, który zdawał się ciągnąć lewą stronę jego piersi. Na kopercie było tylko jego własne imię, Harry, napisane delikatną dłonią. Problem był jednak w tym, że on tę dłoń dobrze znał i wiedział, że będzie musiał przeczytać ten list w samotności.

– No, to od kogo jest? – zażądał znowu Draco.

Harry pokręcił znowu głową, po czym schował kopertę do kieszeni szaty.

– Od nikogo – powiedział.

– Nie może być od nikogo – powiedział Draco i przyjrzał mu się uważnie. Harry wyczuł odległe, delikatne ciągnięcie w jednej z części jego umysłu, które oznaczało, że Draco próbował użyć swojej empatii do uspokojenia go i powiedzenia mu prawdy. – "Nikt" nie potrzebuje pergaminu, na którym może napisać list do ciebie, wiedząc, że będziesz wiedział, od kogo to jest jeśli tylko napiszą twoje imię na kopercie. – Przyciszył głos, ale Harry i tak miał wrażenie, że podsłuchuje ich już przynajmniej połowa stołu Slytherinu. – "Nikt" nie sprawiłby, że wyglądasz, jakby ci ktoś przywalił właśnie w splot słoneczny.

Harry przełknął ślinę. Wiedział, że nie może powiedzieć Draconowi prawdy. Draco zażądałby wyjaśnień, zapytałby co w ogóle Harry wyprawia, a nawet gdyby Harry mu wytłumaczył, to i tak pewnie by nie zrozumiał, nie tak naprawdę.

– Draco – szepnął. – Proszę cię. Oddałem ci wszystko inne, treść moich koszmarów, moje emocje i nie usłyszałeś ode mnie słowa sprzeciwu. Zostaw mi chociaż to.

– Byłoby mi o wiele łatwiej odpuścić ten temat, gdybyś tylko tak nie wyglądał. – Zirytowany rumieniec Dracona zniknął, teraz chłopak był po prostu blady. – Harry, naprawdę myślę, że powinieneś mi powiedzieć. Nie dlatego, że chcę wiedzieć, ale dla swojego własnego dobra.

– To coś naprawdę dla mnie ważnego – szepnął Harry. – Coś, co chcę zachować tylko dla siebie i przeczytać w samotności.

Draco odetchnął ciężko i długo, a Harry był w stanie usłyszeć w tym wiele emocji, łącznie z irytacją, którą w bardzo oczywisty sposób starał się zignorować. Położył dłoń na nadgarstku Harry'ego i ścisnął.

– Kiedy będziesz gotów, żeby o tym porozmawiać, to przyjdź z tym do mnie – powiedział Draco. – Nie... sam nie wiem, nie idź do swojego brata i nie wyrzuć tego z siebie akurat przy nim, o ile on by nie zrozumiał tego lepiej. Naprawdę chcę wiedzieć.

Harry spojrzał mu w oczy, oceniając jego chęć wiedzy. Draco naprawdę wydawał się mówić prawdę. Harry kiwnął głową.

Draco uśmiechnął się do niego, choć jego mina była wyraźnie wymuszona, po czym wyciągnął rękę.

– Podaj no mi te naleśniki, Blaise – powiedział, machając leniwie ręką w kierunku talerza, który wciąż stał przed drugim chłopcem. – Nie mam ochoty czekać, aż napchasz sobie nimi kieszenie. Chcesz potem nakarmić to swoje lwiątko, czy co?

Blaise zarumienił się i niemal cisnął w nim tym talerzem.

– Ja przynajmniej mam odwagę porozmawiać z osobą, w której się zakochałem – powiedział zawistnie.

Wolny człowiek nie zazna spokojuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz