Rozdział siedemdziesiąty: Przejrzyste morze lśniące jedną milę za drugą

3.4K 345 223
                                    

Notka od autorki: To jest ostatni rozdział "Wolnego człowieka [który] nie zazna spokoju". Wielkie i potężne dzięki wszystkim, którym się ta historia jak do tej pory podobała i którzy dotarli aż tutaj. Następny tom, "Wiatr, który trzęsie morzami i gwiazdami", piąty rok Harry'ego i AU Zakonu Feniksa, zacznie się w czwartek, 14 czerwca. I będzie jeszcze DŁUŻSZY. Ależ z Was szczęściarze.

Tytuł tego rozdziału to wers z wiersza Swinburne'a, "Tristram z Lyonesse", jego wersji opowiadania o Tristanie i Izoldzie (napisanej, ponieważ wydawało mu się, że Tennyson nie zrobił tego Jak Należy).

Do zobaczenia za kilka dni!

---* * *---

Harry obudził się, wciągając gwałtownie powietrze. Zastanawiał się przez chwilę, leżąc na łóżku szpitalnym i dysząc ciężko, czy Voldemort czasem nie powrócił w pełni sił i po odzyskaniu swojej pamięci, bo może przed chwilą miał po prostu koszmar.

Ale nie, zwykle dość wyraźnie potrafił sobie przypomnieć swoje wizje, w dodatku nie czuł, żeby mu z blizny płynęła krew. Właściwie to przez dłuższą chwilę leżał w bezruchu, nie będąc w stanie przypomnieć sobie, co go właściwie obudziło.

Wtedy znowu to poczuł – wzywające go w jego głowie głosy, bezwzględne niczym morska piana.

Chodź do nas.

Harrym zatrzęsło. Czuł się, jakby do środka jego piersi ktoś przypiął linę i teraz ciągnął go bezwzględnie w jakimś kierunku. Zanim się zorientował, już wstawał z łóżka. Zdołał się opamiętać, kiedy tylko zwrócił na to uwagę, stojąc na bosaka na zimnej podłodze. Wciąż miał na sobie piżamę, słońce nawet nie zdążyło jeszcze wstać.

– Harry?

Głowa Dracona wyjrzała spod jego kołdry, jego włosy były całe potarmoszone od snu na szpitalnym łóżku, które zajmował już od kilku dni. Zamrugał na Harry'ego, po czym potrząsnął głową.

– Musisz iść do kibelka?

– Nie – szepnął Harry. Zew odbił się echem w jego głowie, kradnąc mu następne słowa, a zaraz potem wezbrała w nim pełna pragnienia słodycz, jakby w odpowiedzi. W tym momencie podjął decyzję. Ostatecznie przecież obiecał Draconowi, że go poinformuje, kiedy następnym razem może się znaleźć w niebezpieczeństwie. – Coś mnie wzywa.

– Jak to, coś cię wzywa? – zażądał Draco, momentalnie rozbudzony. – I gdzie ty się wybierasz?

– Wyszedłem z łóżka akurat, kiedy usiadłeś – powiedział Harry. – Właśnie dlatego ci teraz o tym mówię. Chyba ma zamiar mnie ściągnąć do siebie bez względu na to, czy mi się to podoba, czy nie. – Ale teraz naprawdę tego chciał. Miał w ustach posmak, coś jakby połączenie wody i światła słonecznego, a w uszach tętniła mu nieuchwytna obietnica, szumiąca pomiędzy głosami, że będzie miał tego jeszcze więcej, jak tylko dotrze na miejsce, do którego głosy chciały go ściągnąć. – Ale chcę, żebyś poszedł tam ze mną.

– Oczywiście, że tak – powiedział zdecydowanie Draco, po czym podszedł do niego i objął go na poziomie bioder. – Przecież ty nawet nie powinieneś jeszcze wychodzić z łóżka. – Rzucił Harry'emu zaniepokojone spojrzenie. – Jesteś pewien, że dasz radę ustać?

Harry uśmiechnął się lekko i wykorzystał swoją magię do wzmocnienia kończyn. Po kilku dniach bezczynnego leżenia wokół niego, kiedy jej jedyną rozrywką jak do tej pory było tylko odnowienie uroku, kiedy Narcyza go zdjęła i wzbicie wiatru wokół skrzydła szpitalnego, kiedy się wkurzył na Snape'a, teraz bardzo ochoczo zareagowała na wezwanie.

Wolny człowiek nie zazna spokojuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz