Rozdział trzynasty: Lodowe skorpiony

5.1K 421 486
                                    

Notka od autorki: Ten rozdział będzie naprawdę nieprzyjemny, przynajmniej pod względem jednej sceny. 

---* * *---

– ...i nie wracaj!

Harry wzdrygnął się i odsunął od wejścia do sypialni czternastoletnich chłopców, kręcąc głową. Draco łypnął na niego po raz ostatni, wciąż spod jaskrawych, czerwono–złotych włosów – nikomu nie udało się zdjąć rzuconego przez bliźniaków uroku, a Snape dał Draconowi szlaban za wybuch złości w czasie eliksirów – po czym zamknął drzwi z hukiem. Harry'emu znowu zaczęło dzwonić w uszach.

– Zaskoczony, Potter?

Harry obejrzał się przez ramię. Blaise Zabini siedział niedbale na jednym z kilku wielkich, zielonych tapczanów, rozstawionych przez kominkiem. Na jego kolanach leżała książka od zaklęć.

– Poniekąd – przyznał Harry bez wyrazu, opadając z rezygnacją na krzesło, stojące naprzeciw Blaise'a. – Wieloma sprawami.

Blaise uśmiechnął się szeroko i założył książkę palcem.

– No to dajesz, Potter. Powiedz mi o nich. – Przyłożył wolną dłoń do ucha i pomachał palcami. – Nikt przecież nie może powiedzieć, że nie jestem dobrym słuchaczem.

Bo zwykle nic cię nie obchodzi na tyle, żebyś się temu przysłuchiwał, pomyślał Harry, zerkając na zatrzaśnięte drzwi. To pewnie właśnie wyjątkowo głośny wybuch Dracona sprawił, że najbardziej arogancki uczeń z młodszych roczników postanowił się tym zainteresować.

Harry wzruszył ramionami. Draco, który teraz pewnie leżał na swoim łóżku z rękami założonymi pod głową i krzywił się na sufit, nie miał najwyraźniej zamiaru mu czegokolwiek wyjaśniać. Jeśli Blaise będzie w stanie dać mu jakieś odpowiedzi, to Harry będzie w stanie się pogodzić z jego wywyższającą się i generalnie irytującą naturą.

– No dobra. Pierwsze pytanie. – Harry wrócił wzrokiem do Blaise'a. – Czemu Draco jest na mnie taki zły? Próbowałem zdjąć urok i powiedziałem mu, co oznacza bransoletka Cho, kiedy mnie o to zapytał.

Blaise cmoknął językiem.

– Ale nie zrobiłeś tego wystarczająco szybko, Potter. I nie zrobiłeś tego, co by mu sprawiło prawdziwą przyjemność. Malfoyowie są przyzwyczajeni do tego, że wszyscy im się przymilają, wiesz?

– No i o to też właśnie chcę zapytać. – Harry z frustracją przeczesał ręką włosy. – Musiałem go jakoś urazić, ale za nic nie potrafię sobie przypomnieć, co by to mogło być. Wszystko było w porządku kilka dni temu, kiedy... – w porę zorientował się, że wspominanie o spotkaniu sojuszników przy Blaise'ie byłoby błędem taktycznym. Spotkał matkę Blaise'a tylko raz, w czasie nocy Walpurgii, i nie miał żadnych powodów, by uważać, że jest zainteresowana sojuszem z nim. Kontynuował zdanie tak płynnie jak tylko był w stanie. – Kiedy zobaczył się ze mną po ataku ministra. A od tamtego czasu byliśmy stale razem, poza chwilą, kiedy uciekł w czasie śniadania, albo kiedy poszedłem wczoraj wieczorem zobaczyć się z profesorem Snape'em. Nie rozumiem, co go może tak gryźć.

– Nie poświęcasz mu tyle samo uwagi, co zwykle, oczywiście – powiedział Blaise, opierając się wygodniej na kanapie i patrząc na Harry'ego jak na idiotę. – Czy w zeszłym roku usiadłbyś ze swoim bratem w czasie śniadania?

– Mój brat był w zeszłym roku kretynem – powiedział Harry. Nie był pewien, co było przyjemniejsze, fakt, że był w stanie to przyznać, czy to, że większość durnego zachowania Connora pozostawała przeszłością.

Wolny człowiek nie zazna spokojuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz