Rozdział czterdziesty piąty: Ludzka dusza zmienną jest

3.1K 371 179
                                    

Notka od autorki: Wiedziałam, że to będzie Niemiły Rozdział, ale wyszedł mi jeszcze Mniej Miły niż oczekiwałam.

---* * *---

Harry zastanawiał się, co właściwie powinien czuć, kiedy szedł za Snape'em, który lewitował Rabastana do Wielkiej Sali, a zaniepokojony Draco szedł za nimi. Podejrzewał, że to powinno być cokolwiek poza tym, co w tym momencie czuł: mieszaninę oburzenia, irytacji, niepokoju o Connora i bulgoczącej delikatnie pogardy, której źródła w pierwszej chwili nie był w stanie zidentyfikować.

Ile razy ma jeszcze do tego dojść? Co innego mi pozostało w tej sytuacji zrobić? Przecież nie utrzymam śmierciożerców z dala od szkoły, jeśli nikt nie pilnuje osłon. A jeśli Dumbledore się tym nie zajmuje...

Tak strasznie chciał odpowiedzi, że aż był w stanie je wyczuć. Ale najpierw musieli się uporać z Rabastanem.

Przynajmniej Snape chce to załatwić przed szeroką publiką, pomyślał Harry, kiedy Snape przywiązał Rabastana do blatu stołu Hufflepuffu, używając lin, które Harry przyniósł z dna jeziora. Twarz jego opiekuna była niemal spokojna, ale Harry nie sądził, żeby to miało się utrzymać. Snape odstąpił, kiedy już się upewnił, że więzy utrzymają, po czym zerknął na Harry'ego.

– Masz jego różdżkę?

Harry kiwnął głową i poklepał się po kieszeni szaty, do której schował różdżkę Rabastana. Strzeliła iskrami, kiedy ją podniósł, jakby odzwierciedlając złość swojego właściciela, ale póki trzymano ją z daleka od dłoni Rabastana, to nie była w stanie zrobić nikomu krzywdy. Harry przytrzyma ją przy sobie na wypadek, gdyby Rabastan miał zdolność do przyzwania jej do siebie.

– Dobrze – powiedział Snape i wycelował własną różdżką w Rabastana. – Ennervate!

Rabastan drgnął i obudził się. Harry był w stanie wyłapać moment, w którym ten się zorientował, że został schwytany. Jego oczy otworzyły się na moment szerzej, po czym obrócił głowę i spojrzał Snape'owi w oczy ze spokojem kogoś, kto oczekuje tortur i właśnie zbiera się w sobie, żeby się im oprzeć.

– Severusie – powiedział. – Dawno się nie widzieliśmy. Wciąż chronisz dzieci, jak widzę? Dobrze się przy tym bawisz? Podejrzewam, że takie życie może odpowiadać komuś o duszy tak mizernej, że skłonnej do odrzucenia łaski naszego Lorda.

Snape nie okazał żadnych emocji w odpowiedzi na jego drwiny, tylko przyglądał mu się ze spokojem. Harry usłyszał za nimi cichy pomruk i obejrzał się przez ramię. Większość tłumu turniejowego wlała się już do Sali. Harry zobaczył Kruma i Fleur, stojących przed wszystkimi ze swoimi zakładnikami. Zachariasz Smith zauważył Hermionę i starał się stanowczo dać jej do zrozumienia, że ma w tej chwili zwrócić na niego uwagę i odsunąć się od Kruma. Hermiona go kompletnie zignorowała i tylko patrzyła na Rabastana. Harry zastanawiał się, czy była zafascynowana faktem, że znajduje się tak blisko prawdziwego, żywego śmierciożercy, czy może po prostu chciała zobaczyć jak sprawiedliwość dotyka osobę, która niemal zamordowała Connora.

Draco patrzył na niego z niepokojem. Harry uśmiechnął się do niego półgębkiem i dotknął jego ramienia, po czym odwrócił się z powrotem w stronę przesłuchania.

– Zapytam cię o to tylko raz, Rabastanie – powiedział Snape. – Jak ci się udało dostać na teren szkoły?

Rabastan prychnął na niego.

– I skąd ci przyszło do głowy, że ci to powiem, Severusie? – Wydawał się teraz nieco bardziej odważny. Może brak zgniatacza kciuków go uspokoił, pomyślał Harry. – Tajemnice naszego pana są wyłącznie jego tajemnicami i wolałbym skończyć w więzieniu niż je komukolwiek wyjawić. Już kiedyś to zrobiłem.

Wolny człowiek nie zazna spokojuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz