Rozdział V

810 35 1
                                    

Wstałam nieco później niż zawsze co oznaczało, że mogę spóźnić się na pierwszą lekcję. Jednak nie przejęłam się tym tak bardzo. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Chrząknęłam i spojrzałam na otwarte okno przez które do pomieszczenia wpadało przyjemne powietrze. Lubiłam czuć ten chłodny wiatr, muskający moją skórę. Zwłaszcza rano. Zrzuciłam z siebie kołdrę i usiadłam na brzegu łóżka. Do pomieszczenia wpadł śmiech mojej mamy. Kobieta jak zawsze rano leżała na leżaku przy basenie razem z tatą i opalała się w łagodnym słońcu. Podniosłam się z siadu i ruszyłam w kierunku kuchni. Schodząc po schodach coraz wyraźniej słyszałam głos mojej mamy i Justina. Weszłam najpierw na taras by przywitać się z rodzicami.

- Cześć wam.- powiedziałam uśmiechając się na ich widok i na to jak przyjemne słońce ogrzewało moją skórę.

- Cześć córcia.- powiedziała mama.

- Cześć Tessie.- rzekł Justin.

- Melinda gdzie jest?- zapytałam.

- W kuchni.- powiedziała mama.- Jej kolega u nas nocował.- dodała uśmiechając się.

- Luke?- zapytałam.

- Tak. Ale poszedł za nim wstaliśmy.- dodał Justin.

  W jego oczach widać było, że się cieszy iż jego córka znalazła jakiegoś chłopaka.

- Dziadkowie ich spiknęli.- zaśmiałam się. 

- Tak, babcia coś mówiła, że zaprasza jakiś młodych braci.- mama zdjęła okulary z nosa by przyjrzeć się mnie.

- A ty nie powinnaś śpieszyć się do szkoły?- zapytał tata, spoglądając na swój wypasiony zegarek.

- Ja...- zatkało mnie.- Nie. Znaczy pierwsza lekcja to sztuka.- wyjaśniłam.

- Przecież ty kochasz sztukę.- odezwała sie mama z lekkim przerażeniem.

- Tak. Ale tę pracę już oddałam dwa tygodnie temu. Kiedy reszta uczniów jest dopiero w połowie.- westchnęłam. 

  W domu rozległ się dźwięk dzwonka.

- Otworzę!- zawołałam.

  Idą do drzwi zerknęłam do kuchni, Melinda właśnie robiła dla siebie śniadanie. Jogurt z płatkami i owocami. Szybko pocałowałam ją w czoło.

- Mi też zrób.- rzuciłam pośpieszni idąc do drzwi.

  Złapałam za chłodną klamkę i uniosłam wzrok na postać stojącą w drzwiach. Moim oczom ukazali się dwaj chłopacy. Słodki Luke i jego starszy brat Beau. Uśmiechnęłam się lekko.

- Cześć.- powiedział Luke.- Mamy dla was śniadanie.- powiedział unosząc siatki z jedzeniem.

- Hej.- powiedziałam zdziwiona.- E...

- Wszystko okey?- zapytał Beau.

- Tak.- odpowiedziałam.- Ale zaskoczyliście mnie.- dodałam.- Wejdźcie.

  Zaprowadziłam ich do kuchni gdzie Melinda nieco przestraszyła się na ich widok.

- Tessa!- uniosła się.

- No co?- wzruszyłam ramionami.

- A rodzice?- zapytała wskazując wzrokiem na taras.

- Widzieli Luka, jak spał u nas na kanapie.- dziewczyna spojrzała na mnie znacząco.

- A o co moje córeczki tak się kłócą?- głos Justina pojawił się w pomieszczeniu. 

- Czy...?- zapytał Beau.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz