Rozdział VI

778 33 3
                                    

Idąc chodnikiem w kierunku domu, słuchałam muzyki wydobywającej się z słuchawek na moich uszach. Miałam parę ulubionych zespołów, oraz solistów, jednak typ muzyki jaki najbardziej lubiłam był nie do określenia. Słuchałam wszystkiego co mi się spodoba. Kiedy tak spacerowałam sama, moje myśli cały czas krążyły wokoło dwóch chłopaków - Beau i Drew.

  Podobieństwa: obaj są słodcy, myli, zabawni, przystojni, wysportowani, średniego wzrostu, o zbliżonych kolorach oczu. Różni ich zamiłowanie do piłki nożnej, Drew kocha ją nad życie i chce zostać zawodowcem, jednak z tego co mi się wydaje Beau wili deskorolkę. Widać jak wykonywanie trików i zabawa z kumplami go uszczęśliwia. A co najważniejsze, Beau nie ignorował mnie przez dwa lata jak Drew. Wszystko się zmieniło dopiero po naszej przygodzie w wakacje. Co było szalone i sprawia, że nie mogę o tym zapomnieć.

   Wchodząc na posiadłość naszego domu wyszukałam w kieszeni kurtki klucze do domu i wsadziłam je do dziurki w zamku. Przekręciłam klucz w drzwiach jednak drzwi były otwarte. Zmarszczyłam delikatnie brwi. Z tego co pamiętam zawsze we środy wychodzę ostatnia i wracam pierwsza. Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi. Pozwoliłam by torba sama zsunęła się z mojego ramienia i opadła bezwładnie na podłogę.

- Mamo?- zapytałam.- Tato? Melinda?- dodałam po chwili.

  Zdjęłam ze swoich ramion kurtkę i powiesiłam ją w szafie we ścianie. Był to pomysł taty, twierdząc, że tak będzie ciekawie i zaoszczędzimy miejsca. I miał rację, korytarz chodź mały nie był zawalony ogromną szafą, gdzie mieściły się wszystkie nasze kurtki i buty zimowe. Prawd mówiąc była to bardziej garderoba niż szafa, ze względu na to iż można było tam wejść. Podniosłam z ziemi torbę i ruszyłam przed pokojem do kuchni.

  Pomieszczenia z przewaga białych mebli, było zajęte przez Melindę, która uczyła się ze rozłożonych na blacie wyspy książkach i zeszytach. W jej uszach widniały słuchawki co by wyjaśniało dlaczego nikt mi nie odpowiadał. Wywróciłam oczami i położyłam torbę na blacie. Siostra podskoczyła przerażona na krześle, co sprawiło, że zaczęłam się śmiać.

- Oszalałaś Tessa!?- warknęła zła.

- Cześć, młoda.- parsknęłam przez śmiech.

- Zamknij się!- powiedziała rzucając we mnie kulką papieru.

- Czego się uczysz?- zapytałam opierając się przedramionami o blat.

- A jak ci się wydaje?- uniosła brew.- Matmy a czego innego.- w jej głosie można było dosłyszeć złość.

  Melinda była nogą z matmy. Równania, geometria i algebra były jej słabością, Za to była niesamowita w angielskim i literaturze. Jej opowiadania, wypracowania rozprawki i te inne są niesamowite. Nauczyciele podziwiają jej talent za każdym razem kiedy oddaje pracę.  Dlatego ona pomaga mi w pisaniu, a ja jej w matmie i wszystkim co z nią związaną.

   Jej szare oczy spojrzały na mnie z nadzieją, że jej pomogę.

- Pokaż.- powiedziałam związując włosy w niedbały kok.

  Przesunęłam przed siebie jej zeszyt i zaczęłam analizować równania. Akurat z tego działu nie byłam bardzo dobra, dlatego dostawiałam same oceny B. Czyli dobre. Nabrałam nieco więcej powietrza do płuc i zaczęłam się bardziej zastanawiać. Ponieważ do końca nie znałam tego działu.

- Pamiętasz to prawda?- zapytała z przerażeniem w głosie.

- Tak...- przeciągnęłam co dało jej znać, że nie mówię prawdy.- Daj mi chwilę.- powiedziałam unosząc na nią wzrok.

- Tessie błagam.- jęknęła.

- A ty co...aaa.- uśmiechnęłam się zapominając o tym co miałam robić.- Luke.- stwierdziłam.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz