Rozdział XXIII [ poprawiony]

471 33 2
                                    

[ Los Angeles]

  Na dźwięk trzaskających drzwi poderwałam powieki. Moim oczom ukazała się ciemność pomieszczenia. Zamrugałam parę razy i zerknęłam na elektroniczny zegarek stojący na moim stoliczku nocnym. Na dole słychać było podniesiony głos taty oraz przestraszonej mamy.

  Usiadłam na brzegu łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. To nie pierwszy raz kiedy tata wraca po drugiej w nocy. Zaraz po otworzeniu drzwi poczułam zapach dymu z papierosów oraz alkoholu, który rozproszył się po naszym domu zaraz po wejściu taty.

   Zeszłam parę stopniu w dół by jak najlepiej słyszeć rozmowy rodziców. Chodź ciężko było to nazwać rozmową. Oby dwoje na siebie wrzeszczeli tak głośno jak tylko potrafili. Każdy z nich chciał by ta druga osoba przez to przyznała jej rację.

   Złapałam w rekę słupek od barierki i mocno zacisnęłam na nim pięść.

-... jak ty możesz to czemu ja tez nie mogę?! - wydarł się tata.

- Do cholery Jack ile razy mam ci tłumaczyć, że my TYLKO RAZEM PRACUJEMY! - warknęła mama.

  W korytarzu widziałam tylko jak światło lamp wpada do pomieszczenia delikatnie rozpraszając mrok, oraz oświetlając deski paneli.

- Obiecałeś,że kończysz z alkoholem! - rzuciła.

- Ty także wiele rzeczy obiecywałaś - wydarł się - I żadnej nie dotrzymałaś - rzucił oschle.

  Nawet nie musiałam widzieć ich by wiedzieć jak znacząco teraz tata patrzy na mamę.

- Jack to nie prawda - jęknęła mama - Wiesz, że się staram.

  Coraz bardziej wydawało mi się, że zmieniają temat idąc w kierunku mojego tematu.

- Powiedziałem już raz co zrobię jak nasza córka będzie wyglądała jak spasione dwie świnie! - rzucił obojętnie.

- To twoja córka! - powiedziała mama z przerażeniem w głosie.

- Nie! - wrzasnął nagle - Moja córka nie jest grubą i brzydka świnią, którą rozpieszcza jej matka prowadząc do śmierci! - wychrapał.

- jack ... - powiedziała mama.

- Podjąłem decyzję - warknął - Musisz wybrać. Ja albo ona - powiedział.

- Jack - słyszałam w jej głosie przerażenie - Doskonale wiesz, że kocham was obu i nie mogę wybrać między wami - dodała.

- Ja albo ona! - wrzasnął.

  Mama długo milczała zastanawiając się co powiedzieć. Czułam, że chciałam powiedzieć "Ciebie jack", ale nie potrafiła wypowiedzieć jego imienia. Coś w niej powstrzymywało ja przed powiedzeniem tego.

- Tessa - powiedziała spokojnie i pewnie - Wybieram Tessę - dodała z ta samą pewnością i odwagą.

- W porządku - powiedział wściekle i wyszedł na korytarz.

  Za nim otworzył drzwi spojrzał się na mnie. Widziałam w jego oczach obojętność w stosunku do mnie. Jego wyraz twarzy nieco się zmienił za nim odwrócił się i zniknął za drzwiami, które drugi raz tej nocy trzasnęły głośno.

  Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Słowa ojca bolały i to naprawdę bardzo. Osoba, która powinna mimo wszystko mówić mi, że jestem piękna mówiła coś odwrotnego.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz