Rozdział XIX

497 27 5
                                    

[Los Angeles]

  Stałam na ogromnym lotnisku czekając na Beau i Luka. Moja mama zgodziła się by nas odebrali i przywieźli do domu, ze względu na to iż są zajęci. Wyjęłam z tylnej kieszeni spodni komórkę i odblokowałam ekran, chcąc zobaczyć wiadomości jakie otrzymałam na Twitterze.

   Słyszałam jak Melinda porusza się za mną z nieodczekania. Dziewczyna podskoczyła i uśmiechnęła się szeroko widząc jak Beau i Luke kierują się w naszą stronę. Wywróciłam oczami i schowałam komórkę dom kieszeni spodni.

- Witajcie, dziewczyny.- powiedział Luke, podchodząc do Melindy i ja obejmując.

  Spojrzałam łagodnie na Beau i uśmiechnęłam się do niego lekko.

- Cześć, piękna.- powiedział po chwili.

- Cześć...- przymrużyłam oczy chcąc wymyślić coś.- sorry,ale nic nie wymyślę.- powiedziałam po chwili na co chłopak się zaśmiał.

- Idziemy?- zapytał Luke.

- Tak.- odrzekłam równo z Mel.

  Spojrzałyśmy się na siebie i wymieniłyśmy ostre spojrzenia. Chłopacy musieli to zauważyć bo ich miny zrobiły się niespokojne.

***

  Śledziłam wzrokiem postać mojej siostry, która wsiadała na tył samochodu chłopaków. Beau po chwili wziął ode mnie walizkę i wpakował ją do bagażnika. Chwycił klapę i ja zamknął, kierując wzrok zielonych tęczówek na mnie. Chłopak obserwował mnie w ciszy, pokazując, że chce się czegoś ode mnie dowiedzieć. Jednak nie wie jak o to zapytać.

- Czekaj...- rzucił, zaraz po tym jak odwróciłam się do niego plecami i zrobiłam pół kroku w przód. Ponownie odwróciłam się w jego kierunek i spojrzałam na niego łagodnie unosząc brew.- Długo będziesz na nią zła?- zapytał.

  Patrzyłam na niego w milczeniu. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i wsiadłam do samochodu. Spojrzałam na Luka, który zaczął mnie intensywnie obserwować. Nabrałam gwałtownie powietrza i spojrzałam na Beau, który odpalał silnik samochodu.

- Więc...- odezwał się Luke.

 Kontem oka spojrzałam na niego, jednak nie miałam zamiaru odpowiadać. Zaśmiałam się cicho słysząc jak przeklina pod nosem i odwraca się w stronę drogi po której jedziemy.

  Patrzyłam przez szybę, uważnie przyglądając się mijanym przez nas budynkom. Niebo jak zawsze było czyste i przejrzyste, a na jego czele górowało gorące słońce. Otworzyłam okno chcąc poczuć wiatr, który będzie targał moimi włosami. Jego podmuchy sprawiały, że czułam się lepiej.

  Widziałam jak uczniowie mojej szkoły przechadzają się uliczkami i ulicami Los Angeles, kierując się na domówki czy też do klubów lub pubów. Po śmierci będzie mi brakowało imprez, tego szaleństwa, alkoholu i atmosfery jaka panuje na nich.

  Uśmiechnęła się lekko i zamknęłam oczy skupiając się na wietrze i ciepłym słońcu. Przestałam myśleć o Melindzie, o Luku czy też o Beau. Byłam tylko ja, wiatr i słońce. Za którym będę tęsknić.

- Jesteśmy.- cichy głos dochodzący z przodu samochodu poinformował mnie, że spokój jaki odnalazłam teraz musi zostać przerwany.

  Podniosłam powieki i zobaczyłam mój dom. Wyglądał tak samo jak go zapamiętałam. Nic się nie zmieniło. Westchnęłam ciężko i wyszłam z auta, zamykając z cichym trzaskiem drzwi.

- Tessa, walizka.- powiedział Luke, zamykając bagażnik po jej wyjęciu.

- Dzięki.- odpowiedziałam krótko i złapałam jej rączkę.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz