Rozdział XI

613 31 3
                                    

Oparłam się o blat wyspy i wbiłam wzrok w gładki blat. To co miała się między nami wydarzyć było czymś o czym marzyłam w swoim idealnym życiu. Ale Pan Luke oraz Pan Jai musieli to zniszczyć. I może dobrze? W końcu nie wiem czy po przez pocałunek nie zarażę chłopaka AIDS. Nabrałam powietrza i spojrzałam na ekran mojej komórki, który nagle się podświetlił. Wzięłam go do ręki i przeczytałam esemesa od siostry."Tessa, babcia chce byś wróciła do niej. Martwi się."Wywróciłam oczami nie mając chęci wracanie do domu babcia. Zwłaszcza kiedy mam teraz w środku wieczoru iść do niej ciemnymi ulicami. 

  Uniosłam wzrok słysząc kroki dochodzące z salonu. Uważnie obserwowałam wejście do kuchni, czekając aż jakaś postać pojawi się w pomieszczeniu i przywita mnie ciepłym uśmiechem. Jednak ja wolałam teraz do tej osoby przytulić się i wypłakać. Wiedziałam, że długo nie wytrzymam trzymając łzy w sobie. Przygryzłam dolną wargę wiedząc, że to powoli nadchodzi. 

  Po doświadczeniach z Melindą wiem, że ona potrafi uśmiechać się i śmiać w dzień, jednak w nocy pochłania ją mrok i smutek. A łzy spływają po jej policzkach mogą stworzyć ogromne kałuże.   

 Beau Peter Brooks. Jego imię mnie uspokajało. Skupiałam się na jego szmaragdowych oczach, ślicznym uśmiechu, rysach twarzy i na zabawnych zdaniach, jakie powiedział odkąd się znamy. Na jego ruchach, na czynnościach jakie wykonywał zawsze. Przed moimi oczami pokazywały się zapamiętane momenty jego jazdy na deskorolce. 

- Tessa, możemy...- Jai przerwał.

- Jasne.- odrzekłam kiwając głową. - Wszystko gra?

  Jai jest jednym z tych, którzy chyba nie wiedzą o tym iż mam AIDS. I to może nawet dobrze. Liczę się z tym, że jak ludzie dowiedzą się o tym będą mnie unikać nie tylko wzrokiem, ale też nie będą chcieli chodzić po tej samej stronie chodnika. Tylko AIDS nie jest wirusem, którym się zaraża po przez powietrze,ale po przez seks w skrócie mówiąc. 

- Jestem zmęczona to wszystko.- uśmiechnęłam się do niego.

- A... Tesso, nie przerwaliśmy wam w niczym?- zapytał zatrzymując się i ponownie spoglądając na mnie. - Nie.- odrzekłam.  

W prawdzie wolałam nie zostawiać ich samych w salonie, ale nie miałam siły by iść i powiedzieć im by nic nie zniszczyli. Skierowałam się do swojego pokoju gdzie włożyłam piżamę i usiadłam na łóżku. Na zegarku pojawiła się za dwie północ. Spojrzałam już nieco obolałymi oczami na laptopa i opadłam na materac łóżka. Mój wzrok utkwił w białym suficie co sprawiło, że miałam ochotę płakać. Z moich oczy popłynęły dwie łzy, nawołujące całą lawinę łez.   

Przez płacz nie usłyszałam kiedy Beau wszedł do pokoju. Dopiero skrzypnięcie deski przy biurku sprawiło, że się podniosłam. Płacz ustał, a po moich policzkach spływały tylko pojedyncze łzy. Chłopak patrzył na mnie w milczeniu czekając...

- Chcesz bym...?- zapytał skinąwszy na łóżko.  

Pokiwałam twierdząco głową. Chłopak usiadł na łóżko, a ja wsunęłam się pod kołdrę. Beau spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło obejmując mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się do siebie i położyłam głowę na jego torsie. Czułam jak jego serce bije i klatka piersiowa się unosi. Chwilę patrzyłam w przestrzeń za nim zamknęłam oczy i zasnęłam.   Kiedy był ze mną Beau o wiele szybciej zasypiałam. On sprawiał, że nawet w swoim domu czułam się bezpieczniej. 

  Obudziłam się czując na sobie wzrok dwóch par oczu. Było to naprawdę nie komfortowe. Mimo wszystko nadal miałam zamknięte oczy. Przez moment zastanawiałam się kim jest osoba leżąca obok mnie, jednak po zapachu perfum przypomniałam sobie, że to Beau. Chłopak nadal obejmował mnie, jednak teraz jego ręka spoczywała na moich plecach niedaleko bioder. 

  Uniosłam powieki widząc dwóch chłopaków siedzących na materacu umieszczonego na parapecie i patrzącego się na nas.

- Mówiła, że w niczym im nie przeszkodziliśmy.- jęknął cicho Jai.

- A czy to braciszku tak wygląda?- zapytał spoglądając na brata.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.- powiedziałam siadając na brzegu łóżka.

  Bliźniacy spojrzeli po sobie. - Luke ty debilu!- warknął Beau nie podnosząc głowy znad poduszki. 

- Boże uspokójcie się. I tak by się wydało, że jesteście para.- wzruszył obojętnie ramionami.

- My nie jesteśmy razem!- rzuciliśmy na raz, tak samo ostro i wściekle.

- Oczywiście.- powiedział wywracając oczami.

- Luke!- rzuciłam.

- My...- znów odezwałam się w tym momencie co Beau. Spuściłam wzrok przygryzając dolna wargę. Nienawidziłam tego nerwowego przyzwyczajenia.

- Ogarnijcie się.- jęknął Beau stając obok łóżka.- Ugh.- dodał wychodząc z pomieszczenia.

****  

 Chłopacy poszli jakieś pół godziny temu, zostawiając mnie samą. Po wydarzeniach z rana stwierdziłam, że bycie samą będzie lepsze niż siedzenie tu z Beau. Po raz kolejny siedziałam na przeciw telewizora patrząc się w matowy ekran, który nie pokazywał, żądnych obrazów.

- Nie wiem jak świetnie się bawiłaś i z kim, ale sprzątasz to.- powiedziała Melinda wchodząc do pokoju.- Z kto był wczoraj z tobą?

 Jej głos był spokojny i łagodny co sprawiało, że nie wyrwał mnie z zamyśleń nawet na moment. Był bardziej czymś w tle czym nie musiałam się na razie martwić. 

- Theresa!Słuchasz mnie w ogóle?- dziewczyna stanęła na przeciw mnie. 

  Mel włączyła swoją ulubioną piosenkę Micheala Jaksona, They don't care about us. Prawdę mówiąc nie przepadałam za tą piosenkom.

  - Tessa!- wrzasnęła co przywróciło mnie do rzeczywistości. - Cholera Melinda zamknij się.- jęknęłam obserwując ją.   Dziewczyna poczerwieniała na twarzy od złości. Ręce położył na biodrach, oczekując ode mnie odpowiedzi na wcześniej zadane pytania, których nie słyszałam.

- Kto był u ciebie?- zapytała. - Nikt.- mruknęłam patrząc na stół do kawy zawalony paczkami po ciastach i chipsach.    Właśnie w tym momencie miałam ochotę zabić bliźniaków Brooks.

- Boże, nie kłam.- rzuciła.- Wiem, że nawet byś tego nie tknęła.- spojrzała na mnie ostro.

- Po co tu przyszłaś?- zapytałam unosząc brew. - Babcia kazała mi po ciebie jechać. I powiedziała, że nie mam wracać bez ciebie.- westchnęła.

- No to masz problem bo ja nie jadę z tobą do babci.- wstałam z kanapy i zaczęłam zbierać puste paczki. - Słuchaj, rodzice napisali do mnie, że ich wyjazd się przedłuży. Okazało się, że Tata spotkał jakiegoś faceta, który jeśli podpisze umowę pomoże mu w powiększeniu firmy.- obserwowała mnie.

- Nie ma dwóch lat i poradzę sobie sama.- uniosłam na nią wzrok.

- Tessa!- jęknęła.- Zostaniesz tu i co?- zapytała.

- I nic.- powiedziałam.

- Nie możesz zostać u babci na te parę dni. Będziesz bliżej Beau.- dodała.

- Dlatego nie chce.- mruknęłam. - Wiesz gdzie byli wczoraj?- zmieniła temat.

- Nie interesuje mnie ich życie, Mel.- ruszyłam do kuchni.

- Tesso no, wiesz jak źle się czuje babcia.Kiedy powiedziałaś jej, że śpisz w domu.- powiedziała.

- MELINDA!- warknęłam.- Zamknij się.- dodałam.- Pojadę do niej dobra!- cisnęłam opakowaniami do kosza i ruszyłam na piętro się spakować.   

Dziewczyna w lekkim strachu obserwowała mnie, do momentu kiedy nie zniknęłam za ścianą.

P.S:I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz